Uciekinierzy z Doniecka i Ługańska, którzy przybywająna Podole, chcą zapomniećo koszmarze egzystencji w ciągłym poczuciu niebezpieczeństwa. Od początku lipca wyraźnie wzrosła liczba osób, które uciekają z Doniecka i Ługańska, gdzie trwa aktywna faza operacji antyterrorystycznej wojsk rządowych przeciwko uzbrojonym prorosyjskimi separatystom.
Uchodźcy, którzy przyjeżdżają do spokojniejszych regionów, także na Podole, mówią, że zdecydowali się porzucić swoje domy i mieszkania z powodu obaw o życie własne i rodziny. Jedna z takich rodzin dotarła pod koniec lipca do Winnicy. Młoda kobieta Lina (nazwisko do wiadomości redakcji), razem z mężem – Romanem oraz córkami Nastiąi Katarzyną (10 i 15 lat) zostawili w Ługańsku cały dobytek. Są tak zmęczeni ciągłym napięciem, że każda nietypowa sytuacja budzi w nich lęk.
Dziewczynki do dziś boją się każdego głośniejszego dźwięku.Lina i Roman żyli całkiem nieźle, mieli własny dom, dobrą pracę. Jednak po kolejnej niespokojnej nocy, gdy ataki na dzielnice mieszkalne Ługańska nasiliły się, w jednej chwili zdecydowali się na wyjazd.
−Nigdy nie myślałam, że można tak po prostu wyjechać. Ale kiedy nad naszym domem i na ulicy raz za razem wybuchały pociski artyleryjskie, nie mieliśmy innego wyjścia. Przede wszystkim ze względu na dzieci − mówi Lina.
Rodzina opowiedziała o sytuacji w Ługańsku. Według ich słów w mieście panuje chaos i panika. W każdej chwili prorosyjscy terroryści mogą zabrać samochód i mieszkanie „na cele rewolucji”, a mężczyzn siłą rekrutować do oddziałów walczących przeciwko ukraińskiemu wojsku. W skonfi skowanych mieszkaniach instalują w oknach broń i strzelają do przechodniów na ulicy. Zwykłym ludziom bardzo trudno jest zrozumieć, kto tak naprawdę strzela – armia tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DNR), Ługańskiej Republiki Ludowej (LNR) czy ukraińscy żołnierze. Z tego powodu narasta dezinformacja. Można ufać jedynie świadkom. Ci zaś twierdzą, że żołnierze ukraińscy nigdy nie strzelajądo cywilów.
Sytuacja jest bardzo niebezpieczna. − Już się przyzwyczailiśmy, że przez kilka dni nie ma prądu i wody, a sklepy są zamknięte − dodaje Lina. Życie w samozwańczej LNR uciekinierzy wspominają z niechęcią. Kojarzy im się z bezprawiem i nieustannym ryzykiem śmierci. W Winnicy jakby się od nowa narodzili – starsza córka zdaje egzaminy do Liceum Kultury i Sztuki im. Leontowicza, młodsza pójdzie do jednej ze szkół średnich. Rodzice szukają pracy, chcą wynająć mieszkanie i… nigdy nie wracać do Ługańska, zapomnieć o nim, jak o złym śnie. Nadzieja na lepsze jutro ich nie opuszcza.
− Straciliśmy prawie wszystko z rzeczy materialnych, ale zachowaliśmy gorącą wiarę w pokój na Ukrainie oraz szczęśliwą przyszłość w jednym z najładniejszych miast tego państwa. Życzymy wszystkim Ukraińcom pokoju i ta-kiej samej wiary − mówią.
Do pomocy uciekinierom ze wschodu przyłączyli się członkowie polskich organizacji społecznych miasta.Według najnowszych danych ONZ z 25 sierpnia w granicach Ukrainy miejsce pobytu zmieniło około 155 tys. osób, a do Rosji uciekło 230 tys.
Ostatni bilans Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (UNHCR) opublikowany w lipcu mówił o 132,4 tys. uchodźców wewnętrznych i 190 tys., którzy uciekli do Rosji.
Katarzyna Gerasimowska/ Słowo Polskie sierpień 2014 nr 8 (250
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!