Pułk KOP „Zdołbunów”
Po ogłoszeniu mobilizacji powszechnej w oparciu o pododdziały pułku utworzono 98. rezerwowy pułk piechoty, który wyjechał w składzie 38. Dywizji Piechoty pod Lwów. Pułk KOP „Zdołbunów” działał w składzie trzech batalionów KOP: „Hoszcza”, „Ostróg” i „Dederkały” oraz dywizjonu kawalerii KOP „Niewirków” i szwadronu KOP „Dederkały” i ochraniał odcinek granicy na Wołyniu o długości 275 km, a dowództwo pułku w zastępstwie sprawował ppłk Władysław Węgrzyński.
17 września batalion KOP „Ostróg” został zaatakowany przez sowiecki 8. Korpus Strzelecki. Po krótkiej walce strażnice uległy nieprzyjacielskiej przewadze, a dowództwo batalionu z plutonami odwodowymi kompanii granicznych poddało się bez walki.
Ppor. rez. Mieczysław Kowalski tak opisywał ten fakt:
„Dnia 16 września objąłem służbę oficera służbowego batalionu. Wywiad nasz meldował nam, co stwierdziły też posterunki graniczne, że Rosjanie koncentrują ogromne siły wszelkiego rodzaju broni zmotoryzowanej tuż za granicą naszego odcinka […]. Dopiero po trzeciej z rana 17 września telefonowano z posterunków granicznych, że Rosjanie przekroczyli granicę w wielu punktach. Rakiety czerwone oznajmiały nam broń pancerną, a strzały karabinowe świadczyły o toczącej się walce. Zawiadomiłem dowódcę batalionu. Zatelefonowałem do Równego, do d-twa gen. Smorawińskiego, od którego to otrzymałem następującą odpowiedź: «Żadnej walki nie przyjmować. Ja o zamiarach Rosji nic nie wiem, nie możemy posądzić ZSRR o agresję». Powtórzyłem rozkaz ten kpt. Trojanowskiemu”.
Po zaciętych walkach granicznych baon KOP „Dederkały” został zepchnięty na północny zachód, gdzie większość żołnierzy została okrążona i złożyła broń. Część 2. kompanii granicznej, walcząc po drodze z dywersantami ukraińskimi, wycofała się w głąb kraju i pod Bełzem dołączyła do Grupy „Dubno”.
Batalion KOP „Hoszcza” znalazł się na linii głównego uderzenia sowieckiego 8. Korpusu Strzeleckiego i 36. Brygady Pancernej. Zaskoczone strażnice w większości nie walczyły, a dowództwo batalionu oczekiwało na Rosjan w koszarach i poddało się bez najmniejszego oporu.
Pułk KOP „Czortków”
Pułk został utworzony po ogłoszeniu mobilizacji powszechnej dla koordynacji działań batalionów KOP dotychczasowej Brygady KOP „Podole”, której dowództwo zostało przeorganizowane w dowództwo 36. Dywizji Piechoty, a bataliony brygady sformowały pododdziały dla 163. i 165. rezerwowego pułk piechoty. Nowo powstałe dowództwo pułku miało koordynować działania batalionów KOP: „Kopyczyńce”, „Skałat” i „Borszczów”, które strzegły granicy na długości ponad 316 km, oraz kompanii saperów KOP „Czortków” pozostającej w odwodzie. Dowódcą pułku był ppłk Marceli Kotarba.
17 września bataliony pułku zostały zaatakowane przez sowieckie oddziały 6. Armii oraz jednostki 22. i 23. oddziału Wojsk Pogranicznych NKWD. Wobec gigantycznej przewagi nieprzyjaciela pułk nie miał żadnych szans na jego powstrzymanie. Załogi poszczególnych strażnic w walce wycofały się z granicy i po dołączeniu do batalionów rozpoczęły odwrót ku granicy rumuńskiej, w kierunku mostów na Dniestrze.
Batalion KOP „Borszczów”, który pokojowo obsadzał fragment granicy z Rumunią, prowadził działania odwrotowe, lecz wobec miażdżącej przewagi sowieckich oddziałów nie był w stanie zorganizować efektywnej obrony. Część batalionu uległa rozproszeniu, a dwie kompanie, zepchnięte w widły Zbrucza i Dniestru, przekroczyły granicę rumuńską. Broniący się na lewym skrzydle baon KOP „Skałat” został częściowo rozbity już na granicy. Jego dowództwo i odwody wycofywały się w kierunku na Trembowlę. Wieczorem, wobec zagrożenia okrążeniem, resztki batalionu uległy rozwiązaniu.
Strażnice batalionu KOP „Kopyczyńce” zostały zaskoczone sowieckim atakiem i w większości zostały zniszczone w walce. Plutony odwodowe kompanii podjęły walkę, a główne siły batalionu na rozkaz dowódcy pułku rozpoczęły odwrót w kierunku Czortkowa. Po drodze zostały okrążone przez sowieckie oddziały i wieczorem 17 września poddały się.
Walki plutonu odwodowego 2. kompanii tak wspominał żołnierz ochotnik Kazimierz Kurnik:
„Nocą około godz. 3 nad ranem wybuchła gwałtowna strzelanina na całym odcinku granicy. Dlatego pełniący służbę sierż. Kolendo ogłosił alarm i natychmiast wysłał na granicę kilka dodatkowych patroli uzbrojonych w karabiny i erkaemy. Do ewentualnej obrony budynku pozostało 15–16 żołnierzy. Pół godziny później budynek został zaatakowany od frontu z broni ręcznej i maszynowej, w związku z czym sierż. Kolendo zarządził przemieszczenie się wszystkich żołnierzy na pierwsze piętro strażnicy i zajęcie stanowisk obronnych w oknach po obydwu stronach murowanego budynku. Strzelanina była bardzo gęsta. Około godziny 8 rano strzelanina zupełnie ucichła, tylko w powietrzu unosił się kurz i dym. W oknach nie było szyb, a w polu widzenia wciąż leżeli zabici lub ciężko ranni napastnicy”.
RTR
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!