
Collage / fot. Wojennyj Osvedomitel / VKontakte
Co z tego, że jeszcze trochę tego mają, skoro panicznie boją się rzucić to do walki.
W rosyjskich magazynach dawnego sowieckiego uzbrojenia pozostało jeszcze 46% starych czołgów, które były tam przed atakiem na Ukrainę, 42% bojowych wozów piechoty i 48% transporterów opancerzonych BTR – wynika z obliczeń Institute for the Study of War na podstawie analizy zdjęć satelitarnych z 8-miu największych składów.
Oznacza to, że rosyjskie zapasy sowieckiego sprzętu pancernego nie wyczerpały się jeszcze definitywnie, jak wcześniej oceniała to część analityków. Również tempo ich zużycia nie jest obecnie – delikatnie mówiąc – oszałamiające. Od grudnia 2024 roku ubyło bowiem tylko kilka procent czołgów i wozów bojowych.
Ponadto eksperci ISW oceniają obecnie, że przed wybuchem wojny Rosja miała nieco więcej zmagazynowanego sprzętu, niż wcześniej sądzono, a więc i trochę więcej go jeszcze zostało. Nie ma też pewności, ile jest go jeszcze w zadaszonych hangarach, gdyż nie da się tego ocenić z satelity. Nie jest to jednak raczej jakaś znacząca ilość, gdyż zdecydowana większość stała pod gołym niebem.
Dobra wiadomość jest natomiast taka, że to co zostało na składach to “najgorszy sort”, czyli sprzęt najstarszy, najbardziej zużyty, często zdekompletowany i nadający się już tylko na złom. Wszystko, co kwalifikowało się do szybkiego remontu pojechało bowiem na front w pierwszej kolejności i w większości zaległo tam już ostatecznie.
Z kolei wywiad fiński oceniał w kwietniu, że Rosja niemal w ogóle nie wysyła obecnie na front nowych czołgów i wozów bojowych, które produkuje, w obawie przed zniszczeniem ich przez drony. Prawie wszystko co schodzi z linii montażowych trafia do magazynów, m. in. w Pietrozawodsku w Karelii, kilkaset kilometrów od granicy z Finlandią.
Gdyby bowiem tempo rosyjskich strat w sprzęcie pancernym było takie jak w 2023-24 roku, to jego zapasy zostałyby ostatecznie wyczerpane do końca 2025 roku. To właśnie dlatego armia rosyjska atakuje obecnie głównie na piechotę, na motocyklach, quadach, a czasami nawet cywilnymi autami, co oczywiście powoduje wielokrotnie większe straty jej żołnierzy.
Eksperci zastanawiają się też, czy w dobie wszechobecnych, coraz bardziej nowoczesnych i masowo produkowanych dronów, które skutecznie rażą sprzęt pancerny już z odległości 10-15 km, zanim w ogóle dojedzie on na pole walki, tradycyjne czołgi i wozy bojowe mają jeszcze w ogóle zastosowanie.
Z drugiej strony – trudno sobie wyobrazić bez nich jakąkolwiek szybszą ofensywę dalekiego zasięgu, gdyż metodą pieszych “mięsnych szturmów” armia rosyjska do Kijowa raczej nie dotrze, nie mówiąc już o zachodniej Ukrainie.
Zobacz także: Fico kopie tunel do Kijowa? Szokująca zmiana kursu Słowacji!
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!