Mieszkająca w podkijowskiej wsi Wełykej Dymerki kobieta przez ponad rok starała się o usunięcie z podwórka wraku rosyjskiego czołgu. „Po nieskutecznej biurokratycznej batalii zdecydowałam, że zostanie z nami, a dochód z przerabianych na pamiątki części pojazdu będzie przeznaczany na wsparcie Sił Zbrojnych Ukrainy” – opowiedziała Polskiej Agencji Prasowej 40-letnia Julia.
„Wojna zastała nas w domu, pracowaliśmy w polu. Wyjechaliśmy dopiero po kilku dniach, gdy w okolicy zaczęły się walki. W ewakuacji pomogli nam chłopcy z wojsk obrony terytorialnej; znajomi udostępnili nam mieszkanie na zachodzie Ukrainy. Do zrujnowanego domu wróciliśmy w kwietniu [2022 roku – red.]”
– wspomina kobieta.
„Wiemy, że Rosjanie ustawili na naszym podwórku wiele elementów swojego ciężkiego sprzętu, dlatego też wątpimy, by mieszkali w naszym domu – kto chciałby spać obok oczywistego celu ukraińskich wojsk”
– mówi Julia.
Gospodarstwo, do którego wrócili, było w runie: dom zniszczono do fundamentów, a podwórko było usłane częściami zniszczonego uzbrojenia, żołnierskiego wyposażenia, ciałami poległych obu stron oraz wrakiem rosyjskiego czołgu T-72.
„Na podwórko najpierw weszli saperzy – do wsi przyjechał ich cały autobus”
– tłumaczy mieszkanka Wełykej Dymerki.
Dodaje, że od początku problem stanowił porzucony wrak czołgu, z którym nikt nie wiedział, co zrobić.
„Zaczęłam wysyłać pisma do władz różnego szczebla. Odpowiedź dostałam późno, gdy zdążyliśmy już zasiać ogródek i ruszanie go zniszczyłoby nasze uprawy. Po wielu nieskutecznych próbach usunięcia czołgu wysłałam w końcu pismo, w którym oficjalnie poprosiłam o nieruszanie pojazdu, który już z nami zostanie”
– zaznacza kobieta.
„Zdejmują z niego różne części, malują, a następnie sprzedają na aukcjach, z których dochód trafia na konta ukraińskiej armii. Zebraliśmy już w ten sposób ponad 14 tysięcy dolarów!”
– chwali się Julia i dwójka najmłodszych z trojga jej dzieci.
Mieszkanka Wełykej Dymerki wspomina, że do czołgu zjeżdżali się m.in. różni artyści, którzy tworzyli z jego pomocą swoje dzieła, by także wesprzeć ukraińskich żołnierzy.
„Sąsiedzi trochę zazdroszczą nam tej sławy; tego, że kręci się tu tylu urzędników, żołnierzy, artystów czy dziennikarzy”
– żartuje kobieta.
Co ciekawe prawie identyczną historię opowiada znakomity polski film fabularny z 1960 roku pt. „Szczęściarz Antoni”!
W tej przezabawnej komedii główny bohater, tytułowy Antoni (Czesław Wołłejko), nieśmiały urzędnik stanu cywilnego, ma dwa marzenia: żonę i własne mieszkanie. Niespodziewanie jego sny się spełniają. Mężczyzna żeni się z porzuconą przez narzeczonego Julią, a w prezencie ślubnym młoda para otrzymuje domek jednorodzinny pod Warszawą. Na miejscu małżonkowie przekonują się, że domek nie istnieje, ponieważ budowę uniemożliwił niewielki pagórek. Mimo to Antoni i Julia postanawiają zamieszkać w baraczku znajdującym się na ich posesji i własnymi siłami pozbyć się problemu. Prawdziwe kłopoty zaczynają się, gdy pod zwałami ziemi odkrywają… sowiecki czołg T-34! Ogromna maszyna budzi powszechne zainteresowanie, jednak jej usuniecie okazuje się praktycznie niemożliwe…
Szczerze wszystkich – a szczególnie młodszych Czytelników naszego Portalu – zachęcam do obejrzenia tego znakomitego obrazu!
RES na podst. PAP
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!