W każdym polskim domu znajdzie się chociaż jedna wyjątkowa historia związana z walkami o niepodległość ojczyzny.
Mnie los obdarzył wyjątkowo licznymi rodzinnymi wspomnieniami powiązanymi z tym okresem. Oto historia dwóch braci, którzy broniąc ojczyzny ponieśli śmierć z rąk Sowietów.
Tadeusz ( ur. 1899 r.) oraz Marian (ur. 1902 r.) Wiśniowscy byli rodowitymi Lwowiakami. Poza nimi w domu Wiśniowskich wychowywały się jeszcze ich cztery siostry z czego jedna to moja prababcia. Rodzina kultywowała tradycje narodowe silnie stawiając na patriotyczne wychowanie. Chłopcy od samego początku swojego życia słuchali o polskim rycerstwie, husarii czy o swoich przodkach, takich jak Teofil Wiśniowski, który pod koniec XVIII wieku został we Lwowie powieszony za próbę wywołania powstania.
Bracia wiedzieli że aby wyzwolić ojczyznę, potrzebna jest inteligencja, ludzie wykształceni, którzy swoją wiedzą i postawą będą drogowskazem dla innych. Właśnie dlatego Tadeusz po maturze wybrał lwowską politechnikę. Listopad 1918 roku był dla chłopców momentem próby. To wtedy żołnierze ukraińscy postanowili przejąć Lwów, by uczynić miasto swoją stolicą. Tadeusz i Marian prawdopodobnie od początku byli zaangażowani w polskie organizacje wojskowe, i prawdopodobnie byli jednymi z pierwszych zmobilizowanych do obrony żołnierzy. Niestety nie zachowało się zbyt wiele opowieści czy relacji na temat ich walk o miasto nad Pełtwią, aczkolwiek otrzymane przez nich odznaczenia świadczą, że bili się na I odcinku obrony.
Po odzyskaniu niepodległości bracia wrócili do nauki: Tadek nadal studiował na politechnice, za to Marian chciał podążyć za rodzinną tradycją i ukończyć prawo. Nadciągająca bolszewicka nawała przekreśliła te plany – już niecały rok po zakończeniu walk we Lwowie znów trzeba było chwycić za broń.
W 1920 roku obaj otrzymali przydział do różnych jednostek. Jak się okazało, wojna rozdzieliła ich na zawsze. Marian trafił do 240 Pułku Piechoty jako cekaemista, a Tadeusz stał się podkomendnym kapitana Bolesława Zajączkowskiego.
Kiedy w sierpniu pod Warszawą szala zwycięstwa przechylała się na stronę Polaków, pod Lwowem, który był celem żołnierzy 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego, doszło do bitwy pod Zadwórzem. Bój z 17 sierpnia 1920 roku przeszedł do historii jako „polskie Termopile” – garstka żołnierzy robiła wszystko, by powstrzymać nacierające wojska bolszewickie. To właśnie tam zginął Tadeusz Wiśniowski. Z relacji rodziny wynika, że ciało było zmasakrowane, co wskazuje na to że walczył do momentu kiedy żołnierzom Wojska Polskiego skończyła się amunicja i w ruch poszło wszystko, czym można było się bronić. Widok zwłok chłopaka był tak wstrząsający, że jego ojciec po zobaczeniu syna dostał zawału.
Marian przeżył wojnę polsko-bolszewicką. Tak jak planował, ukończył prawo na Uniwersytecie Lwowskim i pracował ja
ko pracował jako zastępca prokuratora generalnego. W dwudziestoleciu międzywojennym, jako żołnierz rezerwy, został awansowany do stopnia podporucznika, z przydziałem mobilizacyjnym do 5 Pułku Strzelców Podhalańskich. Jego losów w czasie wojny obronnej nie udało mi się jeszcze ustalić. Na pewno pod koniec września 1939 roku znalazł się w Równem, gdzie został wydany Sowietom przez miejscowego żyda. Wkrótce obozu NKWD w Kozielsku. Wiosną 1940 roku podzielił los tysięcy towarzyszy broni – został zamordowany i wrzucony do masowej mogiły w Katyniu.
Fryderyk Palonka Manunza
3 komentarzy
tomek
4 grudnia 2020 o 15:27Wspaniali ludzie.Czesc i Chwala Bohaterom….
ego
4 grudnia 2020 o 19:18Chwała Bohaterom, Polakom. Dziś niemal takich nie ma …
Stanisław Czaplicki
21 grudnia 2020 o 00:25Wspaniały artykuł! Znakomicie, że młode pokolenie pamięta o swoich przodkach i polskim Lwowie. Gratuluję rodzinnych zbiorów.