Wśród zatrzymanych w niedzielę 1 listopada uczestników marszu na Kuropaty, jest wielu dziennikarzy relacjonujących akcję. Trzech z nich, to współpracownicy telewizji Biełsat.
Według niezależnych mediów, podczas brutalnego rozpędzania zatrzymani zostali min. operator Biełsatu Dmitrij Sołtan, i Artem Bogosławskij oraz reporter Dmitrij Krawczuk. Według świadka, który przebywał w tym samym komisariacie, Sołtan został pobity w milicyjnej więźniarce. OMON-owiec miał mu roztrzaskać na głowie kamerę.
W poniedziałek media niezależne donoszą, że zatrzymani wczoraj dziennikarze, zostali uznani za podejrzanych w sprawie karnej z artykułu 342 Kodeksu karnego, udział w masowych zamieszkach, co jest zagrożone karą od trzech do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Zatrzymani zostali także dziennikarze „Nowego Czasu”, Dmitrij Dmitriejew (mocno pobity przez OMON), Aleksander Zankowicz i Jana Trusiła.
Dmitriejew zdążył powiadomić żonę, że będzie sądzony nie jako dziennikarz, ale uczestnik protestu.
Z danych białoruskiej Prokuratury Generalnej wynika, że po wyborach prezydenckich na Białorusi z 9 sierpnia, za organizowanie masowych zamieszek i udział w nich, wszczęto dotąd ponad 500 spraw karnych.
Jak powiedział przedstawiciel Prokuratury Generalnej Andrej Siarbun, zdecydowana większość tych spraw jest związana z wydarzeniami w Mińsku.
Jego zdaniem, uczestnicy protestów coraz częściej stosują przemoc wobec funkcjonariuszy ochrony prawa.
„Zidentyfikujemy każdą osobę, która złamała prawo, i jej działania zostaną poddane odpowiedniej ocenie prawnej” – zapewnił Siarbun.
oprac. ba na podst. nashaniva.by
1 komentarz
Borys
2 listopada 2020 o 17:00Słusznie, identyfikujcie. Nie zapomnijcie tylko o tym co najmocniej zawinił fałszując wybory. Trzeba go zgarnąć i poddać ocenie prawnej jego przewinienia. Do roboty.