-Współpraca wojskowo-techniczna między Białorusią i Ukrainą została ograniczona ze względu na status Mińska jako platformy pokojowego rozwiązania konfliktu na Donbasie, oświadczył 31 stycznia przewodniczący białoruskiego Komitetu Przemysłu Zbrojeniowego (Goskomwojenpromu) Oleg Dwigalew, jego słowa cytuje agencja Interfax.Ukraina.
„Nasza współpraca z Ukrainą w tej dziedzinie została ograniczona. Nie możemy jej kontynuować, ponieważ musimy zrozumieć, że Białoruś jest przede wszystkim platformą dla rozwiązania konfliktu (w Donbasie – red.) My, (Państwowy Komitet Przemysłu Zbrojeniowego- red.) nie będziemy zadawać dodatkowych pytań, ani stwarzać żadnych problemów”, miał powiedzieć Dwigalew.
Białoruski urzędnik, odpowiedzialny za białoruski przemysł zbrojeniowy dodał tylko; „nie wolno dopuścić, by ta sytuacja (współpraca wojskowo-techniczna, – red.) w jakiś sposób została wykorzystane nie w naszych interesach”.
Przypomnijmy tylko, że tzw. czwórka normandzka, czyli grupa składająca się z przedstawicieli Ukrainy, Francji, Niemiec i Rosji, powołana w celu rozstrzygnięcia konfliktu we wschodniej Ukrainie, spotyka się w Mińsku od trzech lat, od 11 lutego 2015 roku. Dotychczas ten fakt w żaden sposób nie był traktowany jako przeszkoda we współpracy na linii Mińsk – Kijów.
Nikomu jak dotąd nie przeszkadza współpraca Białorusi z prorosyjskimi terrorystami na Donbasie. Według doniesień medialnych, choć wymiana handlowa między Białorusią i tzw. republikami ludowymi – doniecką i ługańską nie istnieje, są dowody na to, że Białoruś masowo wysyła do Doniecka i Ługańska swoje towary, a w białoruskich fabrykach produkuje się alkohol pod nazwami handlowymi firm, które finansują rebelię na wschodzie Ukrainy.
Jak długo Mińsk pozostanie miejscem negocjacji, trudno przewidzieć. Według prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, prezydent USA Donald Trump rzekomo zaproponował mu podczas rozmowy w cztery oczy, by wyprowadzić miejsce negocjacji w sprawie rozwiązania konfliktu z Mińska, być może do Astany.
Tymczasem ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin uważa, że rezultaty negocjacji Trójstronnej Grupy Kontaktowej w sprawie uregulowania sytuacji w Donbasie zależą od dobrej woli stron, a nie od miejsca ich prowadzenia.
Ukraiński dziennikarz Mirosław Gaj, specjalizujący się w tematyce wojskowej przekonuje, że zerwanie współpracy to sygnał, że Białoruś przygotowuje się do wojny z Ukrainą.
– Łukaszence nie wolno ufać, pisze Gaj na swoim profilu na Facebooku. – Wszystko zmierza w kierunku wielkiej wojny. Na Białorusi Ukraińcy kupowali przyrządy celownicze PSO-1 i 2, urządzenia termowizyjne i noktowizory. Ponadto Białorusini produkują dowodzenia obroną przeciwlotniczą i powietrzną . „Stugna” (pociski przeciwpancerne Stugna – red.) również została opracowana wspólnie z Białorusinami – jest to późniejsza wersja kompleksu przeciwpancernego Skif.
Ukraińcy korzystali również z usług Białorusi przy naprawie śmigłowców. Białoruś eksportowała na Ukrainę paliwo dla lotnictwa.Ukraińcy kupowali też trochę silników i skrzyń biegów.
To jest to zdrada.
Wiele razy pisałem, że nie można ufać Łukaszence. Że manewry „Zapad-2017” to nic innego jak ściąganie sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej pod ukraińskimi północnymi granicami.
Teraz – zaprzestanie sprzedaży sprzętu wojskowego na Ukrainę i zamrożenie współpracy.
To wszystko jest systematycznym przygotowaniem do wielkiej wojny, wojny która już trwa – napisał Mirosław Gaj.
Kresy24.pl/AB
2 komentarzy
Filip Kostrzewa
5 lutego 2018 o 15:11Bardziej niż Prosienki ufam głowie Łukaszenki
Filip Kostrzewa
5 lutego 2018 o 15:12Prosienko okazał się ostatnio ociężały intelektualnie – wbił Polsce nóż w plecy za to, że jej obywatele domagają się rozpropagowania prawdy o szwabskich obozach zagłady