Dokładnie 154 lata temu pod Salichą doszło do największej bitwy powstania styczniowego na Rusi – bitwy, w której kawalerzyści Edmunda Różyckiego pokonali trzykrotnie liczniejsze siły rosyjskie.
Od 7 maja 1863 roku polscy jeźdźcy, zwani Wołyńcami przemierzali centralną Ukrainę w nadziei na poderwanie szerokich mas do powstania. Wobec ogólnego fiaska tej koncepcji – na Podolu zawiodła nawet polska szlachta! – oraz braku wsparcia przez posiłki z Galicji, Różycki podjął decyzję o przekroczeniu granicy austriackiej. Problem polegał na tym, że drogę zagrodzili mu Rosjanie.
W przededniu starca konny oddział Różyckiego liczył 260 osób (5 szwadronów, z czego trzy niekompletne.) Nazajutrz ruszył on traktem prowadzącym ze Starego Konstantynowa w stronę Jampola. Po kilku godzinach marszu straż tylna zaalarmowała o zbliżaniu się Rosjan. Siły nieprzyjaciela były 3 razy większe i wyniosły 3 roty piechoty oraz 120-osobowy odział kozaków – w sumie ok. 720 osób. Tak właśnie doszło do pamiętnej bitwy pod Salichą (ukr. bytwa albo bij pid Sałychoju), jednego z najbardziej błyskotliwych zwycięstw kampanii Różyckiego i całego powstania styczniowego. Był 26 maja 1863 roku…
Różycki, zorientowawszy się w sytuacji, przyspieszył kroku, by dotrzeć do znajdującego się we wsi mostu, zanim uczynią to Kozacy; przeszedłszy wieś, skierował się na północ, w stronę Jampola, a następnie zwrócił oddział na południe w taki sposób, że lewą flankę oparł o błotnisty wąwóz. Tymczasem rosyjscy tyralierzy zbliżyli się na odległość strzału i otworzyli ogień. Różycki uformował oddział w dwa szeregi, po dwa szwadrony w każdym i rozpoczął szarżę. Tak, jak pod Somosierrą, kawaleria pędziła pod gradem kul, chociaż w odróżnieniu od tamtej szarży, posiadała już ona na wyposażeniu piekielne lance. Broń ta, mimo iż mogła wydawać się przestarzałą, świetnie przysłużyła się w bitwie – Polacy dosłownie wyrąbali sobie drogę przez kolumny rosyjskie na drugą ich stronę. Wielu Rosjan poległo tego dnia, łącznie z dowódcą kapitanem Łomonosowem. Ci, którzy przeżyli, uciekali w popłochu. Do anegdotycznych należy opowieść o kapitanie Michnowie, dowódcy II kompanii piechoty, który całą bitwę przesiedział pod wzmiankowanym już mostem, za co czekał go później sąd wojenny. Po tym decydującym natarciu w pobliżu pola walki pojawiły się jeszcze 3 roty rosyjskie, ale widząc ogrom zniszczeń, nie ośmieliły się podejść. Strasznymi musieli być teraz Ci rycerze, trzymający skrwawione lance, w pogardzie mający śmierć, śmierć zadający. Droga do granicy galicyjskiej była otwarta…
Oddział Różyckiego przekroczył ją dwa dni później w miejscowości Szczęsnówka,tam uległ rozwiązaniu i… rozpłynął się w powietrzu. Tak zakończył się najbardziej chlubny, a jednocześnie niezwykle blaskomiotny epizod powstania styczniowego na Rusi.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
8 komentarzy
observer48
27 maja 2017 o 12:02Oj, upuścili Polacy sporo krwi Moskalom na polach bitew, upuścili. Moskale to dopiero nadrobili mordując Polaków w bolszewickiej RoSSji i w Polsce pod sowiecką okupacją. Ich historycy i politycy dobrze to do dzisiaj pamiętają. Oni się wciąż boją Polski i Polaków, którzy jako jedyny sąsiad spuszczali im przez stulecia łomot. Według niepotwierdzonych przekazów jeden z polskich husarzy nabił na kopię podczas szarży naraz ośmiu rosyjskich piechurów. Niezły szaszłyk.
Paweł Bohdanowicz
30 maja 2017 o 07:49Zgoda!
Jednak nie popadajmy w samouwielbienie. Raczej starajmy się walczyć również dzisiaj. Jedną z najważniejszych spraw jest przeciwdziałanie rosyjskiej dywersji propagandowej.
black flag
27 maja 2017 o 13:20… kazde polskie pololenie szlo na Moskwe a co z obecnym , jak dlugo mozna czekac?
pola
28 maja 2017 o 01:18Z Rosja trzeba walczyc silna polityka i straszyc silna armia.
observer48
28 maja 2017 o 07:20@black flag
Wszystko w swoim czasie! Niedługo kacapy wezmą się za łby między sobą i rozwalą to imperium zła od środka. Nie należy Putlerkowi w tym przeszkadzać. Wystarczy tylko dobrze kacapię ogrodzić, pilnować wszystkich dziur w płotach, budować Trójmorze i Via Carpatię, oraz przestawić się na surowce energetyczne spoza kacapii. Polska to strategiczny zwornik (hub) Europy, bez którego szkopy i kacapy nie mogą skutecznie współpracować tak na krótką, jak na dłuższą metę, a w interesie Polski jest do takiej współpracy nie dopuścić za wszelka cenę. 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=SlkipTJZcDI&t=9s&ab_channel=RaMan
SyøTroll
19 czerwca 2017 o 13:20Wciąż polityka dwóch wrogów ?
Paweł Bohdanowicz
30 maja 2017 o 07:44Jako handlarz i miłośnik „staroci”, nie mogłem nie zwrócić uwagi na wspaniały dokument z ilustracji – XIX-wieczny plan bitwy, opisany ukraińską „łacinką” (język ukraiński zapisywany alfabetem łacińskim).
Białoruskiej łacinki używano często dla zmylenia carskiej cenzury. Język białoruski był zwalczany przez carat, jednak fragmenty książek w języku białoruskim zapisanym łacinką bywały przez cenzurę nie zauważone lub tolerowane.
Tutaj jednak mamy do czynienia z czymś innym. Na pewno nie chodzi o cenzurę.
Postulaty i projekty wprowadzenia na Ukrainie alfabetu łacińskiego miały na celu głównie „odseparowanie” Ukraińców od wpływów moskiewskich. Głosy za wprowadzeniem alfabetu łacińskiego słychać nawet dzisiaj.
Spotyka się różne warianty łacinki ukraińskiej. Tu mamy do czynienia z użyciem zapisu polskiego („cz”, „sz” „ż”) z dodaniem specjalnych znaków tylko tam, gdzie głosek ukraińskich nie można było zapisać polskimi literami.
SyøTroll
19 czerwca 2017 o 13:19Czy to bitwa czy raczej potyczka, biorąc po uwagę siły.