Stolica katolików na Białorusi. Takim mianem określano wieś Krasnoje, położoną 16 kilometrów od Mołodeczna w kierunku Mińska. Co niedziela zjeżdżały się tłumy, bo w całej okolicy nie było otwartego dla wiernych kościoła katolickiego.
I przez wszystkie te lata powojenne, mińscy katolicy przyjeżdżali się tu spowiadać. Aż do lat 80, gdy wiernym zwrócono kościół na Kalwarii – pisze Dmitrij Bartosiuk na portalu svaboda.org.
Dom Olgi Wojciechowicz, najstarszej prawdopodobnie mieszkanki Krasnego był otwarty dla pielgrzymów, chociaż jej rodzina była wyznania prawosławnego.
– Pamiętam jak jechali ci katolicy. Może jakieś dodatkowe pociągi im podstawiali? – zastanawia się kobieta. – Tyle ludzi przyjeżdżało tu z Mińska, nocowali w naszym domu. Przyjeżdżali na noc, a rano do kościoła, przy czym byli to nieznajomi nam ludzie. Mama przyjmowała wierzących. Dużo miastowych przyjmowaliśmy, nie byli nieśmiali. Ludzie byli przyjacielscy. I Żydów przyjmowaliśmy, i ruskich i Niemców przyjmowaliśmy. Dzielili się kawałkiem chleba, nie tak jak teraz.
Białoruś uważana jest za najbardziej sowieckie, prosowieckie państwo w byłym ZSRR, ale ucinając sobie pogawędki z ludźmi, którzy przeżyli już co nieco, a którzy już od dawna nie powinni się niczego obawiać, słyszę jedynie słowa, które muszą urągać wrażliwości sowieckiego ucha – pisze Dmitrij Bartosiuk.
Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz słyszałem jakieś pozytywne opinie na temat kołchozów, albo pod adresem towarzysza Stalina. Albo o bohaterskich partyzantach. Czy to paradoks? Nie. To nic innego jak próba wykorzystania ostatniej szansy, by powiedzieć wreszcie to wszystko, co przez całe życie zatruwało ludzkie dusze, i co dawno już chcieli z siebie wyrzucić.
– Niemiecki żołnierz siedział w naszym domu. W bitwie pod Stalingradem zginął jego brat. Szlocha, łzy leje i włosy rwie z głowy: „Niechby ten Hitler i Stalin wzięli i powalczyli tak między sobą. Dlaczego ludzi marnować ?”. Wielu żołnierzy frontowych dzieci nasze dokarmiało. Jak mojego brata potrącił samochód niemiecki, to oni lekarza przysłali, i leczyli go. Oni traktowali ludzi dobrze. A SS? Kto tam był Estończycy, z „pribałtyki”? Nasi policjanci byli gorsi od Niemców. Osowiec – partyzancka wieś. Niemcy ją spalili. Dzieci ukryli w jamie wykopanej w ziemi, przykryli gałęziami jodłowymi. Najpierw przyszli Niemcy i zobaczyli – nie ruszyli dzieci. Za nimi przeszli nasi policjanci – od razu rozstrzelali. Więc kto jest gorszy, a kto lepszy? – dywaguje pani Olga.
Doświadczony inżynier, obecnie znany miejscowy krajoznawca Aleksander Charyton, który na tutejszym cmentarzu znalazł mogiłę ostatniego powstańca styczniowego, również wspomina czasy, kiedy wszystkie katolickie drogi wiodły do wsi Krasnoje.
– Bywało, że idziesz na stację, a z naprzeciwka tłum ludzi. Dużo ludzi. Ale była pewna nieufność. Bo przecież Kościół był wtedy całkowicie polskojęzyczny. I byłem zaskoczony, gdy szedłem z dworca, obserwując ludzi, którzy wyszli z kościoła, głównie kobiety i wszyscy mówili po polsku. Dziwiło mnie to i zasmucało. Jak to tak?
