Eskalująca konfrontacja między Rosją a NATO przy granicach Białorusi oznacza prawdopodobieństwo skoordynowania przez Mińsk dalszych kroków w dziedzinie obronności z działaniami Moskwy, oraz zwiększenie produkcji zaawansowanej broni rakietowej, pisze ekspert wojskowy Aleksander Alesin na portalu Naviny.by .
Jak pisze Alesin, większość ekspertów (zarówno z Zachodu jak i ze Wschodu) jest zdania, że obecnie Rosja koncentruje się na wdrożeniu operacyjno-taktycznych systemów rakietowych „Iskander” w obwodzie kaliningradzkim. Autor przywołuje wypowiedzi doktor nauk wojskowych Konstantina Siwkowa (Rosja), który wielokrotnie podkreślał, że dowództwo rosyjskie powinno się skoncentrować na rozmieszczeniu na strategicznych, zachodnich kierunkach mobilnych wyrzutni pocisków balistycznych krótkiego zasięgu (SRBM) „Iskander M” i „Iskander K” czyli wersji z pociskiem manewrującym R-500 o zasięgu co najmniej 500 km dla 400-500 głowic jądrowych.
Byłaby to, – według Siwkowa ilość wystarczająca, by pokonać w pierwszym uderzeniu jądrowym wojska NATO na operacyjno – strategiczną głębokość ich dyslokacji, oraz zniszczenie systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej i samolotów taktycznych będących w polu ataku.
Ale, jak się okazuje, plany Kremla idą jeszcze dalej. Według ostatniej publikacji w gazecie moskiewskiej „Izwiestia”, flota bałtycka w najbliższej przyszłości zostanie uzupełniona o dywizjon małych okrętów rakietowych (MRK) „Buyan-M”, wyposażonych w pociski cruise, dalekiego zasięgu „Calibre”. W składzie Flotylli Bałtyckiej będzie również rakietowa brygada przybrzeżna wyposażona w kompleksy rakietowe „Bastion” i „Ball”.
W Kaliningradzie już została rozmieszona brygada przeciwlotniczych systemów rakietowych S-400, co umożliwia blokowanie kontyngentów NATO w krajach bałtyckich, nie tylko od strony morza, ale także z powietrza. Zdaniem ekspertów rosyjskich, rozmieszczenie tych systemów w regionie kaliningradzkim stanie się asymetryczną reakcją na narastanie obecności wojskowej NATO w krajach bałtyckich.
Jak podkreśla dyrektor rosyjskiego Centrum Analiz Strategii i Technologii Rusłan Puchow, nowe przybrzeżne kompleksy rakietowe w obwodzie kaliningradzkim i małe okręty rakietowe na Bałtyku obejmą zasięgiem niemal całe Morze Bałtyckie, a co najważniejsze, infrastrukturę wojskową NATO w Polsce i krajach bałtyckich.
Tymczasem, jak zauważa wielu analityków wojskowych, w tym kontekście powstaje pytanie o udział najbliższego sojusznika Moskwy – Mińska, w przygotowaniu odpowiedzi na pojawienie się batalionów sojuszu na obrzeżach Państwa Związkowego. Białoruś wszak, jest częścią zunifikowanej przestrzeni obronnej. Zwłaszcza, że jej granice lądowe z krajami NATO są znacznie dłuższe niż z Rosją.
Według moskiewskich analityków wojskowych, Białoruś jest klinem wbitym w NATO „strategicznym balkonem zwisającym nad europejskim teatrem działań wojennych”, „pętlą na szyi” krajów bałtyckich (co dewaluuje ich pozycję strategiczną).
Podkreśla się też obowiązującą od wieków zasadę, że w każdym konflikcie między Rosją a Europą strona, która stara się przejąć inicjatywę, musi zapewnić sobie kontrolę nad Białorusią. Z kolei władze białoruskie lubią podkreślać swoją neutralną rolę w sytuacji geopolitycznej w naszym subregionie.
Kilka tygodni temu, po raz kolejny komentując obostrzenie relacji na linii Rosja – NATO, Aleksander Łukaszenka powiedział: „Dawno już zauważyliśmy, jak u naszych granic, białoruskich granic – powstają nowe kontyngenty NATO. Białoruś odpowiednio na to reaguje, ale robi to bez zbędnego hałasu i szumu. W przypadku konfliktu, siły zbrojne Białorusi jako pierwsze przystąpią do bitwy, po czym dołączy do nich rosyjskie wojsko z Zachodu ” (z zachodniej Rosji).
Jednak mało prawdopodobne jest, aby odpowiedzią na pojawienie się batalionów natowskich w krajach sąsiadujących z Białorusią, było rozmieszczenie dodatkowych kontyngentów wojsk białoruskich w północno-zachodnich i zachodnich obwodach tego kraju.
