Doktor Eugeniusz Famiński był wujem mego taty, jego żona Joanna Krassowska – Famińska, to rodzona siostra matki mego taty, a mej babci Leokadii Jadwigi Krassowskiej – Grzybałowej.
Gdzie się poznali, to ciekawa sprawa, w dość nietypowych okolicznościach.
Ciotka Joanna była wdową, po pierwszym mężu – Popławska. Jest rok 1920 – 21, mamy wojnę polsko – sowiecką, i jest ona pielęgniarką – wolontariuszką.
Do niewoli polskiej dostaje się lekarz – chirurg, Rosjanin, rodowity Moskwiczanin. Nie znamy dzisiaj przyczyny ani okoliczności tego zdarzenia, w każdym razie było to w Twierdzy Modlin.
Znajomość ta kończy się małżeństwem, ciotka Joanna wychodzi za mąż za dr. Famińskiego, a doktor zostaje wujem mego taty. Tu należy zaznaczyć, że dr Famiński był młodszy od swej żony około 5 – 7 lat. Ślub odbył się w kościele w Węgleszynie, a przyjęcie weselne w dworze w pobliskim Zakrzowie. Dwór ten wraz z majątkiem był własnością dr. Floriana Krassowskiego, absolwenta Akademii Chirurgiczno – Medycznej w Wilnie, ojca Joanny. Potem młodzi małżonkowie wyjeżdżają do Wołożyna, gdzie wuj obejmuje funkcję dyrektora szpitala, będąc jednocześnie chirurgiem.
Z uwagi na żonę, prawie co roku w wakacje przyjeżdżają do Krakowa – wuja staż kliniczny, a ciotka w odwiedziny do sióstr Jadwigi i Leokadii, które mieszkają w Krakowie. Potem całe towarzystwo wyjeżdża do Zakrzowa – parafii Węgleszyn, gmina Oksa, powiat Jędrzejów, województwo Kieleckie (Świętokrzyskie).
Zachowały się zdjęcia z Zakrzowa. Rodzina Famińskich przed dworem, moi dziadkowie, rok 1926, podpisane przez moją babcię. Na jednym z nich bryczka z koniem, na którym siedzi mały chłopczyk, to syn Famińskich Aniuś – adoptowany. Za bryczką w białej koszuli pod muchą stoi dr Famiński (w czapce harcerskiej Tata, Jan Bolesław Grzybała, za nim Jaś Poradowski, obok siostra Marysia Poradowska, trzyma na kolanach Magdę Krassowską. Dwór spłonął w 1950 r.)
Ponieważ każda żona zawsze ciągnie w swe strony rodzinne, i do swych bliskich, za namową mej babci wujostwo kupują w Krakowie na osiedlu oficerskim tj. w rejonie ulic: Olszańska – Bema – Grochowska, parcelę budowlaną o powierzchni 0.10 ha, a dokładniej 972 m2.
Z uwagi, że brakło im pieniędzy, moja babcia pożyczyła swej siostrze i szwagrowi brakującą końcówkę, było to 10 % całej sumy. Kupno parceli w Krakowie było podyktowane faktem, iż w przyszłości wujostwo chcieli postawić dom i na stałe zamieszkać w Krakowie, blisko rodziny, tak jak dwie siostry Joanny, Leokadia i Jadwiga.
Niestety, lata dobre się skończyły, nastała II wojna światowa. Wuj zostaje aresztowany w 1942 r., w Wołożynie przez Niemców. Ciotka maksymalnie zdenerwowana idzie na posterunek, robi tam niesamowitą awanturę, i być może jeszcze komuś naubliżała. Fakt końcowy jest smutny i tragiczny, zostaje rozstrzelana na dziedzińcu. Do dzisiaj nie znamy miejsca pochówku, ani też czy istnieje grób ciotki.
Potem nastąpiła cisza, mój tata był w tym czasie na wojnie w Anglii – wrócił 4 listopada 1946 roku, statkiem MS Sobieski.
Babcia mieszkała z rodziną w Krakowie na Olszańskiej, nie było żadnego śladu ani informacji z Wołożyna, aż tu nagle w 1957 r., przyszedł list od dr. Famińskiego. Pisze on do mej babci, a swej szwagierki.
„Droga Jadziu nie pisałem tak długo ale byłem na długiej wycieczce, oglądałem zorzę polarną i liczyłem białe niedźwiedzie”. Komentarz zbyteczny, po prostu wuj był na zesłaniu za kołem podbiegunowym i gdy Stalin zmarł, a potem Chruszczow nastąpił, mógł wrócić do siebie do domu do Wołożyna. Zachowały się listy od wuja Famińskiego do mej babci, jest ich w sumie 8 sztuk w których pisze, że za zaproszenie do Krakowa serdecznie dziękuje i choć w 1958 roku może już przejść na emeryturę to jednak do Krakowa się nie wybierze i nie przyjedzie, natomiast powstała sprawa do załatwienia, to sprawa parceli którą należy sprzedać.
Wszystkie sprawy ze sprzedażą parceli w Krakowie załatwiał mój Tata, oczywiście przez adwokatów w Krakowie i Moskwie. Po wycenie parceli i zgodzie wuja na sprzedaż za kwotę 175 tys. ówczesnych złotych polskich, parcela została sprzedana, wuj oddał babci kwotę – ułamek jaki babcia mu pożyczyła przed wojną na zakup tej parceli. Pieniądze zostały przelane przez adwokatów i bank do Moskwy a dr Famiński odebrał je w Wołożynie. Ze sprzedaży był zadowolony, za tą kwotę mógł kupić sobie 1,5 nowego moskwicza.
Samochodem nowym, wiem, że jeździł na urlop na Kaukaz i do kurortów nad Morzem Czarnym. Był też u swego brata w Moskwie, odwiedził szwagra w Petersburgu, siostra już nie żyła. Powodziło się wujowi bardzo dobrze, pisał, że do południa przyjmuje pacjentów, których ma kilku codziennie, a po południu idzie na spacer na grzyby i jeździ dużo samochodem. Prosił też o przysłanie mu polskich książek bo te które były w polskiej księgarni w Mińsku to zna, lub zakupił.
Wiem, że babcia wysłała mu „Kształt miłości”, Jerzego Broszkiewicza. Listy były pisane przepiękną polszczyzną bez błędów stylistycznych i gramatycznych, naprawdę czyta się je z zapartym tchem.
Po śmierci babci, tj. w 1962 roku kontakt się urwał, nie było też żadnej wiadomości z Wołożyna gdy zmarł około 1965 r. Gdy byłem w 1976 r., w Wołożynie, na moje pytanie otrzymałem odpowiedz, że dr Famiński umarł już bardzo dawno.
Moje wspomnienia i refleksje o pobycie w Wołożynie proszę czytać w opracowaniu „Wycieczka do Wołożyna w 1976 r.”
Jacek Grzybała
1 komentarz
[email protected]
9 czerwca 2013 o 20:49Dziękuję za wprowadzenie zdjęcia z bryczką, jest
świetne, a postać dr. Famińskiego, mimo, że twarz jest
w cieniu, jest czytelna i wyrazista.