Białoruski dyktator ochoczo podejmuje „grę na dwa fortepiany” – z Kremlem i UE. Według geopolitycznego zamysłu Zachodu, który wszelkimi sposobami stara się osłabić Rosję, Łukaszenka znów jest w grze, ba, nawet triumfuje. Jednak eksperci przestrzegają – ta radość może być przedwczesna.
– Kiedy myślisz, że przechytrzyłeś dwa geopolityczne centra władzy jednocześnie, to może się okazać, że te dwie siły przechytrzyły w tym momencie ciebie. Coś mi mówi, że taki scenariusz finału tej przygody dla obecnego reżimu białoruskiego może stać się rzeczywistością.
W wywiadzie dla „Białoruskiej prawdy” lider Białoruskiego Kongresu Demokratycznych Związków Zawodowych (BKDZZ) Aleksander Jaroszuk skomentował zniesienie sankcji UE, oraz kategoryczne stanowisko białoruskiego prezydenta w sprawie reform.
– Unia Europejska zniosła sankcje wobec oficjalnego Mińska. W Brukseli mówi się, że geopolityka nie ma tu nic do rzeczy, a białoruskie władze triumfują. Sytuacja na Białorusi nie uległa poprawie – przeciwnie, jest coraz gorzej. Co jest powodem takiej lojalności?
– Nie widzę sensu, aby oceniać proces decyzyjny UE. Z jednego prostego powodu – jeśli nie jesteśmy aktorami, a tylko obiektami procesu politycznego, naiwnością jest oczekiwać, że ktoś będzie rozwiązywać nasze problemy, zgodnie z naszymi interesami.
W tym przypadku, te decyzje są podejmowane z uwzględnieniem geopolitycznych interesów UE skonfliktowanej z Rosją. Unii starającej się wykorzystać każdą okazję, aby Rosję osłabić. Taka możliwość, według zamysłu UE właśnie się pojawiła na Białorusi, tym bardziej, że Łukaszenka jest bardzo zadowolony z tych gier – rozhuśtuje geopolityczną huśtawkę, aby podnieść swoją wartość w oczach Rosji i dostać dywidendy z obu stron.
W związku z tym, w jak najmniejszym stopniu powinny wybrzmiewać emocjonalne oceny o podwójnych standardach, zdradzie ze strony UE ideałów demokracji na Białorusi: polityka – to rzecz pragmatyczna i – mówiąc wprost – cyniczna. Inną rzeczą jest to, że historia się nie kończy, i na miejscu reżimu białoruskiego, nie spieszyłbym się z radością z okazji kolejnego zwycięstwa.
Żeby ten triumf nie doprowadził do tragedii. Bo kiedy myślisz, że przechytrzyłeś dwa geopolityczne centra władzy jednocześnie, to może się okazać, że te dwie siły przechytrzyły w tym momencie ciebie. Coś mi mówi, że taki scenariusz finału tej przygody dla obecnego reżimu białoruskiego może stać się rzeczywistością.
– Łukaszenko dał rządowi tydzień na dopracowanie dokumentów, na podstawie których białoruska gospodarka ma wyjść z kryzysu. Wprawdzie, jak powiedział ostatnio dyktator „na Białorusi żadnego kryzysu nie ma, kryzys jest tylko w naszych głowach”. Jednak 17 lutego pracownicy mińskiego kombinatu budowlanego przeprowadzili półgodzinny strajk, domagając się wyższych płac. Czy władza nie kontroluje sytuacji w kraju?
– Nie chciałbym zaryzykować twierdzeniem, że rząd nie kontroluje sytuacji w kraju. Autorytarny reżim, z centralnym systemem zarządzania gospodarką posiada ogromną zaletę – może dość długo i skutecznie utrzymywać sytuację pod kontrolą. Do czasu aż nastąpi totalny krach. Na razie nie możemy na przykładzie pojedynczych przypadków stwierdzić, że sytuacja dojrzała i może dojść do wybuchu fali protestów.
Ale możemy stwierdzić, że trwa proces powstawania tej wybuchowej sytuacji a pojedyncze spontaniczne manifestacje, protesty pracowników, przedsiębiorców – to sygnał alarmowy dla władz. Sygnał, że sytuacja wymaga natychmiastowego podjęcia decyzji w sprawie wdrożenia programu antykryzysowego. Szczytem głupoty jest bezczynność, nadzieja, że jakoś to się samo wszystko rozwiąże. Nie mówię już nawet, że zaprzeczanie istnienia kryzysu jako realnego zjawiska w danych okolicznościach – nie jest nawet lekkomyślnością ze strony władz ale szaleństwem.
Ale uzbrójmy się w cierpliwość i zobaczmy, co ujawni za tydzień światu rząd białoruski. Co znajdzie się w zmodyfikowanych dokumentach, które mają wyprowadzić gospodarkę z kryzysu. O ile, oczywiście, dokumenty te nie podzielą losu programu rządowego w zakresie ochrony socjalnej i promowania zatrudnienia na lata 2016-2020, przyjętego 30 stycznia tego roku, a po kilku dniach utajnionego.
O czym to świadczy? Białoruskie władze nie mają nic do powiedzenia ludziom, prawdopodobnie w najważniejszym momencie w historii kraju. I, oczywiście, jest to wyraźny znak, że Białoruś czekają nieuchronne zmiany. Chciałbym, żeby nie przybrały one dramatycznego charakteru, ale dziś już nie ma odwrotu, zbyt szybko narastają antagonizmy między rządem a społeczeństwem, między interesami elit i zwykłymi ludźmi, którzy są coraz bardziej zdesperowani…
Kresy24.pl/belprauda.org
1 komentarz
"Tupecik" Putina
19 lutego 2016 o 15:06Skończy się jak na Ukrainie, tylko z tą różnicą że Putin nie zajmie części Białorusi ale całą.
P.S.
Oby tylko z rozpędu nie przebił „korytarza” do Królewca, my i bałtowie powinniśmy być gotowi na najgorsze.