Wpaść na weekend do Kijowa, zdążyć zwiedzić najatrakcyjniejsze miejsca i w poniedziałek rano pojawić się w pracy? To ambitny cel, ale możliwy do zrealizowania, nawet teraz, w czasach pandemii. Oczywiście jeśli jesteśmy zaszczepieni. W przeciwnym razie spodziewajmy się skierowania na kwarantannę. Potrzebny nam będzie na granicy certyfikat szczepienia, ważny paszport, ubezpieczenie komercyjne oraz wydawana bezpłatnie zielona karta samochodu. Wszystkiego nie zwiedzimy, ale warto wybrać tylko niektóre oferty, resztę zostawiając na kolejne odwiedziny miasta. Warto zajrzeć w ciągu dnia do Meżhirie, siedziby byłego prezydenta Janukowycza, dzisiaj nazywanej popularnie Muzeum Korupcji. Wieczorem powłóczyć się po Hryszczatiku, głównym deptaku Kijowa, ulicą Hruszewskiego dojść do Ławry Peczerskiej i tam zakończyć weekendowe zwiedzanie miasta – pisze Andrzej Klimczak.
Część pierwsza:
Muzeum korupcji z “domem Putina”. Nietypowy spacer po Kijowie (cz.1)
Rezydencja pełna kiczu
Sto czterdzieści hektarów lesistego, wysokiego brzegu „Morza kijowskiego” – jak nazywane jest sztuczne jezioro utworzone na Dnieprze – urozmaicone jest kilkunastoma budynkami o charakterze rekreacyjnym, muzealnym i mieszkalnym. W centralnym miejscu położone jest lądowisko dla śmigłowców. Całość otoczona jest prawie trzymetrowej wysokości ogrodzeniem.
W 1935 roku komunistyczna partia Związku Radzieckiego zbudowała tutaj pierwsze budynki letniskowe dla działaczy partyjnych. Prywatyzacja jaka zaczęła się po roku 1991, umożliwiła Wiktorowi Janukowyczowi przejęcie terenów ośrodka niemalże na własność.
Za jego czasów zaczęto też rozbudowywać infrastrukturę mieszkalną i rekreacyjną. Eklektyczny styl całości trącąc kiczem, często zderza się z tym co uznawane jest za estetyczne.
Zachwyca jednak organizacja całości terenu z centralnym, osiemnasto dołkowym polem golfowym, którego nie powstydziłyby się światowej renomy kluby. Z polem golfowym sąsiadują drewniane zabudowania położone nad kaskadowo zbudowanymi stawami rybnymi, które łączą się wodospadami.
W jednym z centralnych miejsc ośrodka Janukowycz wybudował dom Putina. Prezydent Rosji był w tym luksusowym budynku tylko raz i zaledwie kilka godzin. Miejscowi kpią, że pełen przepychu prezent Janukowycza, zwany „Putinówką” nie zachwycił prezydenta, który nie lubi przebywać w „prymitywnych warunkach”.
Wycieczka piechotą, po asfaltowych lub wysypanych drobnym kamieniem dróżkach, to wyzwanie dla nieprzyzwyczajonych do wielokilometrowych spacerów. Ale warto przemierzyć tereny rezydencji aby zakończyć spacer na deptaku nad brzegiem jeziora, które ma 110 kilometrów długości i 12 szerokości. W sztucznej zatoce stoi zacumowana replika zabytkowego galeonu z restauracją i apartamentami dla gości Janukowycza. Wrażenie robi ogrom jeziora zwanego Kijowskim Morzem. Długi, wygodny deptak z odgradzającymi od wody balustradami kojarzy się miejscami z Jeziorem Bodeńskim za sprawą bogatej roślinności i małej architektury, dedykowanej ptactwu wodnemu i mieszkającym tutaj wydrom.
Cały obiekt można zwiedzić zdecydowanie szybciej i bez wysiłku wynajmując elektryczny pojazd z kierowcą – przewodnikiem. Koszt to 150 hrywien od osoby. Należy jednak pamiętać, że te miejscowe Melexy jeżdżą pomiędzy godziną 8 a 15. Później jesteśmy zdani jedynie na wytrzymałość własnych nóg.
Więcej o byłej rezydencji Wiktora Janukowycza dowiemy się ze strony internetowej, edytowanej w języku ukraińskim, rosyjskim i angielskim: www.mnp.org.ua
Kilka godzin spędzonych w tym rozległym terenie wzmoże na pewno apetyt. Na miejscu jest kilka restauracji, ale warto wytrzymać jeszcze pół godziny i wrócić do Kijowa, gdzie oszałamia liczba restauracji, klimatów i smaków kulinarnych.
Do centrum najlepiej przedostać się metrem – podobno to najgłębsze metro w tej części Europy. Budowane było z myślą o ewentualnej wojnie atomowej, jako schron przeciwatomowy. Mówi się, że połączone jest tajnymi przejściami z najważniejszymi budynkami rządowymi. Nikt jednak to tej pory nie ustalił jednoznacznie czy jest to prawda, czy tylko miejscowa legenda.
