Toomas-Hendrik Ilves, prezydent Estonii w latach 2006-2016, wygłosił w Warszawie mocne przemówienie podczas uroczystości wręczenia nagrody „Rycerz Wolności” rosyjskiemu politykowi Aleksiejowi Nawalnemu.
Większa część wystąpienia byłego przywódcy tego bałtyckiego kraju poświęcona była jednak Zachodowi, którego politykę Ilves bezlitośnie krytykował:
– Historia Nawalnego nie jest nowa. W dziesięcioleciach poprzedzających upadek komunizmu historia ta wciąż się powtarzała. Josif Brodski, Natan Szaranski, Aleksander Sołżenicyn, Andriej Sacharow i setki innych byli prześladowani w prawdziwym Mordorze tamtych czasów – ZSRR.
Pojawiają się jednak nowe niuanse. W tamtych latach, gdy byłem jeszcze młodym badaczem-analitykiem, a następnie szefem estońskiej rozgłośni Radia Swaboda, my na Zachodzie mieliśmy przynajmniej poczucie moralnego prawa, by stawić czoła ciemnym siłom sowieckim – na poziomie rządów, parlamentów i forów międzynarodowych.
Paradoksalnie, ta moralna klarowność była ideologicznie umacniana przez samych Sowietów, którzy konsekwentnie podtrzymywali antykapitalistyczne stanowisko. Nie do pomyślenia było, by komisarze Stalina czy członkowie Biura Politycznego Breżniewa kupowali sobie wille na Riwierze, narciarskie chateau w St. Moritz, mieszkania w drapaczu chmur należącym do amerykańskiego prezydenta czy doki dla swoich stumetrowych jachtów w St Tropez lub Pireusie.
Dla nas przyjmowanie pieniędzy od struktur totalitarnych jednoznacznie oznaczałoby albo łapówkarstwo, albo szpiegostwo – i w obu przypadkach pociągałoby za sobą sankcje karne i wymuszoną publiczną cenzurę” mówił Toomas-Hendrik Ilves.
Jak powiedział były prezydent Estonii, dziś liberalno-demokratyczny Zachód utracił to moralne prawo, stając się wspólnikiem przestępców, w istocie zjednoczonym z wrogami wolności, wrogami edukacji, rządów prawa i praw człowieka.
„Staliśmy się wspólnikami upadku Rosji, która rozpada się pod ciężarem kradzieży i korupcji – ale to przybliża nasz koniec… liberalnego Zachodu”.
Były prezydent podkreślił, że chcąc szczerze uznać wysiłki takic ludzi jak Nawalny, trzeba przede wszystkim zdecydowanie przeciwstawić się procesowi rozkładu, który jest w pełnym rozkwicie na liberalnym Zachodzie.
„Ten smród rozkładu pochodzi od naszych skorumpowanych polityków i partii politycznych, od naszych naiwnych i chciwych rządów, a nawet prestiżowych uniwersytetów z wielowiekową tradycją. Pochodzi z biznesu, który stawia interesy zysku daleko ponad wartościami sprawiedliwości, prawdy i wolności. Pochodzi od bankierów, prawników i finansistów, którzy są zawsze gotowi do prania brudnych pieniędzy i brudnej reputacji. To zepsucie jest naszym zepsuciem! – co pozwala zarówno bojarom kremlowskim, jak i innym podobnym reżimom kontynuować bezkarne rabowanie i zabijanie”.
Przypomniał ukuty przez siebie termin „szrederyzacja” (Gerhard Schroeder w czasie swojej kadencji kanclerza RFN był de facto sojusznikiem Władimira Putina, za co po przegranej kolejnych wyborach został wynagrodzony wysoko płatnymi stanowiskami – najpierw w konsorcjum kontrolowanym przez Gazprom, a następnie w Rosnieft. W tym kontekście wymienił kilka nazwisk zachodnich polityków, którzy w zamian za korzyści majątkowe postawili z Kremlem;
„Wyliczenie wszystkich przejawów korupcji w zachodniej praktyce zajęłoby nie godzinę, ale dni, tygodnie i całe lata. (…) Albo weźmy choćby Austrię, która zablokowała sankcje w Radzie Unii Europejskiej, które uniemożliwiłyby Raiffeisenbank, największemu wierzycielowi dyktatora Łukaszenki, dalsze finansowanie tego przerażającego reżimu.
Kończąc przemówienie Toomas-Hendrik Ilves sparafrazował Lenina;
„Wszyscy oni, kupują linę, na której zostaną powieszeni przez autokratów.
„Powtarzam: to my, Europejczycy, zostaniemy powieszeni na tej linie, nie oni”.
Opr. ba
fot. Wikipedia
1 komentarz
Paweł
12 października 2021 o 15:01Nic dodać nic ująć, strzał w dziesiątkę