Jak wygląda aktualna sytuacja społeczno-polityczna na Białorusi, jakie są nastroje w społeczeństwie, czym różni się trwająca obecnie kampania wyborcza (wybory prezydenckie odbędą się 9 sierpnia) od poprzednich i jak należy oceniać represyjne działania władz białoruskich wobec oponentów politycznych, o tym w rozmowie z portalem spring96.org szef Centrum Praw Człowieka „Wiasna” i były więzień polityczny Aleś Bialacki.
Aleś Bialacki zauważa, że w ostatnich tygodniach obserwuje się niezwykłe wzmożenie w życiu społeczno-politycznym na Białorusi, którego nie było nigdy przedtem w kampaniach przed wyborami prezydenckimi;
Tradycyjna opozycja demokratyczna, która była głównym rywalem Łukaszenki w poprzednich wyborach, całkowicie wyczerpała się w 2015 r. Jej miejsce zajęli podstawieni sparing partnerzy, którzy mieli grać w wyborach według zasad zespołu prezydenckiego. Rezultat tej gry był do przewidzenia, bez większych strat dla obu stron. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że obecna kampania prezydencka odbędzie się według tego schematu, że będzie imitacją wyborów, które zakończą się triumfem rządzącej kasty.
„Jak się jednak okazało, w znacznej części białoruskiego społeczeństwa dojrzała wielka potrzeba zmian. Zła sytuacja ekonomiczna, skromne zarobki, brak perspektyw rozwoju, całkowita duszność we wszystkich sferach życia zmuszają ludzi, nawet tych, którzy nie są w żaden sposób związani z polityką, do szukania jakiegoś wyjścia. Ponadto kompromitacja władz w walce z epidemią koronawirusa, niedawna bezsensowna parada, i korupcja na najwyższym szczeblu pokazały ogółowi społeczeństwa, jak dzisiejszy prezydent oderwał się od realnego życia w ciągu tych 26 lat rządów.
Pojawienie się nowych ludzi, którzy wcześniej nie byli związani z tradycyjną opozycją, którzy wyrazili chęć uczestnictwa w kampanii prezydenckiej, spowodowało zamieszanie wśród władz i prawdziwą sensację w społeczeństwie, silny wzrost nadziei na możliwe zmiany. Widocznym dowodem pragnienia ludzi do zmiany były długie kolejki do osób zbierających podpisy (na listach poparcia kandydata – wymagane przez Centralną Komisję Wyborczą – red.). Czegoś podobnego nigdy wcześniej nie było”.
„Kiedy obecny prezydent zdał sobie sprawę, że sprawa z wyborami nabiera poważnego rozmachu, wszyscy słyszeliśmy: „Tego kraju oni nie zdobędą!”
„Przy czym trzeba powiedzieć, że nowi liderzy opinii publicznej przeszli długą drogę w ciągu tego miesiąca – od ludzi niedoświadczonych w politycznych bojach do ludzi wrażliwych na nastroje społeczne i wciąż wsłuchujących się w nie. Myślę, że żaden z nich nie spodziewał się, że ciosy skierowane przeciwko nim przez władzę będą tak silne. Mieli nadzieję na co najmniej cywilizowane zasady gry. Ale kiedy obecny prezydent zdał sobie sprawę, że sprawa z wyborami nabiera poważnego rozmachu, wszyscy usłyszeliśmy: „Tego kraju oni nie zdobędą!”.
Posypały się represje wobec jego rywali. Siergiej Tichanowski już na początku nie został zarejestrowany i wkrótce wylądował w więzieniu. Za kratkami znalazło się najbliższe grono bankierów i biznesmenów, z którymi pracował Wiktor Babaryko. Jemu też otwarcie grożą więzieniem. Presja wywierana jest również na Walerego Cepkało.
Wybrzmiewają zarzuty, że alternatywni kandydaci są wspierani przez rosyjskich oligarchów, niemalże wspiera ich oficjalna Moskwa.
