Były więzień polityczny, działacz „Młodego Frontu” Uladzimir Jaromeniak, został skazany na trzy miesiące pozbawienia wolności. Sędzia Leonid Jermolenkow uznał, że naruszył on nadzór prewencyjny. O wszczęciu postępowania karnego „młodofrontowca” poinformowano w dniu jego ślubu.
Uladzimir Jaromeniak w styczniu 2011 roku został aresztowany jako podejrzany w sprawie „masowych zamieszek” po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku i skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Odbywał karę w kolonii pod Witebskiem. W sierpniu 2011 roku został ułaskawiony przez prezydenta. Od tego czasu dwa razy skazywano go za naruszenia administracyjne, min. za tzw. „drobne chuligaństwo”. 15 marca 2013 Sąd Pierwomajski w Mińsku przedłużył mu na okres 6 miesięcy nadzór prewencyjny, ustanowiony rok wcześniej. Ostatni wyroku Jaromeniak zaskarżył w mińskim sądzie, a ten sprawę skierował do nowego rozpatrzenia. W rezultacie, 20 marca sąd dodając dwa poprzednie naruszenia nadzoru, skazał go na 15 dni aresztu.
14 lipca, w dzień ślubu „młodofrontowca”, zatelefonował do niego śledczy z Mińska i wezwał go do siebie na rozmowę. Jaromeniak poprosił swojego kuratora o przeniesienie spotkania na 16 lipca. Kiedy stawił się na komisariacie przedstawiono mu postanowienie o wszczęciu sprawy karnej z art. 421 KK „naruszenie kontroli prewencyjnej”, które datowane było z jakiegoś powodu na 14 maja 2013 r.
W swoim wystąpieniu przed ogłoszeniem wyroku, obrońca Jaromeniaka powiedział, że sprawa przeciwko jego klientowi jest pozbawiona podstaw prawnych. Zwrócił uwagę, że sprawa została wszczęta 14 maja, a jego klient został o tym poinformowany dopiero po 2 miesiącach.
Sam Jeromeniak w ostatnim słowie powiedział, że władze próbują za wszelką cenę zmusić go do wyjazdu z Białorusi.
– W dzień mojego ślubu postawiono mnie przed wyborem: iść do więzienia lub na długie lata opuścić ojczyznę – powiedział Jaromeniak.
To nie pierwszy przypadek kiedy milicja zakłóca prywatne uroczystości działaczy „Młodego Frontu”. Jaromeniak i tak może mówić o szczęściu, ponieważ uniknął na swoim ślubie obecności uzbrojonych po uszy milicjantów. Nauczony doświadczeniem swojego kolegi z Mior – Nikołaja Demidenki, któremu„ochronę” uroczystości weselnych zapewnił cały autobus funkcjonariuszy OMON-u z Witebska i milicjantów w cywilu, Uladzimir nie informował o dacie ślubu. Mimo to, okazało się, że śledczy jest osobą dobrze poinformowaną i skorzystał z okazji by umilić Jaromeniakowi ten dzień – jeden z najważniejszych w jego życiu.
Kresy24.pl/svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!