Obecny zmasowany atak reżimu na NGO’s i media to „czyszczenie przestrzeni medialnej” przed referendum konstytucyjnym, w którym Łukaszenka może poddać głosowaniu wariant przekazania części swoich uprawnień parlamentowi. Zostanie to jednak nagłośnione w taki sposób, by większość Białorusinów zagłosowała przeciw. Dzięki temu dyktator będzie mógł powiedzieć Kremlowi (i Zachodowi): „Zrobiłem jak chcieliście, ale sam naród jest przeciw”.
Andriej Porotnikow, szef think-tanku „Belarus Security Blog”, wyjaśnia powody zmasowanego ataku władz na niezależne media i działaczy organizacji społecznych. Ekspert tłumaczy, dlaczego Rosja jest zainteresowana odejściem Łukaszenki.
„Jest to powtórka z zeszłorocznych wydarzeń przed wyborami prezydenckimi. Różnica polega na tym, że wtedy celowano w youtuberów, którzy prowadzili kanały polityczne. Teraz w kraju praktycznie nie ma już blogerów niepożądanych przez reżim (wszyscy siedzą w więzieniach – red.), więc odpowiednio zajęli się mediami. Wszystko to jest przygotowaniem do jakiejś ważnej kampanii politycznej, która rozpocznie się w najbliższych tygodniach, nawet nie w miesiącach”, mówi Porotnikow w rozmowie z internetową gazetą Salidarnost.
Zdaniem politologa, może chodzić o kampanię na rzecz zmiany konstytucji, bądź jest to początek nowej kampanii wyborczej.
„Na ile możemy ocenić, wsparcie Rosji (polityczne i finansowe) we wrześniu 2020 roku było uzależnione od referendum konstytucyjnego, w którym rząd miałby przejść na system parlamentarno-prezydencki lub prezydencko-parlamentarny. W tej sytuacji Aleksander Łukaszenka nie miał innego wyjścia, jak tylko się zgodzić. Teraz sytuacja trochę się zmieniła a on chciałby takich zmian konstytucyjnych, które w zasadzie niczego nie zmieniają. I tu rodzi się pytanie: jaki będzie projekt konstytucji? Czy życzenia Rosjan zostaną uwzględnione, czy nie?”, mówi Porotnikow.
Zdaniem eksperta, propozycje zmian w konstytucji mogą wprawdzie dotyczyć wzmocnienia roli parlamentu i rządu, ale przez białoruską propagandę zostaną one przedstawione w taki sposób, by Białorusini głosowali przeciwko niej.
Dzięki temu dyktator będzie mógł powiedzieć Kremlowi (i Zachodowi): „Zrobiłem jak chcieliście, ale naród się temu sprzeciwił, a my nie możemy działać wbrew woli narodu”.
Taką operację reżim w Mińsku jest w stanie przeprowadzić wyłącznie wtedy, jeśli głos niezależnych ekspertów zostanie stłumiony.
Porotnikow uważa, że Zachód działa wobec Białorusi w sposób reaktywny: nie ma żadnej strategii.
„Co więcej, uważam, że z ich punktu widzenia Łukaszenka realizuje interesy Zachodu. Inna sprawa, że jego zachowanie w ostatnich miesiącach przekroczyło granice, w których można było po prostu przymknąć oko.
O ile wcześniej Łukaszenka był tylko utrapieniem, potem stał się irytujący, to teraz jest zagrożeniem. A w miarę eskalacji kryzysu granicznego związanego z nielegalnymi imigrantami i przemytem papierosów, a na horyzoncie pojawia się zagrożenie narkotykowe, może on stać się wrogiem Zachodu. Ale jak na razie Zachód nie ma i nie zamierza wypracować żadnego planu wobec Białorusi i z wielkim żalem nakłada te sankcje”.
Białoruski politolog uważa, że to Rosja będzie forsować dymisję Aleksandra Łukaszenki, gdyż jest on jednym z zagrożeń dla interesów Rosji na Białorusi.
„Spójrzmy, na przykład, na rosyjskie obiekty wojskowe na Białorusi. 7 czerwca wygasła ich umowa najmu. Gdyby umowa została przedłużona, już dawno by o tym poinformowano. Ale obie strony milczą. Oznacza to, że umowa nie została przedłużona”.
Ekspert wskazuje, że to Łukaszenka jest hamulcowym przenikania rosyjskiego biznesu na Białoruś, w tym udziału w transakcjach prywatyzacyjnych. Jednym słowem – białoruski uzurpator jest problemem dla wszystkich. Zarówno dla Zachodu, jak i dla Wschodu.
„O ile dla Zachodu jest on czynnikiem drażniącym politycznie, to dla Kremla jest czynnikiem drażniącym politycznie, ekonomicznie i militarnie, człowiekiem, który powstrzymuje ustanowienie pełnej rosyjskiej dominacji na tym terenie”.
Zdaniem Witalija Porotnikowa, Moskwa przedstawiła Mińskowi konkretny kalendarz wydarzeń politycznych, a teraz dopilnuje, aby ten kalendarz był egzekwowany.
Ekspert zwraca też uwagę, że choć Kreml powstrzymuje się od ogłaszania sankcji, to już po wynikach pierwszego półrocza widać choćby, że wielkość dostaw ropy na Białoruś zmniejszyła się półtora raza w porównaniu nawet z ubiegłym, nie najlepszym rokiem.
„A od czwartego kwartału obciążenie gazociągów tranzytowych spadnie o 80%, mimo że co kwartał Białoruś zarabiała na nich ponad 70 milionów dolarów, czyli wcale nie tak mało. Do tego dochodzi niedostarczenie, przynajmniej rurociągiem, ropy do Nowopołocka. Wszystko wskazuje również na to, że eksport produktów naftowych w tym roku spadnie do minimum, w porównaniu z rokiem ubiegłym (co stanowi 20-25% białoruskiego eksportu). Tak, Rosjanie nie wydają głośnych oświadczeń, nie nakładają sankcji. Oni po prostu zaciskają pętlę: cicho, spokojnie, bardzo rozważnie”.
oprac. ba za gazetaby.com
1 komentarz
qumaty
15 lipca 2021 o 17:28Łukaszenka się zakiwał i niepokojąco (dla siebie niepokojąco, bo reszta świata raczej ma na to wywalone) zbliża się do scenariuszy siłowych. Skoro nawet Rosja nie jest w stanie wymóc na nim swych ustaleń, w końcu ktoś (z najblizszego otoczenia – jak zawsze w spiskach) wpadnie na pomysł, by sie go definitywnie pozbyć. W slużbach na których dyktator się oparł w 100%, oprócz prostych umysłowo zwolenników rozwiązań siłowych, pracują też inteligentni ludzie. Ci ludzie już się orientują, że Łukaszenka tonie i stawianie na niego to gwarancja zatonięcia razem z nim. Jak to się odbędzie nie wiem, czy nagły udar, zawał i „pogrążony w żałobie naród żegna swego przywódcę”, czy może raczej krwawy szturm i łysy walczący do końca na barykadzie (z podobnym skutkiem), ale wtedy już bez udawanej żałoby po „wielkim przywódcy”. Cholera wie, znając awersję Putina do wszelakich kolorowych rewolucji, pewne będą preferowane rozwiązania ciche, ale takie sytuacje mają swoją dynamikę i trudno je zaplanować.