Taki świat pokazuje Niemcom RT Deutsch – niemieckojęzyczna wersja Russia Today, która ruszyła z propagandową machiną w RFN.
Ukraińskie media przywołują dzisiejszą publikację „Kreml agituje Niemców” z Gazety Wyborczej, z którą można zapoznać się tu.
Dziennikarze bez Granic uznali niedawno RT Deutsch za „poważne zagrożenie wolności słowa” ze względu na szerzenie propagandy. A będzie jeszcze gorzej, bo Kreml rozbudowuje propagandowy aparat. Za rok Russia Today ma nadawać w 34 krajach i mieć biura w 130 miastach. Moskwa zamierza wydać na to 15,4 mld rubli (263 mln euro).
Kiedy „naród niemiecki” stanie po stronie Rosji, zacznie być naprawdę niebezpiecznie
Rosyjska propaganda w Niemczech jeszcze sprzed uruchomienia RT Deutsch okazała się już bardzo skuteczna. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie niemieckiego kanału ARD, aż 39 proc. Niemców popiera uznanie Krymu za część Federacji Rosyjskiej (przeciwko jest 48 proc.), ponad połowa czuje się zagrożona polityką Putina, a żadnego zagrożenia ze strony Kremla nie widzi 43 proc. Strach pomyśleć, co będzie dalej.
Robi się groźnie również ze względu na dwugłos płynący z najwyższych szczebli niemieckiej władzy. Po ubiegłotygodniowym przemówieniu Angeli Merkel w Sydney, w którym ostro skrytykowała Kreml, szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier krytycznie ocenił „retoryczne eskalowanie” konfliktu. Mimo zapewnień Urzędu Kanclerskiego i niemieckiego MSZ oraz niektórych polityków, że działania wobec Rosji są przez Merkel i Steinmeiera konsultowane, różnice w podejściu obojga polityków po raz pierwszy zostały tak wyraźnie ujawnione – czytamy w analizie „Rosja dzieli Niemcy” Ośrodka Studiów Wschodnich.
Sytuację zaognił wywiad, w którym Matthias Platzeck były przewodniczący SPD i szef Forum Niemiecko-Rosyjskiego zaapelował de facto o uznanie aneksji Krymu, wiceprzewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu Andreas Schockenhoff (CDU) zażądał jego dymisji, a szef CSU Horst Seehofer zarzucił SPD prowadzenie równoległej polityki zagranicznej – pisze Artur Ciechanowicz w analizie OSW.
Z całym tekstem „Rosja dzieli Niemcy” zapoznasz się tu
Kresy24.pl
7 komentarzy
gru
27 listopada 2014 o 20:32Rosjanie są słynni z przekręcania kota ogonem. Niech zajmą się sobą bo u nich bieda aż piszczy.
rene
27 listopada 2014 o 22:15Rosja chce sktócić odległość miedzy dostawcoą surowca a jego odbiorcą RFN i Francja . Na przeszkodzie stoją tzw. „kraje buforowe „
Nosterdamus II
27 listopada 2014 o 22:31Za informację o katastrofie Boeinga na Ukrainie zwiększono nagrodę. Prywatni detektywi z niemieckiego biura śledczego Wifka szukają informatorów, którzy wiedzą, z czyjej winy doszło do katastrofy i kto przeszkadza w obiektywnym śledztwie w sprawie tragedii.
Anonimowy zleceniodawca, który zwrócił się do biura Wifka, nie poskąpił nagrody za informacje o katastrofie Boeinga na Ukrainie. 30 milionów dolarów zostanie zapłaconych temu, kto udostępni informacje o tym, kto stoi za zbrodnią. Niemieccy detektywi wzięli się za pracę we wrześniu. Jak poinformował prywatny detektyw Josef Resch w wywiadzie dla niemieckiego wydania internetowego Capital, w tym czasie śledczy przeanalizowali ponad tysiąc maili, dziesiątki listów, setki telefonów.
Większość świadectw okazała się nieprawdziwa. Ale informacje od szeregu świadków zasługują na uwagę. Specjaliści nadal nad nimi pracują.