„Tylko pokażcie na to żelazne dowody i zastanówcie się, co za Państwo Związkowe budowaliście przez 20 lat i jakiego macie sojusznika, który w niezależnym kraju promuje swoich ludzi na fotel prezydenta” – oburza się Bialacki.
Nowością w tej kampanii wyborczej jest to, że Łukaszenka postrzega główne zagrożenie dla swojej władzy nie z Zachodu, ale ze Wschodu.
Niewypowiedziana wojna gospodarcza z Gazpromem rozpoczęta przez oficjalny Mińsk dojrzewała od dłuższego czasu z powodu wysokich cen gazu w porównaniu z europejskimi, które korporacja sprzedaje na Białoruś. Ale Gazprom to Rosja”
„Nowością w tej kampanii jest wciąganie lekarzy w represje wobec działaczy”
Represje dotykają nie tylko alternatywnych kandydatów na prezydenta i ich sztaby, ale także działaczy, blogerów i dziennikarzy, obrońców praw człowieka i innych ludzie wykazujący się jakąś aktywnością podczas kampanii wyborczej. O czym może to świadczyć i jak ocenić te działania władz w kontekście kampanii wyborczej?
„Ależ nie dostrzegamy w tym niczego nowego. Reżim białoruski prowadzi swoją wojnę ze społeczeństwem obywatelskim od 25 lat. Ona ucicha w czasach spokoju politycznego i ze szczególną mocą wybucha podczas wzmożonej aktywności publicznej, zwłaszcza podczas wyborów prezydenckich. Władze stosują wszelkie możliwe formy represji; sądowe, milicyjne, prokuratorskie, pozbawienie prawa do pracy i nauki, przez organy podatkowe, wojskowe komendy uzupełnień i td”.
Jeszcze przed rozpoczęciem tej kampanii wyborczej i w jej trakcie, setki ludzi było już bezzasadnie represjonowanych. Obecnej sytuacji nie można porównać z 2015 rokiem, ale można ją łatwo porównać z kampaniami wyborczymi w 2006 i 2010 r. A co będzie dalej?
Każdego dnia dowiadujemy się o nowych aresztach i procesach. Nowością w tej kampanii jest udział lekarzy w represjach wobec działaczy społecznych. Ale tu nastąpiło rozwarstwienie na porządnych ludzi i łajdaków. Zdecydowana większość lekarzy bezinteresownie walczy z koronawirusem, jednak są tacy, którzy fałszują i ukrywają prawdziwą liczbę chorych i zmarłych, wydają rozkazy, aby nie wpisywać prawdziwych diagnoz, nie przeprowadzać testów. Podczas kampanii zbierania podpisów doszło nawet do tego, że niektórzy członkowie sztabów wyborczych, działacze, zostali odizolowani przy pomocy lekarzy w celu wykluczenia ich z procesu wyborczego lub zostali celowo ukarani za naruszenie nieuzasadnionej izolacji.
Represjom podlegają zarówno dziennikarze, jak i obrońcy praw człowieka.
Jest to nieuniknione, ponieważ jesteśmy częścią białoruskiego społeczeństwa demokratycznego. Walczymy o prawo do rozpowszechniania informacji, o inne prawa naszych obywateli, odnotowujemy naruszenia praw człowieka. Przez to jesteśmy niebezpieczni dla władz. Władza płaci nam własną monetą, zrozumiałą dla nich. Właśnie dlatego nasza koleżanka Elena Masliukowa ze Swietłogorska była ostatnio ścigana, ścigani byli działacze na rzecz praw człowieka Aleś i Aleksander Burakow z Mohylewa, Władimir Wieliczkina z Brześcia”.