Czy międzywojenna Polska była dla Białorusinów ich krajem? Niewiele osób – przez wszystkie lata moich podróży po zachodniej Białorusi wspomina Rzeczpospolitą z takim wielkim zachwytem. Wspominają swoją ziemię, swój majątek. Ale nie swoje państwo. Nie swoją armię, nie swoją policję i szkoły. To państwo odnosiło się do Białorusinów z pogardą, za co słono zapłaciło – pisze Bartosik.
– Z Krasnoje chodzili mężczyźni do Wilejki. Tam był urząd powiatowy. Z jednym celem chodzili, prosić, żeby w Krasnoje powstała szkoła białoruska, ale nie pozwolili – snuje opowieść pan Aleksander.
Ale nie tylko „Watykanem” było wówczas Krasnoje. Był czas, kiedy miasteczko mogło szczycić się sławą na miarę dzisiejszego Amsterdamu. Do tutejszych kurtyzan zjeżdżali się nawet z Wilna. I to zajęcie przynosiło zyski nie tylko kobietom lekkich obyczajów.
– Było tu sześć burdeli. Sześć, były też wysokiej klasy. Tam na wzgórzu, za stacją górka była, wtedy jeszcze nie zasiedlona, był tam dom publiczny „Złoty piasek”. Tam przyjeżdżali z Wilna mężczyźni. Zwykły dom, w którym te kobiety zamieszkiwały. Tak więc chłopcy i niektórzy mężczyźni nawet sobie dorabiali. Jak przyjeżdżał pociąg, niektórzy goście pytali chłopców: „A gdzie Złoty piasek?”. Chłopiec pokazał drogę i dostawał za to parę groszy. Albo woźnica stoi na stacji, i choć tam tylko 200 metrów, wiezie gościa do „Złotego piasku”. Otworzyli naprzeciwko cerkwi pierwszy klub, „Dom ludowy”. Tam się huczne zabawy odbywały, tańce, ale tych bab nie wpuszczali tam.
Bywa czasem tak, że zamierzasz napisać na jakiś temat, jedziesz, i odkrywasz zupełnie coś innego, bardziej interesującego i bardziej tajemniczego.
Pod koniec lat ’30 w Krasoje ekshumowano szczątki powstańców z 1863 roku. Nawet pomnik na ich cześć został wzniesiony.
– Byłam małą dziewczynką. To było może w 1937 roku było – opowiada pani Olga. Obok stacji kolejowej duży rów wykopano, może trzy metry głębokości i 50 metrów długości miał. A ludzi wydobywano i układano na nasypie, fotografowali, i księża byli. Kopali, wydobywali kości. Czarna trumienka. Później z honorami ich pochowano naprzeciwko kościoła. Pomnik postawili. Wysoki na 7-8 metrów. Brązowa kawaleria, I brązowa tabliczka ze złotymi literami: „Polskim powstańcom”. Ale z którego roku? Nie pamiętam, ale pomnik piękny był, pielęgnowali go. Ale za Stalina zniszczyli pomnik w nocy. I przewieźli go do Radaszkowicz i postawili Gastello (Nkołaj Francewicz Gastello, – radziecki lotnik bombowy, kapitan Armii Czerwonej, Bohater Związku Radzieckiego – red.) Przerobili go. A można było tak zrobić? Nigdzie nie jest napisane, i nikt ci o tym nie powie, bo ja maleńka byłam wtedy, stałam tam obok tych wykopanych kości. Wszystko to widziałam, jestem świadkiem.
Jeżdziłem przez Krasnoje dziesiątki razy, ale nigdy nie zwróciłem uwagi na tę część centralnej ulicy miasteczka, która znajduje się naprzeciwko kościoła. A jest na co popatrzeć. Wzdłuż ulicy stoją domy, rozciąga się drewniane ogrodzenie. Ale jedno podwórko jest jakieś szersze, a dom cofnięty w głąb podwórka. Między nim a ogrodzeniem – plac porośnięty trawą, na którym – jeśli się zatrzymasz i zajrzysz za ogrodzenie, widać fundamenty starego pomnika. Sądząc po wielkości, pomnik był monumentalny. Zburzony został – według Aleksandra Charytona w 1940 roku.
