Wbrew kategorycznym oświadczeniom Kijowa i wprowadzonym przez Ukrainę sankcjom, współpraca tego kraju z Federacją Rosyjską w sektorze obronnym wzrosła o 72 proc. Mówił o tym w lokalnej telewizji ZIK lider „Swabody” Oleg Tiahnybok, powołując się na oficjalny ukraiński Komitet Statystyczny.
– Według ukraińskich statystyk, w 2016 roku Ukraina była największym partnerem handlowym Federacji Rosyjskiej zarówno pod względem eksportu jak i w importu. Ponadto, Ukraina handluje nawet z samozwańczą władzą na terytoriach okupowanych… W 2016 roku, według Państwowego Komitetu Statystycznego, nastąpił wzrost o 72 proc. w zakresie usług wojskowych zrealizowanych przez Ukrainę na rzecz Federacji Rosyjskiej – powiedział Tiahnybok.
Słowa Tiahnyboka oczywiście można byłoby potraktować jako kolejny atak histerii politycznej, jednak doniesienia innych źródeł potwierdzają je. Kilka dni temu deputowany Werchownej Rady, koordynator grupy „Opór Informacyjny” Dmitrij Tymczuk zauważył, że ukraiński przemysł zbrojeniowy jest w stanie zaspokoić potrzeby rodzimej armii zaledwie w 40 proc., co sprawia, że gdzie indziej musi ona szukać źródeł komponentów do naprawy uszkodzonego podczas walk sprzętu. Według niego, to właśnie Rosja często okazuje się jedynym dostawcą, bo pozostała nim jeszcze od czasów radzieckich. A ponieważ obecnie obowiązuje zakaz handlu z Rosją, ukraińskie zakłady zbrojeniowe zmuszone są zakupywać części z Rosji przez pośredników.
– A my krzyczymy o „zdradzie”, kiedy nasze fabryki kupują rosyjski sprzęt albo części zamienne. Znam takie przypadki. Tak, ja też na początku byłem bardzo oburzony, aż zacząłem się zagłębiać – powiedział Tymczuk.
Tak więc pomimo faktu, że Ukraina ze wszech możliwych trybun nie nazywa Rosji inaczej jak „państwem agresorem”, pozostaje jej największym partnerem handlowym. Według Państwowej Służby Statystyki Ukrainy, wielkość dwustronnego handlu między Ukrainą a Federacją Rosyjską w 2016 roku wynosiła 8 miliardów 740 milionów dolarów: eksport ukraińskich towarów do Federacji Rosyjskiej – 3 miliardy 591 milionów dolarów (25,6 proc. mniej niż w 2015), rosyjski import zmniejszył się o 31,3 proc., ale nadal wynosił 5 mld 148 mln. dolarów.
Według Federalnej Służby Celnej Rosji, obroty handlu zagranicznego między Rosją a Ukrainą wyniosły w styczniu 2017 roku 644,6 miliony dolarów, czyli prawie o 50 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku 2016 roku.
Według rosyjskiego urzędu, w styczniu Federacja Rosyjska wwiozła na Ukrainę towary na łączną sumę 370,5 mln dolarów (wzrost o 27 proc.), z Ukrainy do Federacji Rosyjskiej – na 274,1 mln dolarów (wzrost dwukrotny). Udział Ukrainy w całości obrotów handlu zagranicznego Rosji w styczniu wzrósł do 1,7 proc., w porównaniu ze wzrostem o 1,6 proc. rok wcześniej. Czy to nie nazbyt wiele dla kraju, który przez oficjalny Kijów nazywany jest „agresorem”?
Ale najważniejsze, to import i eksport produktów wojskowych. Okazuje się, że Kijów, prowadząc wojnę przeciwko republikom Donbasu, z naruszeniem umów mińskich wydaje na walkę nie tylko środki uzyskane z „pokojowego eksportu”, ale otrzymuje również od Rosji produkcję, dzięki której remontuje sprzęt wojskowy.
