
Collage / fot: Focus
Chyba nawet rosyjskie służby straciły rachubę, które rafinerie Ukraińcy już im spalili, które są zamknięte na remont, a które czekają na kolejny nocny nalot. W Rosji zaostrza się kryzys paliwowy. Tym razem na celowniku znalazł się Astrachań.
Ukraińskie drony całkowicie sparaliżowały – prawdopodobnie na długo – kolejną rosyjską rafinerię. Tym razem uderzyły w zakład Gazpromu w Astrachaniu, wywołując tam 22 września duży pożar. Instalacja jest zniszczona. Rafineria o rocznej mocy przerobowej 3 mln ton całkowicie wstrzymała produkcję paliw – donosi Reuters.
“Pożar buszował tam długo. W najbardziej optymistycznym wariancie remont potrwa kilka tygodni, w gorszym – nawet do końcu roku” – przyznają cytowane przez agencję źródła w rosyjskim sektorze energetycznym. Oficjalnie Gazprom w ogóle nie udzielił Reutersowi odpowiedzi.
Rosyjska giełda paliw w Petersburgu zaprzestała handlu benzyną z Astrachania, a zaledwie tydzień przedtem – tamtejszym olejem napędowym. Okazało się bowiem, że niezależnie od nalotu dronów i pożaru, w rafinerii w Astrachaniu doszło też do poważnej awarii.
Poprzedni atak ukraińskich bezzałogowców na ten zakład miał miejsce 3 lutego tego roku. Remont trwał aż do końca sierpnia, ale zaledwie rafineria zdążyła ponownie ruszyć, znowu oberwała.
“Problem z rosyjskimi rafineriami polega na tym, że mimo, iż budowano je w różnym czasie, zawansowane instalacje niemal zawsze były importowane z Zachodu. Teraz z powodu sankcji Rosjanie nie są w stanie ich sprowadzać, a rosyjski przemysł nie nauczył się sam takich urządzeń produkować” – ocenia ekspert Oleg Biełokołosow.
Według niego, mimo że reżim Putina utajnił niemal wszelkie możliwe dane ekonomiczne, o prawdziwej sytuacji rosyjskiej energetyki i przemysłu można wnioskować na podstawie różnych symptomów pośrednich.
“Długie przestoje samochodów, strata czasu, spóźnienia i spowodowany nimi spadek wydajności, komplikująca się logistyka, przerwy w dostawach towarów – to wszystko ma skumulowany negatywny wpływ na gospodarkę” – podkreśla ekspert.
Co prawda, jego zdaniem, nie doprowadzi to jakiegoś nagłego wybuchu społecznego w Rosji, ale “potencjał wściekłości” w narodzie narasta. Działa kilka czynników na raz: straty ludzkie na froncie, coraz częstsze przerwy w dostępie do Internetu, paraliże lotnisk i połączeń kolejowych, zamordystyczna cenzura i teraz to najgorsze – brak paliw.
“Rosja to ogromny kraj, gdzie wszystko trzeba daleko dowozić. Jeśli kłopoty z benzyną będą coraz bardziej opóźniać zaopatrzenie w żywność, leki i towary przemysłowe, to ludzie zaczną reagować gniewem, nawet mimo strachu przed represjami, bo po prostu nie da się dalej normalnie żyć” – przewiduje Biełokołosow.
“Warto przypomnieć, jak w czasie II wojny alianci zaczęli niemal codziennie bombardować niemieckie rafinerie, najpierw w Rumunii i na Węgrzech, a potem bezpośrednio w III Rzeszy. W pamiętnikach ówczesnego niemieckiego ministra uzbrojenia Alberta Speera czytamy, że gdy zniszczono ostatnią z nich, zameldował on Hitlerowi, iż wojna jest już faktycznie przegrana” – przypomina ekspert.
Zobacz także: Główna propagandzistka umiera na raka!
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!