Międzynarodowa grupa dziennikarzy śledczych Bellingcat we współpracy z rosyjskim portalem śledczym The Insider ustaliła, że w skład grupy, która otruła pisarza Dmitrija Bykowa w kwietniu 2019 roku, wchodzili co sami funkcjonariusze rosyjskiej bezpieki, którzy brali udział w zamachu na życie lidera rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego.
Dmitrij Bykowa to znany rosyjski poeta, prozaik, a także literaturoznawca, np. jest biografem wybitnego rosyjskiego pisarza i noblisty Borysa Pasternaka. W jego twórczości są wiersze i teksty satyryczne krytykujące obecną władzę w Rosji.
W kwietniu 2019 roku Bykow doznał zapaści i trafił do szpitala. Przeżył, prawdopodobnie został otruty substancją paraliżującą nerwy, być może z grupy nowiczok.
Jak podają Bellingcat i The Insider, funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji rozpoczęli śledzenie Bykowa co najmniej rok przed otruciem. Udało się to odtworzyć z danych linii lotniczych. Na przykład w maju 2018 roku, gdy pisarz leciał z Moskwy do Ufy na wykład, tym samym rejsem lecieli też oficerowie drugiego wydziału FSB – Władimir Paniajew (używający dokumentów na swoje nazwisko) i Walerij Suchariew z dokumentami na nazwisko Nikołaj Gorochow.
Jak czytamy, Bykowa próbowano otruć 13 kwietnia 2019 roku w Nowosybirsku, gdzie przyjechał, by czytać tekst w konkursie dyktanda. Rankiem tego dnia pisarz ze swoją żoną Jekateriną Kiewchiszwili wylądowali na lotnisku w Nowosybirsku, po czym zameldowali się w miejscowym hotelu „Domina”, który został opłacony przez organizatorów konkursu. W tym samym czasie w mieście byli Paniajew i współpracownik instytutu kryminalistyki FSB Iwan Osipow.
Konkus „Totalne dyktando” odbył się tego samego dnia w kinie „Pobieda”. Bykow z żoną wyruszyli do kina kilka godzin po przybyciu do hotelu. Konkurs miał być transmitowany na żywo. Jak czytamy, truciciele dzięki temu mieli kontrolę nad sytuacją- wiedzieli gdzie przebywają Bykow i Kiewchiszwili i mogli spokojnie działać w pokoju hotelowym.
Dziennikarze śledczy twierdzą, że trucizna została najprawdopodobniej umieszczona na ubraniu Bykowa, które pozostawił w hotelu. Przypuszczają, że w ciągu kolejnych dwóch dni pisarz nie zakładał tych ubrań i czuł się normalnie. Ale 16 kwietnia poczuł się źle w samolocie, tuż przed jego wylotem do Ufy, gdzie miał dawać wykład.
U Bykowa stwierdzono symptomy podobne do tych, które stwierdzono w sierpniu zeszłego roku u Nawalnego. „Samolot dopiero zaczynał odlatywać, gdy Dmitrij zaczął wymiotować, ciężko oddychał i pokrył się grubymi kroplami poty. Z każdą chwilą coraz bardziej się „wyłączał” – zasłaniał oczy i opuszczał głowę, ale nie tracił przytomności, reagował na słowa. Po jakimś czasie położył się na podłodze w przejściu” – czytamy w tekście.
Bykow został przewieziony do szpitala, wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną, a potem przetransportowany do szpitala w Moskwie. Badania laboratoryjne wykazało, że miał wysoki poziom glukozy, ketony w moczu i podwyższony podwyższoną amilazę. Był leczony objawowo.
Pisarz odzyskał przytomność 21 kwietnia i jeszcze przez pewien czas był stanie dezorientacji, podobnym do tego, jaki miał Nawalny.
Jeszcze potem, gdy Bykow odzyskał kontrolę nad swoją świadomością i swoim ciałem i zaczął znowu się wypowiadać, mówił o tym, że został otruty.
Oprac. MaH, tvrain.ru, bellingcat.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!