Protesty przeciwko dyktaturze Aleksandra Łukaszenki, które na skalę bezprecedensową w historii niepodległej Białorusi przetoczyły się minionej jesieni przez ten kraj, zostały brutalnie stłumione, co jednocześnie spowodowało pierwszy poważny konflikt dyktatora z dominującą w kraju wspólnotą chrześcijańską – pisze Andrzej Pisalnik.
Do sierpnia 2020 roku dwa największe na Białorusi kościoły chrześcijańskie – prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego (80 proc. od ogółu chrześcijan) i rzymskokatolicki (ok. 15 proc.) w swoim nauczaniu społecznym ostentacyjnie unikały krytycznego oceniania działań władzy, nawet jeśli działania te godziły w interesy wiernych.
Wybory prezydenckie, które odbyły się 9 sierpnia 2020 roku, pokazały jednak, że ważnym czynnikiem, stanowiącym o dojrzewaniu obywatelskim białoruskiego społeczeństwa, jest odradzająca się tożsamość chrześcijańska.
Już podczas kampanii wyborczej wśród wiernych katolickich na Białorusi powstała oddolna inicjatywa pt. „Katolik nie fałszuje”. Miała przemówić do sumienia katolików, zasiadających w komisjach wyborczych i przypomnieć, że składanie fałszywego świadectwa jest grzechem. Tak oczywisty imperatyw, chętnie podtrzymali i nagłośnili podczas kazań w kościołach katoliccy księża. Później podobna inicjatywa pojawiła się w środowisku wiernych kościoła prawosławnego.
Po ogłoszeniu przez reżim Łukaszenki fałszywych wyników wyborów, w kraju doszło do masowych protestów. Tysiące aresztowanych, setki okaleczonych i pierwsze ofiary śmiertelne wśród protestujących stały się chwilą prawdy dla kościelnych hierarchów, zarówno prawosławnych, jak i katolickich.
Zwierzchnik Kościoła katolickiego na Białorusi, arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, do tej pory zachowujący się względem władzy bardzo ostrożnie i ważący słowa, jednoznacznie potępił nieuzasadnioną przemoc, a nawet poprosił o spotkanie z ministrem spraw wewnętrznych Białorusi, żeby przekonać go do niestosowania przemocy wobec protestujących. Arcybiskup także publicznie wyraził swój stosunek do represji, modląc się obok aresztu, do którego masowo zwożono protestujących.
Łukaszenkę, wyraźnie rozzłościła postawa katolickiego hierarchy. Dyktator w sposób niezwykle perfidny zemścił się na nim. Pod koniec sierpnia, wracając z Polski, abp Kondrusiewicz nie został wpuszczony na Białoruś pod zmyślonym zarzutem – nieposiadania białoruskiego obywatelstwa. Ponadto został przez Łukaszenkę publicznie oskarżony o to, że wyjeżdżał do Warszawy po instrukcje, dotyczące organizowania na Białorusi zamieszek i podżegania ludzi do buntu.
Na przymusowym wygnaniu katolicki metropolita przebywał do Wigilii Bożego Narodzenia. Dopiero zabiegi watykańskiej dyplomacji sprawiły, że Łukaszenka zgodził się na powrót abp Kondrusiewicza do kraju. Ceną za to ustępstwo była rezygnacja hierarchy ze stanowiska metropolity mińsko-mohylewskiego, którą papież Franciszek przyjął w związku z osiągnięciem przez arcybiskupa 75 roku życia. Decyzja zapadła 3 stycznia, w dniu 75. urodzin Kondrusiewicza. Tego samego dnia papież mianował na administratora apostolskiego sede vacante archidiecezji mińsko-mohylewskiej starszego od Kondrusiewicza białoruskiego biskupa Kazimierza Wielikosielca. „Papież Franciszek zrobił to z jezuicką precyzją” – zjadliwie skomentował na facebooku kadrową decyzję, dokonaną przez Stolicę Apostolską, solidaryzujący się z prześladowanymi na Białorusi katolikami prawosławny duchowny Aleksander Szramko.
Podczas protestów przeciwko dyktaturze represje dotknęły na Białorusi nie tylko katolików. Według danych białoruskiej inicjatywy społecznej „Chrześcijańska wizja”, która prowadzi monitoring prześladowań wyznawców chrześcijaństwa na Białorusi, po wyborach prezydenckich za udział w protestach przeciwko fałszerstwom wyborczym i milicyjnej przemocy bądź za wspieranie ofiar represji byli prześladowani księża oraz wierni wszystkich, działających w kraju wyznań chrześcijańskich, najczęściej – prawosławni i katolicy.
Łukaszence naraził się nawet były już egzarcha moskiewskiego patriarchy na Białorusi, metropolita Paweł, który pod presją władz zrezygnował ze stanowiska zwierzchnika Białoruskiego Kościoła Prawosławnego. Przewinienie hierarchy, który w pierwszych dniach po wyborach, w ślad za swoim przełożonym, moskiewskim patriarchą Cyrylem, złożył Łukaszence gratulacje z okazji wygranych wyborów, polegało na tym, że później w rozmowie z wiernymi, żałował, że gratulacje złożył. Ponadto metropolita Paweł odwiedził w szpitalu ofiary milicyjnej przemocy i potępił jej sprawców. Na mocy wymuszonej przez władze decyzji na czele Białoruskiego Kościoła Prawosławnego stanął biskup Beniamin.
