Najwyraźniej Władimir Putin nie czuł się zbyt bezpiecznie podczas szczytu „czwórki normandzkiej” w Paryżu. Najpierw poszedł do toalety Pałacu Elizejskim w towarzystwie sześciu oficerów ochrony, a następnie przyszedł do sali obrad z rosłym i uzbrojonym ochroniarzem. Akredytował go jako członka delegacji na spotkaniu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Twierdzi tak niemiecka gazeta „Bild”.
Dziennikarze zwracają uwagę, że takie zachowanie rosyjskiego prezydenta jest absolutnie niedopuszczalne. W końcu w negocjacjach mogą brać udział tylko wysocy rangą urzędnicy, ministrowie i dyplomaci.
„To oburzające, Putin zabiera ze sobą teraz wszystko, co mu się podoba. Tak się dzieje, jeśli wszystko puszcza mu się płazem” – uważa były szef niemieckiego wywiadu Gerhard Schindler. Określił on wprost obecność uzbrojonego rosyjskiego ochroniarza w sali, w której przebywają europejscy przywódcy, „prowokacją i zagrożeniem”.
„Wyobraźmy sobie, że każda delegacja zrobi to samo. Wtedy będą mieli w sali małe armie” – dodał. Jego zdaniem Putin celowo przekracza wszelkie granice.
„Bild” twierdzi, że na konferencji prasowej po rozmowach Putin bezczelnie kłamał w obecności niemieckiej kanclerz na temat zabójstwa Gruzina w centrum Berlina. Po pierwsze stwierdził, że ofiara była „zabójcą” i uczestniczyła w atakach na metro w Rosji. Putin powiedział również, że jego kraj rzekomo zażądał ekstradycji zmarłego obywatela Gruzji. Oba stwierdzenia są absolutnym kłamstwem, a kanclerz Angela Merkel w ogóle na to nie zareagowała.
Opr. TB, https://www.bild.de/
fot. http://www.kremlin.ru/
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!