Nikt nie był w stanie mi powiedzieć dokładnie, a rozmawiałem z wieloma ludźmi, pytałem co to był za pomnik. Na górze był srebrny orzeł. Monument był ogrodzony, były kolumny połączone łańcuchami. Jesienią roku 4o -go komsomolcy przyjechali pod pomnik, wzięli ciągnik, zaczepili i powalili. Potem wszystko to po trochu zaczęli rozciągać miejscowi. Ktoś kawałek odłamał, ktoś ukradł.
Pozostałości pomnika można zobaczyć jeszcze dziś. W sercu Radaszkowicz. Popiersie Nikołaja Gastello stoi na dużym granitowym postumencie. Na jednej z płyt zachowały się otwory po starej tablicy.
– To polski granit. Został pozyskany i przewieziony do Azgura ( Zair Isakowicz Azgur (1908-1995), słynny białoruski artysta rzeźbiarz pochodzenia żydowskiego – red.). I tam już go piłowali na mniejsze pomniki. A pierwsze co było zrobione, to pomnik Gastello – mówi miejscowy krajoznawca.
Mogiły, jak wspominają moi rozmówcy, znajdowały się bezpośrednio za pomnikiem. Kto w nich spoczywa?
– Starsi ludzie opowiadali tak. Na górze za stacją, w XIX wieku, kiedy powstania trwały, stały szubienice Murawjowa, wieszali tam powstańców. I potem wydobyto szczątki, przeniesiono je do małych trumien i z honorami, z udziałem warty honorowej pochowano ich w tym miejscu, gdzie stał pomnik. Te trumny zakopano nie do fundamentu, ale obok, w stronę rzeczki. Oni tam do dziś leżą.
Pan Aleksander lubi oglądać zdjęcia lotnicze Krasnego, wykonane podczas ostatniej wojny przez Niemców. Widać na nich doskonale i dom pana Charytona, który wojna oszczędziła i obozy jenieckie, po których nie został dziś żaden ślad, oprócz licznych kości w rowach i na polach.
– W Krasoje były dwa obozy koncentracyjne. Jeden za dworem, za przejazdem kolejowym, na wzgórku. Siedziało tam 500 oficerów. A drugi za mostem, w którym było cztery baraki. I tam trzymali kilka tysięcy ludzi. Został tylko fundament po wychodku. Są dwa rowy, jeden kwadratowy, w którym leżeli przykryci szynelami, a drugi 20 na 5 metrów. Stąd codziennie końmi trupy wywożone były. I to miejsce stoi nadal nie zbadane. Nie ma żadnego pomnika, a obok, za tą górka budują kawiarnię. Ja bym ją nazwał „Na kościach” .
Zaszedłem do domu, który stoi tuż obok miejsca tajemniczego pochówku, i co słyszę od gospodarza?
Że 17 rewolucjonistów tam pochowano. Ot tak. 17 rewolucjonistów. Jeszcze troszeczkę ludowego „głuchego telefonu” i okaże się, że to mogiła 26 komisarzy bakijskich. Posłuchajmy innego miejscowego krajoznawcy, historyka Siergieja Starikiewicza, który badał miejsce za stacją kolejową Usza, skąd Polacy w latach ’30 przenosili szczątki.
– To są pochówki z czasów I wojny światowej, ludzi którzy zmarli w szpitalu. Ustaliłem nazwiska 15 osób. Jeśli chodzi o wisielców Murawjowa, to ja takich danych nie mam, ale na 100 proc. nie mogę powiedzieć, że tam nie wieszano powstańców. A w czasie I wojny? Dowiedziałem się, że stały tu pociągi sanitarne i zmarłych tam grzebano. Znalazłem nazwiska. Jednego cywila i 14 wojskowych. A tam , to ja na własne oczy widziałem, naliczyłem około 50 grobów. Naprzeciwko stacji Usza. Muszę doprowadzić do upamiętnienia tego miejsca, trzeba postawić pomnik, zadbać o teren. Ich grzebano tam w 1915 roku, do tego czasu trzeba zrobić, mam jeszcze rok, jeśli Bóg da zdrowie, to zrobię.
