Ciężkie straty w ludziach i sprzęcie stały się częścią rosyjskiej strategii wojennej przeciwko Ukrainie. Rosja może sobie jednak pozwolić na taki styl prowadzenia wojny i nie przybliża jej to do porażki. Taką opinię na łamach magazynu „War On the Rocks” wyrazili Colleen Meisel, p.o. dyrektora ds. analiz geopolitycznych w Pardee Institute Szkoły Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie w Denver, oraz Matthew Burrows, doradca w biurze wykonawczym Stimson Center.
Zauważają, że armia rosyjska na Ukrainie traci rocznie około 400 tys. żołnierzy. Tak wysokie straty rodzą dwie sprzeczne opinie – że Rosja zmierza ku nieuchronnej porażce i że Rosja nieuchronnie wygra wojnę z Ukrainą.
Analitycy są skłonni sądzić, że tak wielkie straty nie osłabiają w rzeczywistości Rosji pod względem militarnym, lecz dają jej możliwość przedłużenia wojny z Ukrainą, która nie dysponuje takimi zasobami ludzkimi i materialnymi.
„Rosja odbudowuje te siły znacznie szybciej, niż sugerowały nasze wstępne oceny. Armia jest w rzeczywistości większa – o 15 procent – niż była, gdy najechała Ukrainę” – cytują wypowiedziane w ubiegłym roku słowa Naczelnego Dowódcy Sojuszniczych Sił NATO w Europie, gen. Christophera Cavoliego.
Autorzy artykułu zauważają, że Rosja ma prawie czterokrotnie większą populację, a jej pula mobilizacyjna mężczyzn w wieku 20–39 lat wynosi 18,9 mln osób, podczas gdy na Ukrainie jest ich mniej niż 5 mln.
„Rosja mogłaby stracić trzy razy więcej żołnierzy niż Ukraina i mimo to ponieść relatywnie mniejsze straty” – zauważają Meisel i Burrows.
Rosja ma także znaczącą przewagę nad Ukrainą, jeśli chodzi o uzbrojenie. Na przykład w marcu 2024 r. pewien europejski oficer wywiadu oszacował, że na Ukrainie codziennie wystrzeliwanych jest 12 tys. pocisków artyleryjskich, z czego około 10 tys. wystrzeliwują siły rosyjskie, a 2 tys. – ukraińskie.
Inna sprawa, że marcu ub. r. ukraińskie siły zbrojne zmagały się z poważnym niedoborem uzbrojenia z powodu trwającej kilka miesięcy przerwy w jego dostawach z USA. Z tego powodu marzec 2024 r. nie dobrym momentem, który może posłużyć do określenia ogólnego stosunku użycia amunicji artyleryjskiej w tej wojnie.
Meisel i Burrows dodają, że Rosja w dużym stopniu opiera się na zapasach z czasów Związku Radzieckiego, które służą jej do zaopatrywania armii w sprzęt bojowy. Jednak i tutaj przedstawiają kontrowersyjną tezę, że rezerwy czołgów z czasów Związku Radzieckiego „są dalekie od wyczerpania i w razie potrzeby można na nie dalej liczyć”.
„Nie można powiedzieć, że większość rosyjskich czołgów na polu bitwy to starsze modele wyciągnięte z magazynów i wyremontowane – na uwagę zasługuje nowa produkcja Rosji” – piszą, cytując dane brytyjskiego ministerstwa obrony ze stycznia 2024 r., zgodnie z którymi Rosja rzekomo ma zdolność „produkowania 100 czołgów podstawowych miesięcznie”.
Powołują się także na oświadczenie wspomnianego już gen. Cavoliego z 3 kwietnia 2025 r., że w tym roku Rosja wyprodukuje „1500 czołgów i 3000 pojazdów opancerzonych”.
Warto w tym miejscu podkreślić, że Meisel i Burrows źle zrozumieli informacje przekazane przez brytyjskie ministerstwo obrony i gen. Cavoliego. Podane liczby są rzeczywiście zgodne co do stanu wiedzy ekspertów, nie chodzi jednak o nowy sprzęt, który zjedzie „ z linii montażowych”, lecz o całkowitą ilość nowego i zmodernizowanego starego sprzętu z baz magazynowych. Pisał o tym na przykład Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych. Z kolei ukraiński analityk Ołeksandr Kowałenko zauważył, że Rosja kłamie w swoich oświadczeniach, że produkuje 1,5 tys. nowych czołgów rocznie. W rzeczywistości większość z tej liczby to stare czołgi wyciągnięte z magazynów.
Oceniając zdolność rosyjskiej gospodarki do przetrwania obciążeń wojennych, Meisel i Burrows podkreślili, że w rosyjskim budżecie na rok 2025 około 40% wydatków zostanie przeznaczonych na obronę i bezpieczeństwo narodowe – więcej niż na edukację, opiekę zdrowotną oraz bezpieczeństwo socjalne i ekonomiczne razem wzięte.
Analitycy przyznają, że będzie to miało negatywny wpływ na wszystkie niemilitarne sfery życia w Rosji. Zauważyli, że w pewnym momencie ukierunkowanie gospodarki na kompleks wojskowo-przemysłowy stało się jedną z głównych przyczyn kryzysu gospodarczego ZSRR.
„Jednak szacunkowy poziom wydatków wojskowych Rosji jako procent PKB nie jest wcale zbliżony do szacowanego poziomu w Związku Radzieckim w połowie lat 80., gdy napięcia międzynarodowe osiągnęły apogeum” – dodają.
Przyznają jednak, że gospodarka Rosji nadal będzie zmagać się z problemami, co może skutkować pesymistycznymi prognozami dotyczącymi załamania gospodarczego w Rosji.
Przypomnijmy, większość obserwatorów i analityków uznała wypowiedzi Trumpa złożone po rozmowie z Putinem w poniedziałek za faktyczne wycofanie się z procesu zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej. Na przykład, felietonista „Politico” Jamie Dettmer jest przekonany, że Trump nigdy nie nałoży sankcji na Rosję ani nie będzie dostarczał uzbrojenia Ukrainie.
A to z kolei oznacza, że wojna na Ukrainie będzie trwała dopóki jedna ze stron całkowicie ulegnie wyczerpaniu.
Opr. TB, warontherocks.com
1 komentarz
hihi
22 maja 2025 o 09:51Ci niesamowici analityce nie wzieli pod uwage paru rzeczy. W czasie zimnej wojny na ZSRR pracowalo jeszcze kilkanascie republik i spora ilosc panstw wasalnych z UW. Teraz nie maja tego komfortu. Jedyny powod dla ktorego Trump nie skonczy wojny to fakt ze on chce handlowac z Rosja bo dzieki temu zarobi $ a tylko $ dla Trumpa sie licza.