Nowy metropolita prawosławny, wezwany w listopadzie na rozmowę do Łukaszenki, pokornie słuchał jak dyktator ubliża wciąż przebywającemu wówczas na wygnaniu arcybiskupowi Kondrusiewiczowi, który miał „wyjechać do Polski, aby się przekonsultować, jak należy niszczyć kraj”. Metropolita Beniamin nie przerwał dyktatorowi również wtedy, kiedy ten skarżył się na Kościół katolicki, że sprowadza na swoje nieobsadzone proboszczami parafie na Białorusi księży z Polski, która, będąc krajem katolickim, krytykuje przecież białoruskie władze.
Dywagacje o niewdzięcznych katolikach, uzależnionych od wpływów Polski, wyglądały jak próba wywołania u prawosławnego hierarchy poczucia dezaprobaty wobec kościoła katolickiego.
Pierwsze decyzje kadrowe nowego egzarchy moskiewskiego patriarchy niestety wyglądały jakby były inspirowane rozmową z Łukaszenką. Ze stanowiska rzecznika Białoruskiego Kościoła Prawosławnego odwołany został protojerej Sergij Lepin, który wkrótce po zmianie zwierzchnika Egzarchatu Białoruskiego, potępił na Facebooku niewpuszczanie na Białoruś arcybiskupa Kondrusiewicza i wyraził niepokój z powodu tego, że pewne siły mogą wykorzystać osłabienie wspólnoty katolickiej na Białorusi do napięcia sytuacji międzywyznaniowej.
Na szczęście wśród wiernych i księży prawosławnych na Białorusi bratni stosunek do katolików jest dosyć powszechny.
„Bardzo chce się wierzyć, że bezprawna i w istocie swojej niemoralna decyzja o niewpuszczeniu metropolity Tadeusza Kondrusiewicza na Białoruś zostanie wkrótce cofnięta” – napisał na facebooku inny duchowny prawosławny – protojerej Georgij Roj z Grodna. Swoją solidarność z krzywdzonymi przez państwo katolikami ojciec Georgij wyraził również, uczestnicząc we Mszy świętej w grodzieńskiej katedrze katolickiej w intencji powrotu metropolity Kondrusiewicza na Białoruś.
Modlitwy ekumeniczne z udziałem katolików, prawosławnych i wiernych innych wyznań chrześcijańskich w intencji zaprzestania przemocy oraz powrotu do kraju arcybiskupa Kondrusiewicza odbywały się w czasie wygnania katolickiego hierarchy w wielu miejscach.
Księża różnych wyznań często publicznie demonstrowali solidarność ze współobywatelami, prześladowanymi za udział w protestach przeciwko przemocy i dyktaturze. Tak się stało, na przykład, kiedy na rozprawę sądową grodzieńskiego lekarza Aleksandra Cylindzia przybyli księża trzech wyznań: prawosławny, katolicki oraz luterański.
Wśród prawosławnych hierarchów najbardziej zdecydowanie potępił przemoc, stosowaną przez władze wobec protestujących, arcybiskup grodzieński i wołkowyski Artemij.
Podczas kazania, wygłoszonego w grodzieńskiej katedrze prawosławnej, grzmiał pod adresem rządzących: – Podnieśliście rękę na Chrystusa! Postępujecie wbrew Ewangelii! Nie będzie dla was za to przebaczenia! A wasza sprawa nie przetrwa!
Kazanie arcybiskupa Artemija doczekało się reakcji nowego zwierzchnika białoruskiego prawosławia. Egzarcha Beniamin skierował na imię grodzieńskiego hierarchy oficjalne zawiadomienie o tym, że Białoruski Kościół Prawosławny otrzymał od władzy państwowej ostrzeżenie, a w przypadku wystosowania kolejnego grozi mu cofnięcie rejestracji na Białorusi.
Groźba likwidacji Egzarchatu Patriarchatu Moskiewskiego na Białorusi wygląda jak głupi żart i może świadczyć o bezradności białoruskiego dyktatora wobec konfliktu z rozbudzoną świadomością chrześcijańską Białorusinów, którzy domagają się podmiotowego traktowania przez władze we własnym państwie. Z ostrożną, ale zdecydowaną krytyką władz Białorusi, niemogących zażegnać kryzysu społeczno-politycznego w kraju wystąpił ostatnio patriarcha moskiewski i całej Rusi Cyryl.
– Stąd nasz apel do Białorusi (…) wszystkie pytania należy rozwiązywać pokojowo. A, skoro pytania istnieją, należy je rozwiązywać i – to jest już apel do białoruskich władz – nie można z tym zwlekać, gdyż powoduje to napięcie społeczne. Do mądrego omówienia problemów potrzebne są instrumenty, które pozwolą znaleźć konkretne rozwiązania – oświadczył kilka dni temu na antenie telewizji „Rossija1” moskiewski patriarcha.
Andrzej Pisalnik
fot. Andrzej Poczobut
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!