Oj tatko, gdzie my trafili… Ten cytat zna każdy, kto widział film „Sami swoi”. Nie każdy jednak wie, że za komediową historią wyreżyserowaną przez Sylwestra Chęcińskiego kryje się tragedia setek tysięcy Polaków przesiedlonych z Kresów Wschodnich na tzw. ziemie odzyskane.
W okresie pierwszej masowej akcji wysiedleńczej, której kulminacja przypadła na drugą połowę 1945 roku i pierwsze półrocze 1946, tylko z zachodnich terenów Ukraińskiej SRS (przed wojną południowo-wschodnich terenów II RP) przesiedlono 752,1 tys. Polaków.
Musieli oni pozostawić większość swojego dobytku na ziemiach przodków i w trybie natychmiastowym wyjechać w nieznane.
Po wielu tygodniach tułaczki pociągami towarowymi trafiali na tereny poniemieckie, do całkiem odmiennych warunków kulturowych. Przymusowa ewakuacja, nazwana przez komunistów repatriacją, czyli powrotem do ojczyzny, odbywała się pod ścisłym nadzorem NKWD. W drugą stronę jechali Ukraińcy.
Na podstawie polsko-ukraińskiej umowy („Układ pomiędzy Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego a Rządem Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Rad dotyczący ewakuacji obywateli polskich z terytorium U.S.R.R. i ludności ukraińskiej z terytorium Polski”) miejsce wysiedlonych Polaków zajmowali przesiedleni do USRS ukraińscy mieszkańcy Podkarpacia oraz Lubelszczyzny.
Losy dwóch polskich familii zmuszonych do opuszczenia stron rodzinnych na Kresach południowo- -wschodnich i osiedlenia się na Ziemiach Odzyskanych stały się kanwą scenariusza filmu komediowego „Sami swoi” (1967) autorstwa Arkadiusza Mularczyka i jego dwóch kontynuacji: „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć”. Reżyserem trylogii jest Sylwester Chęciński. „Oj tatko, gdzie my trafili” – mówi filmowy Witia Pawlak, wieszając polską flagę na domu w jednej z wsi na Ziemiach Odzyskanych, który zajęła rodzina Pawlaków, a z którego niedawno wysiedlono jego niemieckich mieszkańców.
W tych słowach można usłyszeć całą tęsknotę za stronami rodzinnymi i dawnym życiem. Scenariusz „Samych swoich” jest w większości oparty na faktach. Andrzej Mularczyk opisał w nim historię swojego stryja Jana Mularczyka, który przyjechał z Boryczówki w rejonie tarnopolskim i osiedlił się we wsi Tymowa (w filmie grała ją miejscowość Dobrzykowice) w gminie Ścinawa na Dolnym Śląsku. Wieś Krużewniki, wielokrotnie wymieniana w filmie jako miejsce, skąd przybyli główni bohaterowie, Kargulowie i Pawlakowie, w rzeczywistości nie istnieje.
Podobno Jaśko Mularczyk wybrał Tymową na nowe miejsce zamieszkania tylko dlatego, że zobaczył pasącą się na łące krowę swego sąsiada z Boryczówki, z którym był skłócony. Stryj scenarzysty stał się pierwowzorem postaci Kazimierza Pawlaka, Kargulowie zostali wzorowani na rodzinie Dendrysów.
Bohaterowie „Samych swoich” mówią językiem przypominającym nieokreśloną gwarę kresową stworzoną przez Andrzeja Mularczyka. Opuszczona przez Polaków Boryczówka/Krużewniki nadal istnieje. Nieliczne polskie chałupy powoli poddają się upływowi czasu i niszczącej sile przyrody. Nie przetrwała kryta słomą Mularczykowa chałupa, choć ziemna piwnica służy obecnym gospodarzom.
Do dziś stoi też sieczkarnia. Nawiasem mówiąc, Mularczyk był ostatnim sołtysem w Boryczówce. Wyjechał z ostatnim transportem na ziemie zachodnie, wcześniej żegnając sąsiadów i przekazując opuszczone domostwa przybyszom z Polski.
Z kolei w domu filmowego Kargula, który nadal stoi, mieszkała do niedawna córka przesiedleńców z Podkarpacia. Obecnie w Boryczówce mieszka ok. 550 osób. W starym kościele rzymskokatolickim funkcjonuje cerkiew greckokatolicka.
Słowo Polskie na podstawie: filmsamiswoi.wixsite.com, Wikipedia
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!