Wielka epicka panorama wojny polsko – bolszewickiej 1919-21. Dotychczas nikt nie napisał o tym lepszej powieści i chyba raczej już nie napisze.
Pewnie większość z was oglądała film „1920 Bitwa Warszawska” Jerzego Hoffmana i pewnie zgadzacie się, że największą jego atrakcją są rewelacyjne sceny batalistyczne. Cóż, powieść to nie film i takich efektów specjalnych żaden pisarz, nawet taki jak Mackiewicz, wam nie stworzy.
Jednak pod każdym innym względem ta książka bije film na głowę. Przede wszystkim o wiele bardziej wiernie przedstawia ówczesne realia, zarówno historyczne jak i te obyczajowe. W końcu Mackiewicz był świadkiem tamtych wydarzeń. Po drugie opisuje cały okres wojny, a nie tylko jedną, choć kluczową, bitwę. Ponadto u Mackiewicza nie ma tej najbardziej irytującej choroby naszych czasów – poprawności politycznej, której ślady dostrzegam, niestety, w filmie. Taka chęć bycia za wszelką cenę „obiektywnym” prowadzi, najczęściej do tego, że nagina się prawdę, aby za bardzo kogoś nie urazić, a tym samym – nie mówi się całej prawdy.
Armia bolszewicka w filmie wprawdzie gwałci i rabuje, ale rzekłbym, dość symbolicznie. Ktoś by powiedział: ot, jak to na każdej wojnie. Co więcej, sowiecki komisarz też w sumie nie do końca zły chłop bo karze gwałciciela śmiercią. Tylko kto widział na tamtej wojnie takich sprawiedliwych komisarzy? Pierwsi byli do gwałcenia. No, może jeden na stu był inny, ale czemuś właśnie tego nam pokazują, a nie pozostałych 99. Z drugiej zaś strony polscy oficerowie. Oczywiście, dzielni i gotowi do poświęceń dla Ojczyzny. Ale nie brak wśród nich i kanalii i dekowników. Pewnie, że i tacy byli bo są w każdej armii. Tylko ilu było wtedy jednych i drugich? Jakie proporcje? I czy rzeczywiście w epopei o bitwie warszawskiej trzeba właśnie to tak starannie pokazywać? Bo inaczej co, zbyt pozytywny będzie obraz polskich żołnierzy?
Jest w filmie i ukłon w stronę narodu rosyjskiego – oto na pomoc Warszawie spieszą Kozacy kubańscy. Świetnie. Nikt nie zaprzecza, że byli. Tylko czemu nie ma żołnierzy Bułaka-Bałachowicza, których rola była w tej wojnie o wiele większa? Bo za bardzo byli antybolszewiccy? Dobrze, niech sobie już będą Kozacy, ale dlaczego w filmie całkowicie pominięto polskich żołnierzy z Kresów Wschodnich? Walczyły ich dziesiątki tysięcy i wielu poległo. No tak, ale te Kresy, sami rozumiecie…
Jeśli więc te wszystkie rzeczy irytują was tak samo jak mnie to przeczytajcie powieść Mackiewicza. Tu jest wszystko, czego zabrakło w filmie, wszystko na swoim miejscu i we właściwych proporcjach, to znaczy takich jakie były naprawdę. Wartka i trzymająca w napięciu akcja, bez melodramatyzmu i prawdziwy brutalny obraz wojny, nieupiększony, bez mitologii. Do tego mistrzowskie, jak to u Mackiewicza, opisy przyrody.
A wszystko mocno osadzone w tle historycznym – międzynarodowej i polskiej polityce wobec bolszewików. Mackiewicz ocenią ją jako błędną i zarzuca polskim władzom zbyt szybkie zakończenie wojny w sytuacji kiedy po całkowitym rozgromieniu bolszewików na dzisiejszej Białorusi, pomiędzy liczącą wtedy milion żołnierzy rozpędzoną polską armią a Moskwą nie było już żadnej siły zdolnej powstrzymać polską ofensywę – resztki bolszewickich oddziałów usiłowały bowiem coraz mniej skutecznie odeprzeć idącą od południa armię generała Wrangla. Imperium Lenina zaczynało się rozpadać.
Gdyby wtedy polscy politycy wykazali tyle determinacji co żołnierze, losy Europy, świata, a i Kresów Wschodnich potoczyłyby się zupełnie inaczej. A tak po raz kolejny w swojej historii wygraliśmy wojnę, ale przegraliśmy pokój, pozwalając na odrodzenie się wrogiego nam systemu i oddając mu na mocy Traktatu Ryskiego ziemie przez stulecia zamieszkałe przez Polaków. Tak to już z nami jest…
Czytelnik Kresowy
„LEWA WOLNA”
Józef Mackiewicz
wyd. Kontra (Londyn, 1994)
4 komentarzy
P-75
20 stycznia 2014 o 13:46Gdyby wtedy polscy politycy wykazali tyle determinacji co żołnierze, losy Europy, świata, a i Kresów Wschodnich potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Problem polega na tym że białogwardziści nie chcieli uznać nipodległej Polski, i bolszewików uznano ze mniejsze zło.
Dziadek
4 września 2014 o 19:40Perfekcyjna polszczyzna, wyczucie ducha chwili. Wspaniała powieść.
józef III
4 stycznia 2015 o 21:55świetna recenzja
krogulec
19 lutego 2016 o 20:53Polecam