Tradycyjnie już we wrześniu, jak za sowieckich czasów, białoruska młodzież zamiast zajęć na uniwersytetach i w szkołach tyra na kołchozowych polach. Propaganda państwowa utrzymuje, że praca jest dobrowolna, ale prawda jest taka, że jeśli się nie stawisz rano do pracy, potraktują to jako wagary.
Jak poinformował Zarząd główny ds. pracy ideologicznej, kultury i młodzieży przy MohylewskimKomitecie Wykonawczym, większość młodzieży – prawie trzy tysiące, zostanie skierowana do trzech największych w obwodzie gospodarstw rolnych, które są wiodącymi dostawcami owoców i warzyw oraz roślin okopowych dla Mohylewa. W samym Mohylewie do 10 września utworzono 141 „grup szturmowych” gotowych do zajęcia pozycji na grządkach i poletkach kołchozowych.
Desant studentów i uczniów na polach rozpoczął się 3 września i jest o prawie 600 par rąk liczniejszy niż w ubiegłym roku. Młodzież wróci na zajęcia dopiero w październiku.
Tradycja pracy przy wykopkach i innych robotachpolowych sięga czasów sowieckich. A jak ją wspominają byli studenci?
„To była prawdziwa praca przymusowa. Studenci byli zmuszeni do wyjazdu do kołchozów, i było to jednym z warunków zaliczenia semestru. To było straszne, aż się w głowie nie mieści-wspomina na soviet-life.livejournal.com student z czasów ZSRR o pseudonimie „skif”
I tu pojawia się paradoks, bo większość z nas z radością jechała do kołchozu! Choć trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie było.
Pamiętam, jak w ’82 roku ukończyłem pierwszy rok politechniki. I do kołchozu! My naprawdę się cieszyliśmy, powiem więcej, ja z racji tego, że cierpię na alergię, mogłem postarać się o zwolnienie lekarskie, ale nawet przez myśl mi to nie przeszło.
Wszystko dlatego, że właśnie w kołchozie wielu z nas zdobywało swoje pierwsze doświadczenia seksualne, mogliśmy tam otwarcie palić papierosy, nie bojąc się rodziców mogliśmy z kumplami popić wódkę, patrzyliśmy w gwiazdy leżąc na sianie, graliśmy na gitarach…
A pracę w polu postrzegaliśmy jako pewnego rodzaju nieuchronności, którą trzeba jakoś przeżyć.
3 komentarzy
MJK
10 września 2014 o 15:22Szkoda że u nas w Polsce zlikwidowano tą „tradycję”
Dla niektórych, była by to jedyna możliwość, poczuć jak to jest pracować fizycznie….
Jan
10 września 2014 o 20:43A ja b. miło wspominam „studenckie wykopki” w latach 70-tych.
Marek
11 września 2014 o 22:26A ja jakoś bardziej wolę we wrześniu jacht wyczarterować na Mazurach i sobie popływać z własną paczką. I to za „psi grosz”, bo jest w tym spora konkurencja, a ceny spadają we wrześniu o ponad połowę.