Na pierwszy ogień pójdą rosyjskie obwody Biełgorodzki, Kurski i Rostowski.
Warunkowa zgoda na użycie przez Ukrainę zachodniego uzbrojenia na terytorium Rosji to najważniejsza decyzja wojskowa, jaką państwa NATO podjęły od początku wojny. Poważnie zmieni ona sytuację strategiczną na froncie wschodnim, szczególnie w dłuższej perspektywie.
Minęło zaledwie kilka dni i już decyzja ta przyniosła pierwszy konkretny skutek. Po zniszczeniu przez HIMARS-y wyrzutni S-300/400 w graniczącym z Ukrainą rosyjskim Obwodzie Biełgorodzkim, Charków odetchnął. Rosyjskie rakiety przestały w końcu spadać na miasto i ludzie mogli spać spokojnie. Zobacz: Błyskawiczny efekt ukraińskich ataków na terytorium Rosji.
Tyle, że wcześniej rosyjskie S-300 zdążyły zniszczyć praktycznie całą energetykę miasta. Nie doszłoby do tego, gdyby USA podjęły decyzję szybko, a nie tak skrajnie opieszale. Od Waszyngtonu oczekiwano w tym zakresie roli lidera, a nie podążania za „europejskim mainstreamem”, który zrobił to wcześniej. Ukraiński ekspert wojskowy Aleksy Mielnik uważa jednak, że i tak lepiej późno, niż wcale.
„To kluczowa decyzja. To, że obwarowano ją na początek różnymi ograniczeniami jest mniej ważne niż to, że Zachód w końcu zdołał przezwyciężyć własne obawy i samoograniczenia”, za które Ukraina płaciła krwią własnych żołnierzy i zniszczeniami – przyznaje ekspert.
Tymczasem idąc za ciosem, Niemcy postanowiły znieść także ograniczenia na użycie przez Kijów nad terytorium Rosji systemów obrony powietrznej Patriot. Będą one mogły zestrzeliwać w jej przestrzeni powietrznej samoloty, z których Rosjanie bezkarnie masowo odpalają w Ukrainę siejące spustoszenie ciężkie bomby kierowane KAB. Na zgodę Berlina wskazuje wypowiedź dla „Tagesschau” jednego z dowódców Bundeswehry, gen. Christiana Freidiga.
Sama zgoda nie oznacza jednak natychmiastowego użycia Patriotów. „Problemem jest ich mała liczba. Te systemy są potrzebne przede wszystkim do obrony przed rakietami dużych miast i obiektów infrastruktury krytycznej. Przesunięcie nawet części z nich na wschód, bliżej frontu, byłoby dla Ukrainy bardzo ryzykowne” – przyznaje Mielnik.
Kreml zareagował na zgodę Zachodu kolejnymi groźbami o „przekraczaniu czerwonych linii”, „neutralizacji zagrożenia” i szantażem jądrowym. Ale ponieważ robi to nieustannie od początku wojny, wszyscy zdążyli już przywyknąć. Te same groźby powtarzane raz po raz nie robią już na Zachodzie dużego wrażenia, po prostu się „zdewaluowały”.
Musimy jednak przestrzegać nałożonych przez Zachód ograniczeń, dopóki on sam ich nie zdejmie, żeby nie pozwolić Rosji wbić między nas propagandowego klina. Żeby zablokować dalsze wsparcie dla Kijowa ze strony sojuszników Moskwa będzie bowiem próbowała wmówić światu, że Ukraina nie zastosowała się do zachodnich warunków – przewiduje ukraiński ekspert.
To można Cię także zainteresować: Jak wy nas KAB-em, to my was SDB-em! Nie wiedzieli, że mają to w magazynach?
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!