Spacer po Kijowie
Po wrażeniach w wypełnionym zielenią Meżhorie trafiamy na Hryszczatyk, deptak miejski położony w dolinie i otoczony monumentalnymi, socrealistycznymi budowlami. Najlepiej spacer rozpocząć od jednego z najstarszych bazarów kijowskich nazywanego Bezarabką. Nie sposób przeoczyć budynku, w którym od wieków handluje się egzotycznymi towarami. Jak dawniej wnętrze wypełnia odurzający zapach przypraw i ciepłolubnych owoców. Idąc w stronę Dniepru dojdziemy do Majdanu, znanego z protestów zakończonych masakrą w roku 2014. Charakterystyczne fontanny i postać Michała Archanioła na wysokim cokole, są doskonałym punktem orientacyjnym. Za Michałem Archaniołem wznosi się ostro pod górę ulica Hruszevskoho. Tuż przy drodze ulokowano portrety i epitafia Nebesnej Sotni, uczestników protestów zamordowanych przez snajperów w roku 2014. Idąc cały czas prosto dojdziemy do charakterystycznego, okrągłego budynku ukraińskiego parlamentu. Za parlamentem można zejść na zadrzewione bulwary, ciągnące się grzbietem stromej skarpy opadającej do Dniepru.
Wyprawa do Ławry Peczerskiej wymaga pokonania ok 4 kilometrów od Majdanu. Dlatego tuż za parlamentem można wsiąść w jakikolwiek tramwaj za 10 hrywien i podjechać niemalże pod główną bramę klasztorną. Na miejscu proponuję wynająć przewodnika lub zaopatrzyć się w folder opisujący każdy z obiektów i pokazujący ich położenie na mapie.
Wnętrze jednej z cerkwi Ławry Peczerskiej
Widok z Ławry Peczerskiej na pomnik Matuszki Rosji. Pozostałość z czasów ZSRS
Po zwiedzaniu warto przejść na drugą stronę ulicy i skręcić w lewo. Trzysta metrów dalej jest stylowa, drewniana karczma, kryta strzechą. Serwują tu specjały kuchni ukraińskiej i ukraińskie trunki.
Powrót na dworzec kolejowy możemy zapewnić sobie w trzech wariantach: taksówką, ale i tak nie ominiemy zakorkowanych ulic, tramwajem lub najszybszą wersją – metrem.
Czas wolny do odjazdu pociągu można spędzić w kawiarni położonej za budynkiem Ultramaryn, który jest widoczny po wyjściu z nowej części dworca po lewej stronie. Kawiarenka ta w upalne dni uruchamia system rozpylający schłodzoną mgiełkę wodną.
Śniadanie we Lwowie
Z pociągu z wagonami sypialnymi do Lwowa skorzystamy jedynie w przypadku wykupienia wcześniej biletów powrotnych. Zazwyczaj na trasie z Kijowa wszystkie miejsca są zajęte. Pociągi odjeżdżają zazwyczaj punktualnie. Ten wieczorny, do Lwowa przyjeżdża tuż przed siódmą rano.
Śniadanie można zjeść, w którymś z przydworcowych barów, ale polecam jednak hotelową restaurację ze szwedzkim stołem przy ulicy Horodeckiej – Rainkartz Dworżec czynną od 7 rano. Niedaleko dworca na ulicy Krótkiej jest też niewielki bar, niezbyt wykwintny a właściwie w ogóle nie wykwintny, lecz ten brak rekompensuje wspaniałymi flaczkami ze świeżymi borowikami – palce lizać!
Do zabytkowego centrum Lwowa najlepiej zjechać ulicą Horodecką tramwajem za 10 hrywien. Bilety kupuje się u motorniczego. Można też żółtym busikiem zwanym tutaj marszrutką. Cena również 10 hrywien, ale biletów tutaj nie wydają. Nie będę rozpisywał się co zwiedzać we Lwowie, bo to temat do następnego materiału, a poza tym w tym mieście gdziekolwiek byśmy nie poszli zawsze trafimy na arcyciekawe atrakcje turystyczne.
Wracając samochodem do granicy z Polską, kilka kilometrów przed przejściem uważajmy na posterunek ukraińskiej straży granicznej i znak STOP. Tutaj po raz pierwszy zostaniemy poproszeni o pokazanie paszportów. Funkcjonariusze wręczą kierowcy małą karteczkę zwaną kwitancją. To jeden z ważniejszych dokumentów podróżnych, więc nie zgubmy go, bo opieczętowany przez celników i straż graniczną musi trafić do ukraińskiego funkcjonariusza tuż przed polskim szlabanem granicznym.
Do zobaczenia na kolejnej wyprawie.
Andrzej Klimczak
Zdjęcia: Andrzej Klimczak
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!