Aleksander Łukaszenka ulega energetycznemu szantażowi Kremla i odstępuje od współpracy z krajami bałtyckimi w kwestii eksportu produktów ropopochodnych przez ich porty. Teraz cały eksport towarów z Białorusi wypłynie z rosyjskich porów. W najbliższym czasie zostanie zrealizowana pierwsza dostawa, – poinformowała agencja Belta powołując się na prezesa Belnieftechimu Igora Łaszenko.
„Zasada jest wciąż taka sama: nasz biznes opiera się na rachunku zysków i strat. Będziemy wystawiać swoje towary na warunkach sprzedaży usług. Mamy już jednego nabywcę z Rosji na 72 tysiące ton, odbierze on towar w grudniu i styczniu”- wyjaśnił Łaszenko.
Według agencji TASS, w sprzyjających warunkach gospodarczych Białoruś może wyeksportować do 1 miliona ton produktów naftowych przez porty Federacji Rosyjskiej w 2018 roku.
Tymczasem białoruski Nowopołock, w którym znajduje się rafineria „Naftan” i najbliższy rosyjski port Ust-Ługa w obwodzie leningradzkim dzieli 800 km, zaś konkurencyjny port w Rydze jest dwa razy bliżej. Wcześniej Białoruś oferowała swoim klientom możliwość wyboru portu wysyłki, ale preferowane były porty na Litwie i Łotwie. W 2016 roku Białoruś wyeksportowała za ich pośrednictwem 13 mln ton produktów naftowych.
Jak wcześniej informowaliśmy, pod koniec sierpnia prezydent Władimir Putin w formie ultimatum oświadczył, że Białoruś powinna eksportować produkcję swoich rafinerii przy pomocy rosyjskich portów. Przywódca Rosji nie ukrywał, że ciężko mu się pogodzić z faktem, że Białoruś – jego najbliższy sojusznik eksportowała paliwa wytworzone z rosyjskiej ropy przez porty krajów uważanych przez Putina za wrogie.
Zwróćmy uwagę, że kilka lat temu Białoruś rozpoczęła inwestowanie w infrastrukturę w tamtejszych portach, by zwiększyć eksport. W 2013 roku producent nawozów potasowych zakupił 30 procent udziałów w terminalu Birių w litewskiej Kłajpedzie. W maju 2015 roku Białoruska Kompania Naftowa BNK i właściciele łotewskiego WT OIL Terminal podpisali list intencyjny w sprawie modernizacji terminalu w porcie w Rydze, przez który eksportowane byłyby białoruskie produkty ropopochodne.
Putin nie mógł tego tolerować. W 2016 roku zarząd Rosyjskich Kolei Państwowych w ramach zachęty udzielił 25 procentowej zniżki na transport benzyny, oleju napędowego i oleju opałowego z rafinerii białoruskich do portów rosyjskich. Strona białoruska nie wykazywała jednak zainteresowania ofertą Rosji, dlatego szef rosyjskich kolei Oleg Biełozerow poskarżył się publicznie Putinowi, że Białorusini mimo świetnych ofert odmawiają współpracy, tłumacząc się długoterminowymi kontraktami. Łukaszenka czekał na więcej, bo oprócz długoterminowych umów z Litwą i Łotwą, Mińsk miał też inne argumenty, z których najważniejszy to nieefektywność ekonomiczna.
Ale wszystko się zmieniło, gdy w kwietniu br. Łukaszenka i Putin (podobno z inicjatywy tego drugiego) porozumieli się w sprawie warunków dostaw surowców. Rzekomo do 2025 roku. Wicepremier Władimir Siemaszko, komentując inicjatywę rosyjskiego przywódcy zapewniał, że Rosja jest otwarta, gra uczciwie i w ogóle nie próbuje nawet wywierać presji na Białoruś, aby ta zmieniła drogi tranzytu. Czyżby?
Za wyborem Mińska przemówiły jednak poważne argumenty — korzyści z dostaw bezcłowej benzyny – 24 mln. ton rocznie i przy aktualnych cenach, to dochód około 1,4 miliarda dolarów rocznie.
Kresy24.pl/ab
1 komentarz
Jarema
8 grudnia 2017 o 12:42Boli to, że ta decyzja wzmacnia Putina, co jednak pokazuje, że Rosjanie mają problemy gospodarcze z powodu skutecznych sankcji. Nie boli że wroga Polsce Litwa ucierpi gospodarczo na tym posunięciu