Mija pół roku od aresztowania Andżeliki Borys, szefowej Związku Polaków na Białorusi. Wraz z aresztowanym dwa dni później Andrzejem Poczobutem zostali uwięzieni w Żodzinie, przetrzymywani są w niezwykle ciężkich warunkach.
Reżim na Białorusi oskarża Borys i Poczobuta o „podżeganie do buntu w czasie protestów” po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku. Według białoruskiej propagandy usiłowali oni „podżegać do nienawiści na tle narodowościowym”.
Portal tvn24.pl cytuje wypowiedź propagandystę telewizyjnego Ihara Tura, który ogłosił niedawno na antenie TV, że działacze polskiej mniejszości przygotowywali grunt do ponownego „przyłączenia Grodzieńszczyzny do Polski”.
W materiale opublikowanym z okazji nowego święta jedności narodowej, obchodzonego w rocznicę napaści ZSRR na II RP w 1939 r., autor zarzucił działaczom polskim działalność „wywrotową”. Taką samą, przekonywał, prowadzili żołnierze AK i polskiego podziemia po 1939 r., których nazwał zbrodniarzami.
Polska Agencja Prasowa rozmawiała z Ireną Biernacką, szefową struktur ZPB z Lidy;
– Mogę to określić tylko jednym słowem – strasznie. Tam jest po prostu strasznie – mówi o warunkach w areszcie w Żodzinie Biernacka, która w ramach tej samej sprawy karnej co Borys i Poczobut spędziła w areszcie w Mińsku i w Żodzinie dwa miesiące.
– Ja byłam tam, można powiedzieć, krótko, dwa miesiące. Ale to jest miejsce, które złamie każdego – fizycznie i psychicznie – dodaje działaczka ZPB z Lidy.
– Trzeba zrobić wszystko, żeby Andżelika i Andrzej wyszli na wolność. Tam nie czeka ich nic dobrego – ocenia Biernacka.
ba za tvn24.pl/PAP
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!