Na marginesie unijnego szczytu w Brukseli podpisałno w piątek umowy stowarzyszeniowe UE z Gruzją i Mołdawią oraz drugą część umowy o utworzeniu strefy wolnego handlu, współpracy w dziedzinie gospodarki oraz wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych z Ukrainą.
Pierwszą, polityczną część UE i Ukraina podpisały w marcu. Porozumienie o wolnym handlu z Ukrainą (DCFTA) otworzy unijny rynek dla Ukrainy i – co nie bez znaczenia – ukraiński dla głównych graczy UE (Ukraina i UE wyeliminują odpowiednio 99,1 i 98,1 proc. ceł pod względem wartości handlu).
Umowy stowarzyszeniowe z UE podpisały również Gruzja i Mołdawia. Kijów, Kiszyniów i Tbilisi mają 10 lat na wdrożenie DCFTA.
Umowy są programem reform, jakie należy przeprowadzić, aby zbliżyć standardy potencjalnych krajów członkowskich UE do obowiązujących w Unii, nie zawierają jednak obietnicy przyjęcia do UE w przyszłości.
Powinny wejść w życie jesienią, po ratyfikacji przez parlamenty Ukrainy, Mołdawii i Gruzji oraz po uzyskaniu zgody europarlamentu i Rady UE (ministrowie krajów Unii) na ich „tymczasowe wdrożenie”, które ma obowiązywać do czasu ich ratyfikacji umów przez 28 członków UE, co może zająć co najmniej dwa lata.
Początek „wspólnej podróży”
„Naszym celem jest całkowita integracja gospodarek Ukrainy, Gruzji i Mołdawii z rynkiem UE. Ruch bezwizowy, który zbliży nasze społeczeństwa, obowiązuje już w Mołdawii” – powiedział dzisiaj przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy przed ceremonią podpisania porozumień, a szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso oświadczył, że umowy stowarzyszeniowe nie stanowią finałowego etapu integracji Gruzji, Mołdawii i Ukrainy z unią, lecz są „początkiem wspólnej podróży UE i trzech państw partnerskich”.
Kresy24.pl
3 komentarzy
Karolson
27 czerwca 2014 o 15:05Pieknego dnia sie doczekalismy.Ponad 200 lat tulaczki Nas i naszych braci dobiega konca.Nie mozemy doposcic do bledow przeszlosci.
Jeszcze Bialorusini niestety maja kajdany u stop:(
Jakosc a nie ilosc.
Roch
28 czerwca 2014 o 19:03Jakich znowu „naszych braci”? Ukraińcy nie są żadnymi naszymi braćmi. Ewentualne wejście Ukrainy do UE będzie dla narodu polskiego klęską porównywalną z najazdem mongołów w XIII w., potopem szwedzkim czy II wojną światową. Kilka milionów naszych rodaków musiało wyjechać „za chlebem”. Polskie dzieci rodzą się za granicą i wyrastają na Anglików, Holendrów, Niemców i Francuzów. Na ich miejsce przyjadą Ukraińcy i bez trudu zdominują południowo – wschodnie rejony Polski (Lubelszczyznę, Podkarpacie). Czy naprawdę chcemy mieć tu hordę rezunów wywijających czarno – czerwonymi chorągwiami, czczących Banderę Szuchewycza i innych ludobójców z UPA oraz wrzeszczących „smert worohom”? A kto to są te ich „worohy”? Czy aby przypadkiem nie my, Polacy?
nikołaj
29 czerwca 2014 o 22:02Końca konfliktu nie widać jeszcze daleka droga do stabilizacji długie miesiące muszą minąć, zanim zacznie tam być normalnie.