Jeśli zestawić te fakty … I wojna światowa, pociągi sanitarne w Krasnoje. Pogrzeby zmarłych na skutek odniesionych ran. I utworzenie na terytorium dzisiejszej Białorusi przez generała Józefa Dowbor – Muśnickiego w lipcu 1917 roku I Korpusu Polskiego … Może się okazać, że jest to mogiła byłych rosyjskich wojskowych narodowości polskiej, którzy wchodzili w skład tego Korpusu. Ale Alleksander Charyton odrzuca tę wersję. Stary kraśnieniec nie może pogodzić się z faktem, że w grobie nie leżą powstańcy.
– Kiedyś rozmawiałem z przewodniczących rady wiejskiej. – Słuchaj – mówię do niego, a ile to trzeba, żeby ten fundament buldożerem znieść? Niech ktoś tam dom sobie zbuduje. Wiesz co mi odpowiedział? – „Nie wolno! Tam powstańcy leżą”.
Czasami, – mówią mieszkańcy sąsiednich domów, ktoś przyjeżdża, zapala świece. Teraz to ja proszę ludzi, żeby mnie zawołali jak kogoś zobaczą. Ja sam przychodzę tu 25 marca, na Dzień Woli, ale co ja mogę zrobić sam? Stoję tylko. Wyciągam zapałki i zapalam znicz, dwa, trzy, o.. to też moje. Ja to robię.
Przeglądam „Dziennik Wileński” i „Kurier Wileński” z roku 1938, nie znalazłem wzmianek o pomniku. A może to było w 1937, albo w 1939? Na stronie internetowej Narodowego Archiwum Cyfrowego znalazłem zdjęcia z ekshumacji i ponownego pochówku żołnierzy I Korpusu. Miejsce, w którym odbyła się uroczystość Krasnoje.
Ale kropki nad tą historią postawić jeszcze nie można. Przecież ludzie mówią jednoznacznie, że na pomniku widniał napis „powstańcom”.
A przy okazji, dobre słowo należy się przewodniczącemu rady wiejskiej, który nie pozwolił niczego zbudować na kościach- to Michał Kolesnikow.
Kresy24.pl za svaboda.org
7 komentarzy
józef III
14 stycznia 2015 o 21:57Po piersze : Krasne nie Krasnoje i Radoszkowicze a nie Radaszkowicze. Od polski i mówiących po polsku :katolikach” niech się sp. Charyton odczepi i nie wmawia Im białoruskości ; niech się też odczepi od Państwa Polskiego i zajmie sie stosunkiem Sowietów w l. 30 wobec idei narodowej białoruskiej ; po drugie : I Korpus Polski w Rosji (ok. 30 tys. żołnierzy wszystkich rodzajów broni) nie operował w tym rejonie, jednostki ulokowane były m. in. w Mińsku, Dukorze, Bobrujsku i kolicach Żłobina a zatem w zupełnie innym rejonie Mińszczyzny. Korpus wykonywał tam po zawarciu umowy z dowództwem Ober – Ost tymczasową władzę okupacyjną w 6 – ciu powiatach naddnieprzańskich i chronił obszar przed bolszewikami i zrewoltowanym chłopstwem.
