Słyszany bywał na salach balowych, w wojskowych i strażackich orkiestrach, na weselach i ulicach, gdzie przygodni grajkowie za parę groszy wrzuconych do kapelusza przygrywali przechodniom. O jakim instrumencie mowa? To cytra. Mimo upływu czasu i zmieniającej się mody w miastach i miasteczkach dawnych Kresów nadal można spotkać grających na niej muzyków.
Cytra to instrument uniwersalny, występujący w kilkudziesięciu odmianach różniących się budową i brzmieniem. Jej pochodzenie owiane jest tajemnicą. Sięgają po nią muzycy w Azji, Europie i w USA, dokąd przywieźli ją emigranci niemieccy najprawdopodobniej w XVIII wieku. Tam po wielu zmianach konstrukcyjnych i kosmetycznych instrument ten nadał główne brzmienie muzyce country.
W wielu miejscach świata cytrę uznaje się za instrument miejscowy, a mimo to jego nazwa brzmi zawsze podobnie. Wyjątkiem jest chińska guzheng i wywodząca się od niej japońska koto. W Chinach pojawiła się prawie cztery stulecia przed naszą erą.
Europejska wersja cytry, równie wiekowa jak azjatycka, pochodzi najprawdopodobniej ze starożytnej Grecji, gdzie nazywana była kitarą. W mitologii można ją spotkać jako instrument w rękach córki Zeusa, muzy poezji miłosnej Erato, grającej na niej miłosne pieśni.
Współczesne odmiany cytry pochodzą z terenów Niemiec i Austrii, państw, które dokonały modyfikacji starogreckiej kitary. Instrument może mieć od 12 do 50 strun. Występuje w wielu rodzajach, podstawowymi są: koncertowa (przypominająca skrzyżowanie harfy i gitary), alpejska, akordowa i klawiszowa, nazywana autoharp, popularna wśród muzyków amerykańskich.
Na Kresy trafiła najprawdopodobniej również Niemiec i Austrii. Na terenach dzisiejszej Ukrainy rozpowszechniona była też lira korbowa – instrument, który podobnie jak bandurę, uznano za kozacki. Nie wymagał znajomości nut, ponieważ odtwarzał muzykę ze specjalnego wałka zaopatrzonego w różnie brzmiące metalowe „zadziory” wydające dźwięki dzięki korbie kręconej przez grajka.
Na dworskich salonach Kresów używano cytr strunowych razem z lirą czy jej większą siostrą harfą. Ale nie tylko. Znane są opowieści o pewnym Ukraińcu Wesołowskim, który był zatrudniony na dworze króla Jana III Sobieskiego, miłośnika dumek, na etacie bandurzysty. W diariuszu litewskiego szlachcica i sekretarza królewskiego Kazimierza Sarneckiego znajdujemy opisy mówiące o tym, jak to dworski bandurzysta solo lub w asyście innych muzyków zabawiał wieczorami na zamku w Olecku Sobieskiego i jego znamienitych gości grą na bandurze, przypominającej wielką mandolinę zaopatrzoną w 20 lub 24 struny.
Do II wojny światowej cytry na Kresach brzmiały nie tylko w magnackich pałacach i szlacheckich dworach. Nie wyobrażano sobie wiejskiego wesela bez ich wesołych dźwięków. W takt marsza, przy dźwiękach cytry maszerowały szeregi piechurów i ułanów. I chociaż dzisiaj zamilkł na kresowych brukach stukot ułańskich podków, to nadal można usłyszeć muzykę cytr nie tylko w salach koncertowych, ale i na ulicy. Pocieszające jest to, że cytry pokochali młodzi ludzie, których można spotkać w zabytkowych zaułkach miast i miasteczek dawnych Kresów.
Tekst i zdjęcia ATK
1 komentarz
wrocławiak
30 czerwca 2024 o 23:51Piękny artykuł, dziękuję.