Przemawiając 12 kwietnia do pracowników kompleksu kosmicznego w Stańkowie, Łukaszenka oświadczył, że obecnie najbardziej skutecznym środkiem odstraszającym potencjalnego przeciwnika są rakiety. Według dyktatora, sam fakt posiadania przez Białoruś takiej broni, zdolnej do uderzenia na cele odległe o kilkaset kilometrów sprawi, że agresor długo się zastanowi zanim wykona jakiś krok.
I choć prezydent nie wymienił wówczas nazwy broni, teraz jest to jasne, że miał na myśli uruchomienie systemów rakietowych „Polonez”.
Według ministra obrony, generała Andrieja Rawkowa, już teraz zasięg „Poloneza” wynosi 200 km. Ponadto dokładność naprowadzania jest niezwykła. Przy tej odległości możliwość błędu wynosi 1,5-1,7 m., co przy mocy amunicji 50 kg TNT oznacza „gwarantowane celne uderzenie”.
Pełna salwa – zainstalowanie ośmiu rakiet, z których każda naprowadzona jest na swój cel: osiem rakiet = osiem obiektów zniszczonych. Taka dokładność osiągnięta została dzięki inercyjnemu i satelitarnemu (GLONASS i GPS) systemowi nawigacji (i, prawdopodobnie, zastosowaniu optycznego lub radarowego korektora).
W związku z tym niektórzy komentatorzy sugerują, że infrastruktura NATO zostanie wzięta na cel nie tylko przez rosyjskie „Iskandery” i „Kalibry”, ale także „Polonezy”, które już teraz trafiają na wyposażenie wojska na Białorusi.Według portalu belvpo.com, białoruskie „Polonezy” należy traktować na równi z rosyjskimi „Iskandeamir”. Możliwości tych systemów mogą się wzajemnie uzupełniać przy realizacji celów zintegrowanego ataku na cele przeciwnika.
Przy czym, w realiach europejskiego teatru działań wojennych, wydajność „Polonezów” będzie nawet kilka razy większa niż „Iskandera -M”, i praktycznie białoruskie rakiety mają możliwość starcia w proch całego potencjału militarnego przeciwnika w zasięgu 200 km i więcej.
Jak pisze Alesin, w hipotetycznej konfrontacji zbrojnej między Białorusią i Rosją a NATO, celami dla „Poloneza” może stać się baza lotnicza w Mińsku Mazowieckim, Dęblinie (Polska), Zokniai (Litwa) oraz Lielvarde Rezekne (Łotwa).
Białoruskie systemy pozwalają dosięgnąć stanowiska szybkiego reagowania NATO, poligony Nowa Demba, Ełk (Polska), Rukla i Pabrade (Litwa), na których możliwe jest rozmieszczenie jednostek sojuszu.
Jest też całkiem możliwe, że w świetle zmieniającej się sytuacji wojskowej i politycznej, Minister Obrony Białorusi będzie musiał skorygować swoje oświadczenie, że zapotrzebowanie rodzimych sił zbrojnych na „Polonezy” będzie niewielki. Wydaje się, że rosnący popyt zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny te systemy zmusi przemysł zbrojeniowy znacząco zwiększyć plany produkcyjne.
Kresy24.pl za naviny.by
4 komentarzy
mruwa
2 listopada 2016 o 14:07Polska musi mieć własną broń atomową !!!!!!!!!!!!!!!!!
I tak jak Izrael nie przyznawać się do jej posiadania . Jak najszybciej !
Putinowska swołocz musi wiedzieć , że odpowiemy jej tym samym !
Luk
2 listopada 2016 o 20:07Broń atomową plus silną obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową. Bawimy się w jakieś durne „obrony terytorialne” a tu się okazuje, że Łukaszenka może nas przykryć salwą ze swoich rakiet.
Systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej „Wisła” i „Narew” Polska powinna mieć „na wczoraj”.
chris
6 listopada 2016 o 12:31receptą jedyna chyba jest pojednanie i zaprzestanie wzajemnych walk natomiast gdyby to okazało się niemożliwe to pozostają systemy walki elektronicznej. Wyrzutnie Iskander czy inne nie zadziałają bez elektroniki i paraliż w tym miejscu sprawi, że staną się bezużyteczne
ktosik
1 lutego 2017 o 08:03A wiedzac ze zbliza sie konflikt wszystkie wojska beda dzielnie czekaly w swoich bazach? PRzeciez juz na kilka tygodni przed wybuchem konfliktu wszystkie wojska sa przesuwane w poblize linii frontu. Te rakiety moga zniszczyc puste koszary co najwyzej. Oczywiscie moga zniszczyc infrastrukture kraju, ale zawsze przy okazji Iskenderow i polonezow pisze sie o ich mitycznym ataku na bazy…