Zdrada ze strony najbliższych sojuszników? Najpierw Białoruś wchodzi w konszachty z NATO, a teraz Kazachstan – ignorując gniewne pomruki Kremla – podpisał porozumienie o rozszerzeniu współpracy i partnerstwie z Unią Europejską.
Porozumienie z goszczącą w Kazachstanie szefową unijnej dyplomacji Federicą Mogherini podpisał w stolicy tego kraju kazachski minister spraw zagranicznych Erlan Idrisow.
„Kazachstan stał się pierwszym z naszych środkowo-azjatyckich partnerów, który podpisał z UE porozumienie nowego typu, które pozwoli na rozszerzenie jego politycznych i ekonomicznych związków z Unią” – podkreśliła Mogherini.
Dokument przewiduje „stworzenie nowej bazy prawnej” w relacjach Brukseli z Astaną, „rozpoczęcie współpracy organów spraw wewnętrznych i sądownictwa oraz „pogłębionego dialogu politycznego”.
Współpraca UE z Kazachstanem ma też dotyczyć bezpieczeństwa regionalnego i polityki zagranicznej, w tym w zakresie zwalczania terroryzmu, zapobiegania konfliktom, regulowania kryzysów i kontroli nad bronią masowego rażenia.
„Za szczególnie ważne obie strony uznały działania na rzecz demokracji, poszanowania prawa, w tym praw człowieka, a także rozwój społeczeństwa obywatelskiego i jego udział w podejmowaniu decyzji politycznych” – czytamy na stronie Komisji Europejskiej. Dla Kazachstanu, który dotychczas na nadmiar swobód obywatelskich raczej nie cierpiał, jest to coś nowego.
Przypomnijmy, że tydzień temu podobnie nielojalnie wobec Putina zachowała się też Białoruś, której szef dyplomacji Władimir Makiej złożył wizytę w Brukseli, gdzie rozmawiał o możliwościach zacieśnienia współpracy Mińska z Unią Europejską i – o zgrozo – z NATO. Białoruski minister spotkał się m.in. z zastępcą Sekretarza Generalnego Sojuszu Alexandrem Vershbowem.
Zdaniem części obserwatorów, szok spowodowany aneksją Krymu przez Moskwę, perspektywa przybycia na Białoruś „zielonych ludzików” z Rosji i kryzys gospodarki białoruskiej najwyraźniej złagodziły antyzachodnie fobie białoruskiego prezydenta i skłoniły go do poszukiwania innych partnerów niż tylko w ramach „ruskiego miru”.
Z drugiej strony warto jednak pamiętać, że – obok Putina – Łukaszenka jest mistrzem niedotrzymywania składanych obietnic i potrafi z dnia na dzień zmienić swoją retorykę dosłownie o 180 stopni.
Nie ulega też wątpliwości, że białoruskiemu prezydentowi chodzi przede wszystkim o pieniądze – z jednej strony o 3 mld USD kredytu z MFW, o czym faktycznie decydują Amerykanie, z drugiej zaś – o 2 mld USD od Putina, w miarę możności – bez wpuszczania w zamian na Białoruś rosyjskich baz lotniczych.
„Zacieśnienie współpracy z Europą” w przededniu ważnej wizyty Łukaszenki u Putina mogło więc być tylko swoistą próbą szantażowania Kremla w celu wytargowania pieniędzy, których – w pierwszym podejściu – białoruskiemu prezydentowi w Moskwie odmówiono.
W tym kontekście współpraca Kazachstanu z Unią Europejską wydaje się więc być znacznie bardziej autentyczna i – w odróżnieniu od Łukaszenki – zaplanowana na dłuższą perspektywę.
Kresy24.pl
1 komentarz
rene
8 stycznia 2016 o 20:21Jak to ? Oni bratają się z tą ochydną Unią ? To nie może być prawda .