Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jak co roku, około tysiąca dzieci z Białorusi czekało na wakacje w kraju przodków. Miały je spędzić w różnych miastach Polski. Zaproszenia wystosowały władze gmin i miast, które chętnie goszczą u siebie rodaków zza wschodniej granicy.
Na próżno. Związek Polaków na Białorusi nie otrzymał na czas dotacji z MSZ, co skomplikowało i tak już nie łatwą sytuację polskiej mniejszości.
Anżelika Orechwo przewodnicząca Związku liczy na nowe, inne podejście MSZ do Polaków na Białorusi. W rozmowie z portalem polskieradio.pl przypomniała o szczególnej sytuacji, w jakiej znaleźli się działacze i szeregowi członkowie organizacji, opowiedziała o skomplikowanych warunkach w jakich funkcjonuje związek. – Na 300 tysięcy Polaków na Białorusi są tylko dwie szkoły. Władze Łukaszenki przejęły 16 polskich domów, które kiedyś należały do ZPB i utworzyły własny reżimowy „Związek Polaków na Białorusi”, który bynajmniej nie zajmuje się krzewieniem polskiej kultury. W kraju Łukaszenki Polacy są represjonowani, zastraszani, i dotyczy to nie tylko takich osobowości jak Andrzej Poczobut. – Władze grożą zwolnieniem z pracy tym, którzy biorą udział w organizowanych przez nas imprezach – powiedziała Anżelika Orechwo. Na przykład, nauczyciele, którzy mieli przywieźć uczniów na polonijny festiwal piosenki, nękani są telefonami. Zastrasza sie ich zwolnieniem z pracy.
kresy24.pl/polskieradio.pl
1 komentarz
Anna Warchulska na Facebooku
31 sierpnia 2012 o 16:56To skandal, mało, że MSZ odebrał Senatowi pieniądze, to jeszcze zatrzymuje!!!