W rządzie niemieckim doszło do sporów w związku z decyzją o ograniczeniu pomocy wojskowej dla Ukrainy. Niemieckie ministerstwa finansów i obrony przerzucają odpowiedzialność na siebie. Poinformował o tym dziennik „Bild”, powołując się na swoje źródła.
Jak już informowała gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, zatwierdzona już na ten rok pomoc w dalszym ciągu napływa na Ukrainę, jednak nowe, nieplanowane wydatki, np. na zakup części zamiennych do uszkodzonych czołgów, nie są już zatwierdzane przez Ministerstwo Finansów.
W odpowiedzi na prośbę „Bild” Ministerstwo Finansów oświadczyło, że „jest gotowe rozważyć udostępnienie dodatkowych środków w krótkim czasie”, jeśli zostaną one „konkretnie i przejrzyście zgłoszone”, jednak „Ministerstwo Finansów nie otrzymało jeszcze żadnego konkretnego wniosku na potrzeby materialne, dlatego nie można rozważyć, ani zatwierdzić żadnej decyzji”. Jednak źródła dziennikarskie w niemieckim rządzie podają, że kanclerz Olaf Scholz rzekomo bezpośrednio „zakazał” Ministerstwu Obrony wysyłania takich wniosków finansowych do Ministerstwa Finansów w sprawie nieplanowanej pomocy dla Ukrainy.
Ministerstwo Obrony twierdzi, że ze względu na Ministerstwo Finansów Niemcy nie były w stanie zrealizować na Ukrainę ponad 30 dostaw o wysokim priorytecie o łącznej wartości 3,87 mld euro. W szczególności mówa o częściach zamiennych do sprzętu, amunicji artyleryjskiej, dronach i pojazdach opancerzonych.
Szef Komisji Spraw Zagranicznych Bundestagu Michael Roth z partii SPD wchodzącej w skład koalicji rządzącej ostro skrytykował przerwanie dostaw broni na Ukrainę i plany ograniczenia wydatków na Ukrainę w przyszłorocznym budżecie Niemiec.
„Armia ukraińska po raz pierwszy od miesięcy ponownie przeszła do ofensywy, kraj potrzebuje teraz pełnego wsparcia swojego najważniejszego sojusznika wojskowego w Europie – Niemiec. Zamiast tego dyskusja o przyszłym finansowaniu pomocy wojskowej wygląda na ukrytą abdykację odpowiedzialności Niemiec. Nie możemy uzależniać naszego bezpieczeństwa od ograniczeń budżetowych” – cytuje posła „Der Spiegel”.
Wyraźna krytyka pojawiła się także ze strony opozycji. Na przykład poseł CDU Roderich Kiesewetter powiedział reporterom, że odmowa finansowania wsparcia wojskowego dla Ukrainy z budżetu „de facto będzie oznaczać opuszczenie Ukrainy”.
Wśród niemieckich polityków są jednak zdania przeciwne. Znana lewicowa populistka Sarah Wagenknecht, wiceprzewodnicząca partii „Die LInke”, wezwała do całkowitego zaprzestania wspierania Ukrainy w związku z nowymi odkryciami dotyczącymi ataków na Nord Stream – pisze „Rheinische Post”. Chce także dochodzić od Ukrainy „odszkodowań” za zniszczony gazociąg.
Wcześniej Wagenknecht wielokrotnie opowiadała się za wstrzymaniem pomocy dla Ukrainy, zniesieniem sankcji wobec Rosji i odmową ingerencji w konflikty między krajami. Partia Sarah Wagenknecht „Die LInke” uznawana jest za odpowiednik prawicowej, populistycznej „Alternatywy dla Niemiec” (również sympatyzującej z Rosją).
Przypomnijmy, Niemcy drastycznie ograniczają wydatki na pomoc wojskową dla Ukrainy. Tym samym, jak podaje gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, Berlin przestał już płacić za nieplanowane wydatki awaryjne (np. naprawę niemieckiego sprzętu uszkodzonego na Ukrainie) i dostarcza tylko tyle, ile pierwotnie zaplanowano w budżecie.
Ponadto w projekcie budżetu na przyszły rok Berlin chce zmniejszyć o połowę wydatki na Ukrainę. A w kolejnych latach jeszcze więcej. Mówi się, że kanclerz Scholz jest zdecydowany przesunąć te koszty na finansowanie z zamrożonych aktywów rosyjskich, choć mechanizm ten nie funkcjonuje jeszcze i wątpliwe, czy tak się stanie.
Ukraiński MSZ oskarżył dziennikarzy o manipulację, gdyż niemiecki budżet nie został jeszcze zatwierdzony. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy zaprzecza także faktycznemu ograniczeniu dostaw, o którym pisze niemiecka prasa.
Opr. TB, t.me/BILD_Russian
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!