Analizując przebieg wojny na Ukrainie, litewscy eksperci wojskowi wzywają do rozpoczęcia rozmów o zakupie nowego sprzętu: czołgów, ciężkich wozów bojowych i systemów MLRS. Ostrzegają, że obecnie w pełni zdolne do walki są tylko 3 bataliony, reszta ma zbyt lekkie uzbrojenie.
W rozmowie z LRT.lt pułkownik rezerwy Gintaras Ažubalis twierdzi, że sprzęt używany przez armię litewską na lądzie jest zbyt słaby.
„Co my robimy? Kupujemy dobrą francuską lufę, naprawdę dobrą armatę, ale bazę stanowią śmieciarki. Dziś ta sama ciężarówka przyjechałą po moje śmieci, tylko na sześciu kołach. (…)
Wzywam do wzmocnienia naszych sił lądowych, ponieważ wciąż jesteśmy na poziomie kawalerii konnej. Aby chronić wojska, zapewnić im siłę ognia, potrzebujemytaktycznej mobilności: by móc poruszać się na krótkich dystansach, po bezdrożach, przy złej pogodzie, po złym terenie. Tylko maszyny gąsienicowe mogą to zapewnić” – mówi Ažubalis.
Według pułkownika rezerwy, lepiej wyposażona jest brygada Żelazny Wilk, ale niedawno sformowana Auksztaitija – znacznie gorzej. Ich zdaniem, SZ powinny również zwrócić uwagę na takie aspekty jak przeżywalność, pasywna obrona powietrzna, rozwój WE i systemów obrony przed dronami. Potrzebna jest też infrastruktura drogowa – jedna autostrada Via Baltica to za mało.
„Zasadniczo mamy 3 bataliony, które byłyby gotowe do walki, z przymróżeniem oka. A reszta to goła, lekka piechota. Ludzie z lekkim sprzętem, żołnierze z dobrym uzbrojeniem indywidualnym, to jest to co osiągnęliśmy w ciągu 3 dekad, dzięki Bogu”, nakreśla krytyczny obraz litewskich sił zbrojnych Ažubalis.
Jego zdaniem, zakup systemu rakiet artyleryjskich HIMARS ma aspekt bardziej symboliczny.
Mówi, że ważniejszy byłby zakup systemów ogniowych MLRS, które są bardzo podobnymi wyrzutniami rakiet, ale MLRS mogą pokryć większy obszar większą liczbą pocisków. W razie inwazji wroga mogłyby z większą siłą uderzać w koncentracje wojsk zmechanizowanych.
Zdaniem G. Ažubalisa litewscy wiceministrowie obrony narodowej powinni przyspieszyć akwizycje, negocjować z partnerami zagranicznymi nowe zakupy i bardziej wsłuchiwać się w potrzeby Sił Zbrojnych.
„Ukraińcy poszli na wojnę z solidną bazą pod nogami. Po prostu brakowało im broni: mieli ludzi, mieli zdolność do mobilizacji. Z nami jest inaczej: wciąż zaczynamy od zera” – powiedział.
Minister obrony Anuszauskas zwraca z kolei uwagę, że zakup czołgów to olbrzymi koszt, także późniejszej obsługi, a obecnie na Litwie jest już dużo ciężkiego sprzętu sojuszników z NATO. Sama Litwa skupia się w tym przypadku na zdolnościach ppanc.
oprac. ba za lrt.lt
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!