Władze białoruskie wreszcie zdecydowały się podjąć próbę uratowania zabytku przed ostatecznym zniszczeniem. Z należącego niegdyś do magnackiego rodu Sapiehów majestatycznego zamku, który z racji bogatego wystroju wnętrz nazywany był „Kamiennym kwiatem”, przetrwała jedynie częściowo wieża, wschodnie skrzydło i zasypane sklepienie.
„Ilość uratowanych zabytków jest wprost proporcjonalna do poziomu kultury i świadomości społeczeństwa i jego aktywności w zachowaniu zabytków”.
Jak pisze portal Svoboda.org, otoczenie dzisiejszego zamku w Holszanach wygląda tak samo jak przed 400 laty, gdy zaczęto go budować; wszędzie pełno materiałów budowlanych, stosy śmieci, snujący się nadzorcy budowlani i robotnicy. O ile zadaniem ówczesnych architektów było stworzenie perełki architektonicznej, zadanie jakie stoi przed współczesnymi jest bardziej przyziemne – muszą dokopać się do dolnej warstwy, zachowując jak najwięcej artefaktów. Archeolodzy przygotowują na razie teren, aby móc prowadzić tam badania.
Holszański zamek został zbudowany na polecenie Pawła Stefana Sapiehy – wicekanclerza Wielkiego Księstwa Litewskiego około roku 1610, uważany był za jeden z najpiękniejszych na Wileńszczyźnie. I chociaż spełniał on przede wszystkim funkcje „tranzytowe” – tu przedstawicele rodów magnackich zatrzymywali się w drodze do europejskich stolic – marka rodu utrzymywała się na wysokim poziomie. Historycy sztuki utrzymują, że właściciele nie oszczędzali na wyglądzie wnętrz; stiukowe rzeźby na sufitach, reliefy na kominkach, podłoga z płyt terakotowych, kaflowe pięknie zdobione piece. Ściany pokryte obrazami najznamienitszych artystów, unikalna biblioteka oraz bogata kolekcja broni. Wreszcie hit ówczesnej techniki – system ogrzewania, wodociągi i kanalizacja, nawiasem mówiąc takimi cudami techniki nie mogą się nawet dziś pochwalić wszyscy mieszkańcy Holszan.
Według legendy pod zamkiem istniały podziemne tunele, pozwalające Sapiehom jeździć karocą zaprzęgniętą w trzy konie do sąsiedniego Krewa. Ich bogactwa wystarczyło, by wykopać kilka stawów wyłożonych płytkami ceramicznymi.
Teraz na terytorium zamku wznosi się kilka usypanych „górek”. Na jedną z nich robotnicy składają cegły, na drugiej gruz budowlany, który zalegał wzdłuż ścian zamkowych.
Jak mówi architekt Sergiej Waremiejczyk, cegła zostanie zużyta w procesie restauracji, interesujące egzemplarze zostaną wystawione na ekspozycję, a gruz po prostu wywieziony.
– Teraz na przykład, po zakończonym etapie przygotowawczym, kiedy usuniemy gruz, zobaczymy to, czego nasze pokolenie nigdy nie widziało; a mianowicie parter, gzymsy, sklepienia. Będziemy mogli analizować i podejmować decyzje projektowe…. W rzeczywistości, dopiero wtedy zaczniemy myśleć o restauracji i konserwacji. Innymi słowy, po pięciu latach pracy na zamku będziemy myśleć od zera – mówi kierownik biura projektowego Igor Rachanski.
Białoruscy specjaliści twierdzą, że o pełnej odbudowie zamku nie ma co marzyć. Przede wszystkim sami badacze nie posiadają dostatecznych informacji o tym, jak zamek wyglądał w XVII wieku. W 1980 roku, zespół archeologów zdołał odkryć trzy etapy budowy, które różnią się rodzajem cegły, zaprawy i technik murarskich.
Na obecnym etapie przygotowywany jest projekt konserwacji ruin i fragmentaryczna restauracja wieży, pokrycie jej dachem i zorganizowanie tam jakiejś ekspozycji. Restauracja ma obejmować też część zachowanych murów pałacu.
Docelowym planem architektów, jest stworzenie w Holszanach parku zamkowego, gdzie można byłoby organizować imprezy, święta, festiwale, itp. Nie chodzi o to, żeby przywrócić wszystko, ale by pokazać plan zamku z zachowanymi fragmentami w układzie krajobrazowo – parkowym – mówi konserwator zabytków Siergiej Weremiejczyk.
Na podstawie badań archeologicznych i unikalnych znalezisk, stworzył on wizualizację zamku. Wygląda na to, że naprawdę zasługuje on na miano „Kamiennego kwiatu” – elementy w stylu militarnym ustępują miejsca tym, których głównym przeznaczeniem było zapewnienie komfortowego życia – pisze svaboda.org.
Po ostatnim rozbiorze Polski, właściciele zamku z rodu Sapiehów na zawsze opuścili Holszany. Począwszy od XVIII wieku, „Kamienny kwiat” przechodził z rąk do rąk. Największa skala zniszczeń dotknęła go w końcu XIX wieku, gdy rosyjski właściciel ziemski, niejaki Gorban zaczął kolejno wysadzać wieże i mury zamkowe. W ten sposób pozyskiwał cegły, które sprzedawał miejscowej ludności.
Niemniej jednak, aż do przybycia w 1939 roku wyzwolicieli ze wschodu zamek jeszcze nadawał się do zamieszkiwania – znalazły tam schronienie dziesiątki rodzin. Ale za sowietów wszelki ślady burżuazyjnego życia zostały całkowicie zniszczone, a unikalna cegła od średniowiecznych mistrzów poszła na potrzeby kołchozu.
Kresy24.pl za svaboda.org
3 komentarzy
józef Bohuszko
16 listopada 2014 o 13:16Faktycznie ruina, byłem tam w 2012 roku. Dobrze że coś zaczęli robić. Życzę powodzenia
Józef Urbanowicz
14 grudnia 2015 o 23:27Ze wzruszeniem i smutkiem oglądałem już kilkakrotnie ten zamek w Holszanach, który w ruinę popadł dopiero po 1944 roku. Jako rdzenny mieszkaniec Holszan , tamże urodzony, pamiętam ten zamek, kiedy podczas pierwszej okupacji sowieckiej w 1939 roku stanowił dla wojsk sowieckich obiekt koszarowy i mieszkania dla ich rodzin.
Podczas okupacji niemieckiej też tam wojsko stacjonowało. W roku 1944 po raz drugi Sowieci mieli tam swoje koszary, a więc przez ten czas zamek był w stanie dobrym. Dalsza sowiecka „właść” doprowadziła dopiero wtedy go do ruiny, kiedy z zamku stworzono oborę. Byłem tam w r.1956 – na terenie zamku chowano bydło opasowe. A więc dewastacja miała miejsce już po wojnie.
Bartłomiej
5 marca 2016 o 22:10do Pana Józefa Urbanowicza. Pisze Pan ze urodził się w Holszanach. Ja poszukuje informacji o nauczycielu Bronisławie Bona, który ok 1936 r był tam nauczycielem. Wie może Pan gdzie by mieli jakies informacje o nim?