Nie jest tajemnicą, że zaporoskie przedsiębiorstwo „Motor Sicz” nadal nieformalnie wysyła do Rosji swoje produkty, ponieważ rosyjska produkcja silników do śmigłowców VK-2500 i TV7-117 B nie pokrywa zapotrzebowania.
Wiadomo, że z „Motor Sicz”, w styczniu 2017 roku pojechało do Rosji 16 turboodrzutowych silników typu TV3-117 , a w lutym o 36 więcej, na łączną sumę ponad 32 miliony dolarów. W marcu wyeksportowane kolejne 40 takich agregatów na kwotę 26,5 milionów dolarów.
„Nie sądzę, że komponenty dla samolotów wojskowych zostały dostarczone z Rosji. Inną rzeczą jest to, że mogły zostać sprzedane Kijowowi via kraje sąsiednie, ponieważ MiG-29 mają Białorusini i Kazachowie”- uważa redaktor naczelny czasopisma ”Eksport broni” Andriej Frołow.
„Jeśli chodzi o zakupy podzespołów i części przez te kraje w celu odsprzedaży na Ukrainę, nie jest to takie proste. Istnieje tzw. certyfikat użytkownika końcowego: Przy każdej dostawie kupujący prosi sprzedającego o pozwolenie na reeksport. Jest oczywiste, że żadne czujniki nie są na każdym sprzęcie montowane, ale jeśli wyjdzie na jaw, że ktoś odsprzedaje jakieś agregaty lub urządzenia na Ukrainę, kupując je od Rosji rzekomo dla siebie, to będzie wielki skandal” – podsumowuje Frołow.
O przepływie broni z Rosji na Ukrainę przez Białoruś mówi też inny ekspert – zastępca Dyrektora Instytutu Analiz Politycznych i Wojskowych Aleksander Kramczychin.
„Handel z Ukrainą w segmencie wojskowym jest kontynuowany, i to jest oczywiste. Poprzez Kazachstan – w mniejszym stopniu. Ale przez Białoruś jak widać, produkcja wojskowa płynie szerokim strumieniem w obu kierunkach”- powiedział Kramczychin. Według niego, „certyfikatem użytkownika” nikt nie zawraca sobie głowy, ani na Białorusi ani na Ukrainie.
Kresy24.pl/svpressa.ru
6 komentarzy
Japa
13 czerwca 2017 o 16:35W tym jest logika. Po co finansować dostawy sprzętu do Donbasu? Można go sprzedać Ukrainie, a bojownicy zdobędą ten sprzęt. Będą mieli , funkiel nówki, za darmo.
gegroza
13 czerwca 2017 o 22:57Czyli od lat nic się nie zmienia – biznes jest biznes
Basia
14 czerwca 2017 o 07:29Ukraińcy powinni zerwać wszelkie kontakty z „krajem agresorem”. Do tego czasu nie powinni dostać żadnej pomocy z Polski ani inego zachodniego kraju.
jubus
14 czerwca 2017 o 07:46Niezłe jaja.
Arek
14 czerwca 2017 o 19:46Oni tworzyli jeden organizm gospodarczy ? czy będą mieli jeszcze wolę to zmieniać i jak długo ?czy Polacy mogą robić z nimi interesy w przemyśle wojskowym też
SyøTroll
20 czerwca 2017 o 08:09Kijowski „proeuropejski” Mordor łże nazywając pacyfikację, przy użyciu własnej armii, własnej ludności, o odmiennych od rządowych preferencjach politycznych, „obroną” „przed obcą agresją”. Nie chce zrozumieć, że psuje tym opinię „umiłowanej i upragnionej unii”. Chyba że ta ostatnie zdecyduje się na odejście od dotychczas głoszonych wartości, jako przestarzałych i nieprzystających do obecnie uprawianej przez nią polityki.