Oficjalny Mińsk nie mówi kategorycznego NIE dla obchodów rocznicy proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej, ale na proponowany przez opozycję wariant nie wyraża zgody. Zamiast tradycyjnego marszu proponuje wiec na niewielkim skwerku przed mińską operą i koncert. Jako gest dobrej woli obiecuje organizatorom, że zostaną zwolnieni z opłaty za „ochronę milicji” i ambulans.
Warunki jakie proponuje władza pokazują jak w soczewce jej stosunek do obchodów 100. rocznicy niepodległości państwa. I tu pojawia się pytanie, dlaczego Aleksander Łukaszenka nie skorzysta z okazji, by wznieść się po za znany nam schemat kremlowskiej marionetki.
Jak powiedział internetowej gazecie „Zawtra Twojej Strany” dyrektor Instytutu Studiów Politycznych „Polityczna sfera” Andriej Kazakiewicz, w kierownictwie kraju nie ma wyrobionego, jednolitego podejścia do 100. lecia BRL i obchodów 100. rocznicy jej proklamowania.
– Bardzo ciężko stwierdzić, jak władze podejdą do tej okrągłej daty. Najprawdopodobniej będziemy świadkami „gry na dwóch fortepianach”. Z jednej strony będą wspierane pewnie jakieś inicjatywy, z drugiej, najprawdopodobniej będziemy obserwować ataki na media i krytykę, która zademonstruje, że władza nie do końca zaakceptowała historię BRL – mówi Kazakiewicz.
Według eksperta, jednoznaczne poparcie dla setnej rocznicy BRL i udziału w jego obchodach, stałoby w sprzeczności z polityką historyczną ostatnich 20 lat. Takie ostre przejście pociągnęłoby za sobą pewne ryzyko: wzrost frustracji niektórych zwolenników władzy, irytację tej części elity rządzącej, która pozostaje zaangażowana w radzieckie rozumienie historii.
Co więcej, nie chodzi tylko o kwestie polityki wewnętrznej, ale zagranicznej. Otwarty udział władz w obchodach 100-lecia BRL mógłby zostać odebrany w Rosji jako przejaw „nacjonalizmu” i wywołać irytację Kremla.
– Tak się już przyjęło, że władze białoruskie muszą od czasu do czasu zademonstrować rosyjskim przywódcom wierność, że nadal nie przechodzą na pozycje nacjonalizmu – powiedział Kazakiewicz.
Politolog Aleś Lagwiniec zauważa, że już samo dopuszczenie przez władze do tego, żeby na pewnym szczeblu wogóle mówić o historycznym znaczeniu BRL, to już coś nowego.
Jako przykład wskazuje gazetę „Zwiezda”, w której odbyła się dyskusja na temat tego wydarzenia, oraz fakt, że Akademia Nauk RB przygotowuje międzynarodową konferencję z tej okazji.
Uważa on jednak, że władze postarają się, aby świętowanie tej okrągłej rocznicy nie wyszło poza ramy wąskiego kręgu wtajemniczonych.
– Myślę, że pewne ograniczenia zostaną zastosowane, żeby święto nie stało się świętem prawdziwie narodowym- mówi Aleś Łagwiniec.
Według politologa, rządzący krajem mają sowiecką mentalność i charakterystyczny dla niej sposób myślenia. Bliższy im jest „russkij mir” niż białoruska idea narodowa i język, którego nie tolerują.
Nadal jednak władze świętują na szczeblu państwowym daty i święta sowieckie, które nie pasują do białoruskiej historii. Na przykład niedawno obchodzono 100. rocznicę wojska białoruskiego. Pod przewodnictwem ministra edukacji powołano komitet organizacyjny z okazji 100-lecia Komsomołu.
– Kurs w kierunku pozytywnego stosunku do radzieckiej przeszłości został objęty w połowie lat dziewięćdziesiątych, i od tego czasu się nie zmienił. Niestety taka wizja wciąż jest ważna dla pewnej części społeczeństwa. Wiele osób po prostu postrzega historię w ten sposób – powiedział Andriej Kazakiewicz.
Do obchodów rocznicy, a więc do 25 marca pozostał jeszcze miesiąc. A nuż Aleksander Łukaszenka pozytywnie nas zaskoczy.
Kresy24.pl/zautra.by/AB
1 komentarz
Kresowiak
28 lutego 2018 o 12:37Uważam, że propozycja jest do przyjęcia.