„Pragnienie wolności i sprawiedliwości wśród Białorusinów jest niezniszczalne”
„Oczywiste jest, że Łukaszenka chciałby przywrócić sytuację w kraju pod pełną kontrolę, sprawić, by była taka jak pół roku temu. To dlatego presja na społeczeństwo wyraźnie wzrosła. Doszło do kagebizacji rządu i otoczenia rządzącego. Tam rządzą teraz różnego rodzaju generałowie. Maniera i nawyk komunikacji ze społeczeństwem są u nich też odpowiednie. Sądzę, że na etapie wyborów poziom represji, przemocy, presji na społeczeństwo białoruskie wzrośnie jeszcze bardziej. Ale wszystko ma swoją granicę. Nadal nie jesteśmy jeszcze Koreą Północną i Uzbekistanu z czasów Karimowa.
Dlatego walka części społeczeństwa, która chce zmiany, z rządzącą konserwatywną kliką, dążącą do pozostawienia wszystkiego takim, jakim jest – trwa. A rezultaty tej walki nie są całkowicie z góry przesądzone. Przez wszystkie lata zapobiegliwym władzom udało się z powodzeniem stłumić protesty przeciwko oszustwom wyborczym, przeciwko inicjatywie zjednoczeniowej z Rosją i złej sytuacji gospodarczej. Jak będzie tym razem – zobaczymy.
Ale bez względu na to jak zakończy się ta kampania wyborcza, jej początek już pokazał, że miliony ludzi na Białorusi chcą zmian w kraju. I to bardzo cieszy. Pragnienie wolności i sprawiedliwości wśród narodu białoruskiego jest niezniszczalne. Jednocześnie władze w ogóle nie są gotowe na reformy demokratyczne, a zwłaszcza na uczciwe i przejrzyste wybory. Rządząca konserwatywna klika będzie dążyć do zachowania władzy wszelkimi sposobami, wbrew konstytucji i innych ustaw gwarantujących obywatelom Białorusi ich prawa publiczne i polityczne”.
„Chcemy tylko jednego: uczciwego i przejrzystego procesu wyborczego”
Społeczność skupiająca działaczy na rzecz praw człowieka na Białorusi w wydanym ostatnio oświadczeniu zauważyła, że „w takich okolicznościach nie możemy mówić o przeprowadzeniu wolnych i uczciwych wyborów”. Co to oznacza i jaki wpływ będzie mieć wpływ misji OBWE / ODIHR na Białorusi?
„Zarówno białoruscy, jak i międzynarodowi obserwatorzy ocenią wybory na podstawie całej kampanii wyborczej. Ale teraz poziom naruszeń i presji na alternatywnych kanndydatów osiągnął taki poziom, że białoruscy obrońcy praw człowieka zostali zmuszeni głośno domagać się od władz powstrzymania presji i zastraszania osób biorących udział w kampanii wyborczej. W tej sytuacji pojawia się rola specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. Białorusi, który regularnie sporządza niezależne sprawozdania na temat sytuacji w zakresie praw człowieka na Białorusi.
Jeśli władze białoruskie będą kontynuować politykę masowego łamania praw obywateli Białorusi, w tym prawa do wolnych i uczciwych wyborów, jeśli będą wsadzać ich do więzień z powodów politycznych, uważam, że Zachód może rozszerzyć sankcje na osoby odpowiedzialne za te naruszenia. I wtedy żaden Orban nie uratuje Łukaszenki przed sankcjami.
To, że przybędą międzynarodowi obserwatorzy, to dobrze. Będzie niezależna ocena procesu wyborczego i wyników wyborów. Wpływa to na poziom legitymacji władz białoruskich, a tym samym na stopień zaufania do nich na arenie międzynarodowej. Białoruscy obrońcy praw człowieka nie chcą niczego nadprzyrodzonego. Chcemy tylko jednej rzeczy: uczciwego i przejrzystego procesu wyborczego. Aby polityczne batalie były rozstrzygane pokojowo, nie na drodze represji i przemocy. Aby każdy głos naszych obywateli Białorusi był sprawiedliwie brany pod uwagę”.
oprac. ba na podst. spring96.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!