Rosyjscy okupanci wzmogli swoją aktywność na kierunku wschodnim, jednocześnie prowadząc działania dywersyjne na południu i północy. Jednak wróg nie ma wystarczających rezerw — uważa ekspert wojskowy Mykoła Sungurowski, dyrektor programów wojskowych Centrum Razumkowa.
Gdyby rosyjscy okupanci dysponowali wystarczającymi rezerwami, zaatakowaliby w wybranym kierunku i mogliby rozpocząć zdecydowaną ofensywę
Fakt, że rosyjska armia okupacyjna koncentruje swoje główne wysiłki na wschodniej flance frontu, wskazuje, że wróg nie posiada wystarczających rezerw, aby przeprowadzić zdecydowaną ofensywę strategiczną. Armia Rosyjska stara się skierować Siły Obronne na południową i północną część frontu, jednocześnie koncentrując siły na wschodzie, czyli w kierunku Torecka. Tutaj wróg chce rozbudować przyczółek, aby osiągnąć minimalne cele swojego „SOW”,
— mówi w rozmowie z portalem OBOZ.UA Sungurowski.
Jego zdaniem stosunek sił Ukrainy i Rosji zbliża się do parytetu (chociaż w środkach niszczenia, zwłaszcza w powietrzu, wróg jest mocniejszy).
Ekspert wskazuje, że aby SZU mogły przystąpić do ofensywy, zachodni sojusznicy muszą zapewnić Ukrainie dokładnie takie siły i środki – nie do obrony, ale do ataku. Tymczasem na Kremlu czekają na wybory w USA i mają nadzieję pozbawić Kijów łaski partnerów.
Putin postawił sobie następujące cele: osłabienie Zachodu, zniszczenie jedności Europy i Stanów Zjednoczonych oraz zablokowanie pomocy wojskowej dla Ukrainy. A do tego trzeba wykorzystać procesy wyborcze w tych krajach, dojście do władzy jeśli nie zwolenników Kremla, to przynajmniej kilku neutralnych osób, które mogłyby spowolnić proces udzielania pomocy Ukrainie — komentuje ekspert.
1 komentarz
IjonTichy
5 lipca 2024 o 21:04Nieustannie imponuje mi stopień odklejenoa od rzeczywistości Pućka i Łukaszki .