„Nasza odpowiedź na cyniczne działania Azerbejdżanu będzie do nich proporcjonalna, a nawet bardziej niż proporcjonalna” – ostrzegł minister obrony Armenii Seiran Oganian. „My wszystko pamiętamy i nadejdzie dzień zapłaty” – to z kolei groźba prezydenta Serża Sarkisjana w reakcji na zestrzelenie przez Azerbejdżan ormiańskiego śmigłowca w Górskim Karabachu.
Obaj politycy wizytowali zakończone właśnie w tym regionie ćwiczenia wojskowe. To właśnie w ich trakcie doszło do azerskiego ataku na helikopter, w którym zginęła jego 3-osobowa załoga. Przemawiając do żołnierzy prezydent Sarkisjan nazwał azerskie władze „wrogami, którzy nie przebierają w środkach, którzy są w stanie zarąbać siekierą śpiącego człowieka i strącić nie stanowiący dla nich żadnego zagrożenia śmigłowiec”. „Nadejdzie dzień zapłaty!” – podkreślił.
Ormiański prezydent przypomniał, że „rozpętana przez Azerbejdżan na początku lat 90-ch wojna z Armenią została przez Azerów przegrana, gdyż nie docenili oni naszej siły”. „Nie daj Boże, jeśli jeszcze raz taką wojnę rozpętają. Myśleli, że wojna przeciwko Karabachowi i Armenii to krótkie i przyjemne zajęcie, coś w rodzaju happeningu. Zbierzemy się, zrobimy sobie zdjęcie i rozejdziemy się. Nie – happeningu nie będzie! Przyjemnego spaceru nie będzie!” – ostrzegł prezydent Sarkisjan.
Tymczasem władze Azerbejdżanu wysłały na Armenię skargę do szefów ONZ, OBWE, Rady Europy, Komisji Europejskiej oraz do prezydentów Baracka Obamy i Władimira Putina. Zarzucają w niej stronie ormiańskiej, że jej śmigłowce dokonywały prowokacyjnych przelotów wzdłuż linii demarkacyjnej w Karabachu, a następnie wtargnęły w przestrzeń powietrzną Azerbejdżanu, w wyniku czego jeden z nich został zestrzelony.
Przypomnijmy, że konflikt między Ormianami i Azerami rozpoczął się w 1988 roku, jeszcze w czasach Związku Sowieckiego na tle przynależności Górskiego Karabachu i siedmiu sąsiadujących z nim regionów. W latach 1992-1994 doszło do krwawej wojny, w której poległo 6 tys. Ormian i 11 tys. Azerów, a 750 tys. cywilów musiało porzucić swoje domy.
Obecnie region Górskiego Karabachu jest kontrolowany przez Armenię, co Azerbejdżan uważa za okupację 20% terytorium swojego kraju. Władze w Baku powołują się także na 4 kolejne rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ wzywające Armenię do wycofania się z Karabachu i przyległych do niego terytoriów.
Zdaniem obserwatorów, po ostatnim incydencie ze strąceniem śmigłowca – najpoważniejszym od zakończenia wojny 20 lat temu – próby rozmów pokojowych między skłóconymi państwami są skazane na fiasko.
Kresy24.pl / panorama.am, day.az
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!