Moja babcia nigdy nie mówiła o swojej narodowości. W zaświadczeniu o jej urodzeniu, tam, gdzie podaje się pochodzenie, widniała czarna, gruba kreska. Wydawało się, że ta kreska przekreśliła jej wspomnienia o dzieciństwie – pisze Wiktoria Iwaniuk z „Monitora Wołyńskiego”.
Był luty, nie pamiętam, którego dokładnie roku. Pamiętam tylko, że były lata 90. minionego wieku. Na starych okiennych szybach mróz wyrzeźbił rozmaite wzory. Rozgrzany piec w domu babci mruczał coś za drzwiczkami, dając uczucie ciepła i pewności siebie. Babcia wyciągnęła książkę z szuflady w starym, drewnianym kredensie. Poszarpana okładka, pożółkłe strony z plamami, ale coś w niej mnie zaintrygowało.
– Babciu, a co to jest? O czym mówi ta książka i czemu tak dziwnie pachnie? – zapytałam.
Babcia nie odpowiadała na moje pytania. Powiedziała tylko dając mi do rąk ten skarb:
– To jeszcze moja książka. Dzisiaj będziemy czytały nie tak, jak zawsze, ale po naszemu.
– Jak to zrozumieć, babciu? Po naszemu czytamy zawsze jednakowo, po ukraińsku. Co masz na myśli?
Babcia uśmiechnęła się tylko kącikami ust, a potem zaczęła czytać:
«Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma górami żyła sobie księżniczka…»
To była moja pierwsza przygoda z językiem polskim.
Następnie babcia wyciągnęła z szafy album. Zobaczyłam w nim stare, pożółkłe zdjęcia osób, których nie znałam. Jak się okazało, były to fotografie moich przodków. W tym dniu zaczęłam odkrywać dla siebie historię mojej rodziny.
Mój pradziadek, Aleksander Mucha, był Polakiem. Urodził się (7 lub 19 lutego 1893 r.) w Janowie Lubelskim, gdzie jego ojciec, Wojciech Mucha, posiadał młyn, rolę, przy uprawie której pracowała cała rodzina, i manufakturę drewna. Jak opowiadała mi babcia, pradziadek Aleksander był osobą pracowitą i zawziętą, mimo różnych życiowych trudności nigdy nie narzekał. Służbę wojskową odbywał bardzo daleko od domu – we Władywostoku, gdyż Lubelszczyzna po trzech rozbiorach Polski znalazła się pod zaborem rosyjskim. Na obczyźnie poznał swoją przyszłą żonę – Rosjankę Ludmiłę Wołokitinę. Po ukończeniu służby razem z nią przyjechał do Janowa Lubelskiego.
(…)
Cały artykuł, w tym więcej zdjęć, tutaj.
„Monitor Wołyński”
1 komentarz
Sofia
1 maja 2020 o 22:02Witam wszystkich. Mam podobną historię w rodzinie. Mam pytanie – jak wtedy udowodnić swoją narodowość żeby otrzymać kartę Polaka? Nie mamy żadnych dokumentów oprócz aktu urodzenia prababczi z jej polskim nazwiskiem, ale nie pisali wtedy narodowości. W archiwóm też odpisali że niema. Podobnie jest z pradziadkiem.