anna
23 marca 2015 o 22:11Dziękuję serdecznie za artykuł i pamięć o ludziach,którzy kiedyś tam mieszkali. Nie spodziewałam się, że ktoś jeszcze o tym pamięta, szczególnie o obozach jenieckich, gdzie przetrzymywano też mojego przodka. To w zasadzie jedyna informacja jaką znalazłam o miejscu jego uwięzienia.Był mieszkańcem Kraśnego jak i większość jego rodziny. Żałuję, że nie mogę podać bliższych szczegółów co do pomnika ale opis zgadza się z tym co słyszałam od dziadków, również przedwojennych mieszkańców.pozdrawiam
Kresowiak
12 września 2016 o 13:20Byłem w Krasnem w połowie lat 70-tych (mój śp. ojciec pochodził z tamtych stron) Pamiętam ten piękny kościół na wzgórzu , moi kuzyni mówili ,że tam przyjeżdżali na msze katolicy z Mińska (i nie tylko) bo był to jedyny czynny kościół katolicki w okolicy. Posługiwano się też określeniem „polskie mogiłki” ale tam chodzić na owe czasy było ryzykownym. Główna ulica tego miasteczka nosiła nazwę „17 Sentiabria” czyli datę napaści sowietów na Polskę w 1939 roku. W centrum miejscowości stał pomnik- sowiecki czołg. Aby dojechać do Mińska czy Mołodeczna najlepiej było skorzystać z tzw „elektryczki” czyli podmiejskiego pociągu .W wyglądzie niektórych domostw odnajdowało się ślady polskości (architektura) ale większość z nich nosiła ślady koszmarnych” sowieckich ” przeróbek.
Roman
23 czerwca 2019 o 10:16Mam identyczne wspomnienia!!!
Potomek Kresowiaka
9 października 2019 o 21:02Potwierdzam to co pisze Kolega Kresowiak ! Byłem tam w II połowie lat 70-tych jechałem z Mińska elektryczką, do stacji Usza /tak nazywa się stacja kolejowa w Krasnym/Kraśnym/ Pamiętam przepiękny kościół na wzgórzu i opowieści moich kuzynów ,że przetrwał najgorsze czasy i przez cały czas odprawiano tam msze święte/ ciągneli do niego katolicy z całej Białorusi/Rozmawialiśmy o polskich mogiłkach na które odradzono mi iść! .Kuzyni mieli piękną działkę z dużym drewnianym domem , który wyburzono, działkę z sadem zabrano/lata 80 -te XX w/ a im zaproponowano mieszkanie w koszmarnym bloku z ciemną kuchnią/ten blok powstał na ich działce/W mojej pamięci pozostaje zeszpecona po sowiecku piękna wiejska przedwojenna architektura przy ulicy 17 Sientiabria – czyli zajęcie tych ziem przez sowietów.
Najbardziej utkwiło mi w pamięci ,że w miejsce kominów z cegły na domach powstawiano rury które wyglądały koszmarnie. Bardzo bym chciał odwiedzić jeszcze raz te strony-Mołodeczno,Radoszkowicze,Rajowkę,Graniczne, Bór Mój św. Pamięci ojciec pochodził z tamtych stron
Mila
11 lipca 2020 o 08:14Krasne nad uszą ,tam urodziła się moja mama. Ma teraz 89 lat. W listopadzie 2019r odwiedziliśmy to jej miasteczko. Tam pozostał jej piękny dom. Tam został rozstrzelany przez Niemców w czasie ll wojny światowej jej ojciec.Nie ma grobu. Odwiedziliśmy tylko miejsce rozstrzelania. Ojciec mamy býł oficerem służył w KOP.Korpus Ochrony Pogranicza. To są jej wspomnienia i jej historia. Uciekały stamtąd przed ruskimi , Za To to że dziadek był wojskowym polskim miały być wywiezione na Syberię. W latach 60 70 – tych odwiedziliśmy Krasne co roku. Bo tam była jej całą rodziną Teraz pozostały tylko domy i groby. Ładne miasteczko i czyste. Piękny Polski kościół.
Stefan
12 września 2023 o 11:03Moja mama urodziła się w Kraśnem 1911roku z domu Ostrejko.Poznała mojego tatę jako wojskowego w KOP 86 .Mama i siostrę mamy ruscy wywieźli na syberię wraz z moim kilkuletnim bratem.Tata poszedľ na wojnę .