1 grudnia na Kremlu wielka feta – losowanie grup w Mistrzostwach Świata w piłce nożnej w 2018 roku. Prawie cały piłkarski świat uważa (albo udaje), że wszystko jest w porządku, ale wielu kibicom trudno się pozbyć poczucia niesmaku i niepokoju w związku z tą imprezą.
Nie chodzi już nawet o to, że według szwajcarskiej prokuratury i FBI wybór Rosji (i Kataru, jeśli chodzi o kolejny Mundial) na gospodarza parę lat temu miał w tle korupcję, za co stanowiskami zapłaciło kierownictwo FIFA, a niektórzy wysoko postawieni działacze zostali aresztowani. Było, minęło. Nie chodzi już też nawet o to, że w Rosji codziennością są prześladowania i morderstwa polityczne, i kraj ten jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Wcielając się w rolę „adwokata diabła” ten argument można zbić stwierdzeniem, że przecież mundiale odbywały się w rządzonej przez krwawą juntę Argentynie czy dwukrotnie w rządzonym w praktyce dyktatorsko Meksyku. A Igrzyska Olimpijskie były już w ZSRS za Breżniewa czy w Niemczech za Hitlera. No i w Rosji za Putina oraz w ChRL. Szkoda jedynie, że rosyjskie władze znowu dostaną do ręki kolejny oręż propagandowy. I choć działacze, trenerzy i sportowcy lubią powtarzać, że sport to nie polityka, to przecież jest to hipokryzja albo naiwność. Owszem, wielu by chciało tego nie mieszać, ale dla władz krajów takich jak Rosja sport to również polityka.
Ale dobra, zakładając, że nie można mieszać sportu z polityką, wciąż pozostaje inny problem, może największy, dotykający samej istoty rywalizacji sportowej. Na czele rosyjskiego związku piłkarskiego stoi Witalij Mutko. Jako wpływowy minister sportu (był nim do 2016 roku, potem awansował na wicepremiera), według raportów, na których opiera się Międzynarodowy Komitet Olimpijski, miał odgrywać ważną rolę w systemie farmakologicznego niedozwolonego wspierania rosyjskich sportowców podczas zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi w 2014 roku. MKOl teraz sukcesywnie dyskwalifikuje i odbiera medale kolejnym rosyjskim sportowcom. Rosja straciła już przez to pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej z tamtych Igrzysk, choć sportowe władze tego kraju powiedziały, że po prostu nie przyjmują tego do wiadomości odrzucając oskarżenia. Jak ten proceder się odbywał, można zapoznać się na schemacie opublikowanym dziś przez Radio Swoboda.
Oskarżenia wobec rosyjskich sportowców i Mutki nie dotyczą tylko sportów zimowych. Większość rosyjskich lekkoatletów została wykluczona z tegorocznych Mistrzostw Świata w Londynie. Wystartowało tylko 19, co do których nie było podejrzeń o stosowanie dopingu, i to pod neutralną flagą. Brytyjskie, amerykańskie i niemieckie media pisały w sumie o 1000 podejrzanych o stosowanie dopingu rosyjskich sportowcach z różnych dyscyplin.
Ale o tym, jak jest w innych sportach, w zdecydowanej większości nie wiadomo. Każdy międzynarodowy związek w praktyce sam decyduje, czy dokładnie ujawnić i jak potraktować przypadki dopingu. Większość nie planuje wyciągać konsekwencji wobec rosyjskich sportowców. Międzynarodowa Agencja Antydopingowa (WADA) pisała na przykład w swoim raporcie, że 10 rosyjskich siatkarzy stosowało nielegalny doping, ale władze światowej siatkówki to zignorowały. Nie wyciągnięto wobec ekipy „sbornej” konsekwencji.
Raport sporządzony na zlecenie WADA (tzw. raport McLarena), na którym opierały się MKOl i Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki, wylicza prawie 650 przypadków zatuszowania dopingowych wpadek przez laboratoria w Rosji, w różnych dyscyplinach. Brytyjska i amerykańska prasa pisze, że w rzeczywistości mogło być nawet 1000 rosyjskich „dopingowiczów” w ostatnich latach.
Przypomnijmy, że to były szef tego laboratorium Grigorij Rodczenkow ujawnił zachodnim mediom cały proceder, w którym brała udział nawet FSB, i został okrzyknięty w Rosji zdrajcą. W obawie o swoje życie uciekł do USA. Za granicę uciekła też i ukrywała się w różnych krajach lekkoatletka Julia Stiepanowa wraz z mężem Witalijem Stiepanowem, który również był pracownikiem rosyjskiej filii WADA. Ona z kolei ujawniła niemieckim mediom kulisy systemowego dopingu w lekkiej atletyce, do którego, jej zdaniem, sportowcy byli zmuszani. Sama zresztą była przed wybuchem afery przyłapana na dopingu w 2013 roku.
Brytyjska prasa pisała też, że na futbolowym mundialu 2014 w Brazylii cała kadra rosyjska stosowała doping. I to tyle, nie było dalszego ciągu. Inna sprawa, że jeżeli tak, to niewiele im to pomogło, Rosja nawet nie wyszła z grupy.
Nawet jeżeli założyć, że angielskie media pisały w tej sprawie nieprawdę, to trudno mieć zaufanie do Rosjan przed Mistrzostwami Świata w kontekście tych wszystkich doniesień. Owszem, w wielu krajach było zawsze sporo przykładów stosowania dopingu, ale tylko w przypadku Rosji stwierdzono tak daleko idące wsparcie instytucji państwowych. Oby nie było tak podczas Mistrzostw Świata w Rosji, ale przecież gwarancji żadnej nie ma. Chyba, że jest nią osoba obecnego trenera Rosji, co do którego rzeczywiście nigdy nie było żadnych wątpliwości tego rodzaju, ani jako do zawodnika, ani trenera.
MaH
fot. kremlin.ru
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!