Prywatni detektywi trzymają w tajemnicy przebieg śledztwa, relacje zdają tylko zleceniodawcy. Zleceniodawca, którego nazwisko pozostaje sekretem, zafundował nową nagrodę: 17 milionów dolarów za informacje o wtrącaniu się w śledztwo w sprawie katastrofy samolotowej rejsu MH-17. Sądzić można, że detektywi potrzebują dowodów na to, że przemilczane i zmienione zostały fakty, z czyjego polecenia tak się stało, oraz kto o tym wie. Dlatego niemieccy detektywi szukają nowego „Edwarda Snowdena” powiedział Josef Resch.
Otrzymać informacje tradycyjną drogą jest, jak się zdaje, niemożliwe. Niedawno wiodące wydawnictwo Holandii „Elsevier” skierowało do rządu zapytanie, czy rzeczywiście istnieje tajne porozumienie między Ukrainą, Holandią, Belgią i Australią o tym, aby utrzymywać w tajemnicy wszystkie informacje związane ze śledztwem, jeśli zainteresowana jest tym którakolwiek z czterech stron umowy. Rząd odmówił odpowiedzi na pytanie, motywując to tym, że może to zaszkodzić stosunkom międzynarodowym.
W rezultacie śledztwo prowadzone jest – a może nie jest – pod oficjalnym kierownictwem przedstawicieli Holandii i pod czujnym okiem Ukraińców, Belgów i Australijczyków. Do śledztwa nie jest nawet dopuszczona Malezja, co w ogóle jest nonsensem, uważa członek Światowej Fundacji Bezpieczeństwa Lotów Siergiej Melniczenko:
Strony malezyjskiej nie dopuszcza się do śledztwa. Strony malezyjskiej nie dopuszcza się do szczątków samolotu. To po prostu zdumiewające. Dlatego, że przy wszystkich istniejących przepisach, przy wszystkich standardach ICAO (International Civil Aviation Organization), państwo, w którym zarejestrowane są linie lotnicze, w których rejestrze znajduje się samolot, zobowiązane jest brać udział w śledztwie. Ale dane śledztwo od początku charakteryzuje bardzo wysoki stopień upolitycznienia.
Malezyjczyków taki obrót spraw nie zadowala. W pierwszych godzinach po katastrofie na Ukrainie to właśnie Malezja porozumiała się z separatystami o wydaniu „czarnych skrzynek”. A otrzymawszy je, przekazała nagrania międzynarodowej grupie śledczej, kierowanej przez Holendrów. De facto, na tym udział Malezji w tej sprawie się zakończył.
Bez względu na obietnicę, którą premier Holandii Mark Rutte złożył podczas listopadowej wizyty w Malezji, tamtejszych specjalistów nie dopuszczono do montażu i wywozu szczątków samolotu z miejsca katastrofy. [Kto wierzy w euroobietnice, sam sobie szkodzi… – admin]
W samym Kuala Lumpur podejrzewa się, że przyczyną jest to, że Malezja nie chciała spieszyć się z wyciąganiem wniosków i chciała doczekać się obiektywnego śledztwa. Tym samym może być niewygodnym świadkiem faktów, które grupa śledczych chciałaby ukryć przed opinią publiczną. Dlatego zostali po prostu odsunięci od śledztwa w sprawie katastrofy ich własnego samolotu.
Pasażerski Boeing 777 leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur i 17 lipca spadł na wschodzie Ukrainy. Na pokładzie znajdowało się 298 osób. Wszyscy zginęli.
Marek
28 listopada 2014 o 09:23@Nosterdamus II: Dobry tekst! To tłumaczenie z RT Deutsch, RT English czy z oryginalnego RT?
https://www.facebook.com/racjonalnapolska
28 listopada 2014 o 13:20Co jak co ale fantazji to im odmówić nie można. Redaktorzy tej stacji minęli się z powołaniem gdyż powinni prowadzić kanał o tematyce fantasy zamiast stacji informacyjnej.
Leopatriot
29 listopada 2014 o 21:33A u nas Russia today nic nie zakłada ? Moze już ma ? Różne ,,Kresy.pl” ,,Narodowcy ,net” ,,Prawica.net” ,,Myśl polska ”
Zorba
20 marca 2015 o 23:40Ruscy to biedne psychole, których cywilizowany świat powinien bacznie obserwować i zawsze być lepiej od nich uzbrojony. W przeciwnym razie … cóż … powtórka z rozrywki, czyli tam gdzie Rusek ,tam będzie syf, kiła i mogiła, wszak jak świat światem, nigdy nie był Kacap dla nikogo bratem.