Białoruski prezydent postanowił, że byli wysokiej rangi urzędnicy, którym „noga się powinęła”, a więc skazani za korupcję, kradzież mienia państwowego i inne podobne przestępstwa, mogą się zrehabilitować i dalej pracować ku chwale ojczyzny – zamiast leniuchować na koszt podatników w koloniach karnych.
Skazany w 2014 roku na 6 lat kolonii karnej za łapówki i przekroczenie uprawnień służbowych, były zastępca prokuratora generalnego Białorusi Aleksandr Archipow jest jednym z tych, któremu Aleksaner Grigoriewicz dał kolejną szansę. Białoruski prezydent wyznaje zasadę, że nic tak nie wpływa na morale urzędnika jak odsiadka i grzechem byłoby nie wykorzystać doświadczonego urzędnika – pozwolić mu tkwić bezczynnie za murami.
26 stycznia br. Archipow został dyrektorem podupadającego kołchozu „Pietrowicze” pod Smolewiczami – 15 km od Mińska. Jak pisze portal BBC, jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia: dziewięć wiosek, cztery farmy bydła rogatego, 4,6 ha gruntów rolnych. Archipow ma sprawić, by dotowany przez państwo, nierentowny kołchoz zaczął przynosić zyski.
Wydaje się – pisze BBC, że lista osób, które tak jak Archipow zostaną wyciągnięte z „niebytu” została już sporządzona.
Podobny zabieg (jak z Archipowem_ zastosowano w rejonie krupskim (obwód miński), gdzie w styczniu tego roku, na stanowisko dyrektora kołchozu „Klenowicze” naznaczono byłego szefa czasznickiego komitetu wykonawczego.
Cztery miesiące przed tym, prokuratura generalna informowała o wszczęciu sprawy karnej przeciwko urzędnikowi z Czasznik, komitet śledczy wyjawił szczegóły zarzucanych mu czynów; chodziło min. o wyłudzenia. Czy sprawa zakończyła się procesem przed sądem? Media o tym nie informowały. Proces, o ile się odbył, został utajniony.
Podobnie jak w przypadku procesu byłego prokuratora Archipowa, latem 2014 roku. W oficjalnych doniesieniach o wyroku informowano o sześciu latach więzienia za nadużycia władzy i branie łapówek – szczegółów nie ujawniono. Wiadomo tylko o konfiskacie na rzecz skarbu państwa, należącej do prokuratora Skody Octavii i 20-gramowej sztabki złota.
Mówił zresztą o tym publicznie sam Łukaszenko, drwiąc sobie, że były prokurator próbował „oczyścić z zarzutów za sztabkę złota i butelkę koniaku” pewnego młodego człowieka, który po pijaku spowodował wypadek drogowy, w którym zabił swoją pasażerkę. „Cele po sąsiedzku (z ex-prokuratorem Arkchipowem – red.), zajęło szereg wysokich urzędników” – powiedział wówczas Łukaszenka.
Grzywną w wysokości 13 tysięcy dolarów za „niezgłoszenie przestępstwa” został ukarany wtedy Władimir Konoplew – były marszałek niższej izby parlamentu, niegdyś jeden z bliższych ludzi prezydenta.
Wszystkich „członków rządu przez więzienie należałoby przepuścić, żeby nauczyli się pracować” – proponował kilka lat temu Łukaszenka, chwaląc za wyniki w pracy na stanowisku dyrektora generalnego MAZ Aleksandra Borowskiego. Ten zanim został rzucony przez prezydenta na ratunek białoruskiego przemysłu motoryzacyjnego, spędził rok w areszcie. W momencie aresztowania stał na czele „Belneftechima”.
Potwierdzenie lojalności
„Historie z urzędnikami, którzy zostali ułaskawieni i „rzuceni na ratunek upadającej sprawy”, kojarzą mi się z karnymi batalionami z czasów II wojny światowej. Odpokutuj swoją winę przed Ojczyzną!” – mówi analityk Aleksander Kłaskouski, z którym rozmawiał dziennikarz BBC.
„Z jednej strony wydaje się, że w czasach kryzysu, ludzie tacy, rzuceni na zaniedbane podupadające rewiry ze skóry wyjdą, by udowodnić, że są do czegoś zdolni i godni rehabilitacji w oczach kierownictwa wyższego szczebla. A z drugiej zaś strony, miłośnicy wpychania ręki do państwowej kieszenie albo lubiący „brać w łapę” myślą tak: „aha, czyli w razie czego, mam szansę wywinąć się z więzienia – „Dalej jak do Kuszki nie wyślą” – mawiali oficerowie w czasach sowieckich” – konstatuje Kłaskouski.
Według obserwacji analityka, rząd ściśle monitoruje zachowanie urzędników, którzy popadli już raz w niełaskę. Jeśli zaczyna taki udzielać wywiadów niezależnej prasie, „spalił się” na kontaktach z opozycją – to już należy go już skreślić. Ci, którzy siedzą jak mysz pod miotłą, przeczekując gniew pana, po jakimś czasie znowu dostają stanowiska – jeśli nawet niższe, ale zawsze kierownicze. Co z tego, że w wyrokach sądów skazujących za przestępstwa korupcyjne zapisane jest, że na x lat (a czasem na zawsze) zakazuje się pełnienia stanowisk kierowniczych?
W białoruskim systemie, jak w wielu innych krajach niedemokratycznych, obowiązuje zasada: Przyjaciołom wszystko, wrogom kodeks karny.
„Wybrzmiewają piękne frazy, ale zasady stosuje się selektywnie. Dokąd jesteś wierny, pozwalają ci „brać według rangi”. Ale wiedz: kompromat na ciebie mamy, i jeśli okażesz się nielojalny, lub zaczynasz brać ponad miarę, to karząca ręka może spaść na ciebie” – mówi Kłaskouski.
Zarówno pociągnięcie do odpowiedzialności osoby, która znalazła się w rejestrze wyższych kadr Białorusi, jak i zwolnienie jej od przewidzianej prawem odpowiedzialności, może na Białorusi tylko dyktator – Łukaszenka.
„W białoruskich warunkach żaden urzędniczy bunt lub spisek nomenklatury – chociaż teoretycznie ponoć pojawiały się takie,- myślę, że jest niemożliwy, z bardzo wielu różnych powodów. System, który został stworzony przez Łukaszenkę, opiera się z jednej strony na wynagrodzeniach, w tym nieformalnych, dla tych, którzy służą wiernie. Z drugiej strony – na przykładnym karaniu tych, którzy wykazali nielojalność”- mówi ekspert.
Statystyki i rzeczywistość
Białoruś w ciągu roku przeskoczyła ze 119 na 107 miejsce w międzynarodowym „Indeksie Percepcji Korupcji”.
W 2015 roku na Białorusi zarejestrowano 1603 przestępstwa korupcyjne, czyli o ponad 17 proc. więcej niż w roku poprzednim, 2014 roku. Największy wzrost to przestępstwa zakwalifikowane jako nadużycie władzy i korupcja, najbardziej skorumpowany sektor wg. statystyk to opieka zdrowotna.
Kresy24.pl za bbc.co.uk/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!