31 lipca 1847 roku, na Górze Stracenia pod Lwowem, powieszono dwóch Powstańców: Józefa Kapuścińskiego i Teofila Wiśniowskiego. Historia o nich zapomniała.
Józef Kapuściński (1818-1847) był emisariuszem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Kierował zamachem na Kacpra Markla – burmistrza Pilzna, podburzającego chłopów przeciwko Powstańcom. Po zabiciu burmistrza Powstańcy ruszyli na Tarnów. W Lisiej Górze (21 lutego 1846) zostali rozbrojeni przez dużą grupę chłopów i wydani Austriakom. Warto jednak oddać chłopstwu sprawiedliwość: wbrew temu, co pisano bezpośrednio po wydarzeniach, a co do dnia dzisiejszego bywa powtarzane, chłopi nikogo tam nie zabili. Pisał o tym między innymi ksiądz z Lisiej Góry – Jan Rapacz.
Teofil Wiśniowski (1805/6-1847) był powstańcem listopadowym i dowódcą oddziału w Powstaniu 1846 roku. Podobnie jak Kapuściński, członek Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Jego oddział odniósł zwycięstwo w Narajowie (21 lutego) w potyczce ze szwadronem huzarów. Potem, niestety, poszło jak wszędzie… Tu jest coś, co więcej mówi o tych wydarzeniach:
Przyczynek do dziejów wyprawy na Narajów r. 1846
http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=19629&from=publication
(chwała bibliotekom internetowym we wszelkiej postaci)
Artykuł o Teofilu Wiśniowskim, autorstwa Beaty Kost, ukazał się kilka lat temu w Kurierze Galicyjskim.
Lecz sława żyje w pokoleniach
http://kuriergalicyjski.com/historia/postacie/114-w/1685-lecz-sawa-yje-w-pokoleniach
Zainteresowani łatwo znajdą też inne internetowe publikacje na temat straconych Powstańców.
Czym było Powstanie 1846 roku? W założeniach miało być wielkim powstaniem w trzech zaborach jednocześnie. Szybko stłumione, chociaż w Wielkopolsce małe oddziały powstańcze tułały się podobno jeszcze przez wiele miesięcy. Dziś znane jest głównie jako Powstanie Krakowskie, chociaż działania powstańcze podjęto we wszystkich trzech zaborach, nawet na Pomorzu, a nie tylko w Rzeczypospolitej Krakowskiej (która formalnie do żadnego z trzech zaborów nie należała).
Demokraci, bo to oni zaplanowali powstanie, mieli chyba nadzieję na wzniecenie rewolucji w wielu krajach jednocześnie. Były to czasy kryzysu, ale ten kryzys – głody, rozruchy, epidemie – nie nabrał jeszcze pędu. Wiosna Ludów potem nadeszła, ale nie na tyle silna, by przywrócić Polsce niepodległość. Rewolucja 1848 roku w Berlinie, o czym warto pamiętać, ocaliła jednak od śmierci Mierosławskiego i innych Powstańców więzionych w berlińskim Moabicie.
Nie jest moim celem przepisywanie tego, co już jest dostępne w Internecie. Może jakiś sens ma jednak przepisanie tego, czego w Internecie dotąd nie było. Bo kto dziś czyta papierowe publikacje? Chciałbym przedstawić fragmenty listu Polki, nadesłanego z Kraju do redakcji „Dziennika Narodowego”, ukazującego się w Paryżu. Są to wszystkie fragmenty, jakie opublikowane zostały w numerze 335, wydanym z datą 11 września 1847. Sam list datowany jest na 20 sierpnia 1847. Ortografię unowocześniłem.
„Nieszczęścia kraju, które tyle rodzin do tułactwa przyprowadziły, prześladowania ciągłe, zerwanie najświętszych związków, to wszystko robi ściślejszym stosunek między rodakami, bo trzeba się kochać i razem trzymać, żeby więcej siły moralnej dla oparcia się nieszczęściom znaleźć. Ach! Panie, okropnych czasów doczekała nieszczęśliwa Galicja, która dotąd sama jedna swobodniej wegetowała.
Miałam listy od rodziny ze Lwowa smutnej bardzo treści, donoszące o straceniu Teofila Wiśniowskiego i Kapuścińskiego za zbrodnię stanu. Są to wzory dawnych bohaterów, dawnych apostołów, którzy za wiarę mężnie pomarli.
Kiedy byli wystawieni na rusztowaniu i Kapuściński wyszedł, płacz publiczności ozwał się. On do niej obróciwszy się mówi: „Nie płaczcie nas bracia, to jest chwila naszego tryumfu.” Do ostatniej chwili życia swego byli z wielką rezygnacją i spokojnie cios ten przyjęli od swoich oprawców. Te ostatnie słowa ich zostały głęboko wyryte w sercu każdej Polki i każdego Polaka, żal był nie do opisania po skończonym czytaniu wyroku, który im przed śmiercią na trzy dni czytano.
Gdy zeszli z rusztowania, przyszła jakaś młoda osoba, uklękła przy tym miejscu, ucałowała go, położyła wieniec i znikła, nawet policja zapomniała schwytać ją, tylko wieniec wzięli, który nie umiał opowiedzieć im o sercu, które tak czuło. Kilkanaście kobiet aresztowano za to, że ich z okien żegnały; tyle zostawili po sobie pamięci i żalu! Ostatnie słowa Wiśniowskiego były, gdy mu stryczek założono” „Niech żyje Polska!”, a Kapuściński rzekł: „Bracia, nie odstraszajcie się śmiercią naszą, tylko dążcie do swego celu” Tyle poświęcenia, tyle spokojności duszy i rezygnacji, daje tylko podług mnie, wielka miłość, oraz wiara w lepszą przyszłość i sprawiedliwość boską.
Oni już szczęśliwi stanęli przed Sędzią wszech sędziów, szczęśliwsi jak ich bracia, których 137 do ciężkich więzień wywieziono, a jeszcze sprawa tarnowska największa nie sądzona. Prócz tylu znajomych którzy w nią uwikłani, mam w więzieniu brata i szwagra razem, którego rozstrzygnięcia sprawy oczekuję z biciem serca. Ojciec trojga drobnych dzieci, a mąż żony, która pewno skończy jeżeli go wywiozą. Wiśniowskiego żona szczęśliwsza, bo od pół roku cierpi pomieszanie zmysłów, ale za to dzieci czworo sierot! O Panie! Nie uwierzysz co Galicja poniosła ofiar; ach! a ileż ich jeszcze będzie! Cała moja rodzina zniszczona; wierzaj mi Pan, tam każda familia ma swoją historię, ach! Jakże krwawą!
Daruj mi Pan, że mimowolnie smutkiem go karmię, lecz jakie czasy, takie i rozmowy. Cierpienia to nasz pokarm”.
Gazeta nie ujawniła tożsamości autorki.
Paweł Bohdanowicz
4 komentarzy
PolakNieTroll
15 października 2016 o 05:40Niemcy i Rosjanie z lubością od wieków nas mordowali,
dlatego, żeby historia się nigdy nie powtórzyła ,tak ważne jest zbudowanie sojuszu, Międzymorza.
Na pohybel wrogą Polski !
kresowiak
15 października 2016 o 18:51międzymorze ale bez ukrainy
kuba9131
15 października 2016 o 13:18Część i chwała bohaterom!!!
Trzeba pamiętać o ludziach którzy przez kilka pokoleń bronili wolności naszej ojczyzny.
mario
15 października 2016 o 19:30POLSKA POLSKA NADE WSZYSTKO !!!!!!!