Rosjanie grożą przerwą rozmów z Ukrainą, jeżeli ta nie porzuci wszelkich roszczeń. Parlament niemiecki chce wydrylować dyrektywę gazową mającą usidlić Nord Stream 2. To „stress testy” Komisji Europejskiej, która nie może ulec Berlinowi i Moskwie, by zachować wiarygodność w innych stolicach, jak Budapeszt czy Warszawa – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
„Stress test” to test wytrzymałości pozwalający ocenić odporność na kryzys. Test tego rodzaju został na przykład przeprowadzony przez Komisję Europejską w celu ustalenia, czy rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw gazu (SOS) gwarantuje ciągłość dostaw błękitnego surowca w różnych scenariuszach problemów z przesyłem przez terytorium ukraińskie. Wygląda na to, że dwie stolice zaangażowane politycznie w sporny gazociąg Nord Stream 2 postanowiły przeprowadzić taki stress test na świeżo wyłonionej Komisji Europejskiej.
Próba pierwsza: Moskwa
Pierwsza próba to działania Moskwy w toku rozmów gazowych Komisja Europejska-Ukraina-Rosja. Niedługo po kolejnej rundzie negocjacji z 28 października Rosjanie potwierdzają oczekiwania wobec Ukraińców. Kontrakt przesyłowy mający zapewnić przesył gazu przez Ukrainę w 2020 roku zostanie podpisany pod warunkiem porzucenia wszelkich roszczeń arbitrażowych przez stronę ukraińską. Naftogaz dopuszcza możliwość obniżenia oczekiwań, ale nie porzuci ich całkowicie. To recepta na przedłużenie rozmów pożądane przez Rosjan w obliczu opóźnienia gazociągu Nord Stream 2, który dopiero pod koniec października otrzymał ostatnią niezbędną zgodę na budowę w Danii.
Oczekiwania Rosjan to wyzwanie dla Komisji Europejskiej, która nie powinna akceptować podejścia pakietowego, które zakłada, że rozmowy polityczne o dostawach gazu można połączyć z dyskusją kwestionującą ścieżkę prawną dochodzenia racji przed arbitrażem. Sąd już raz potwierdził oczekiwania Naftogazu i może je poprzeć w kolejnych wyrokach. Rosjanie chcą użyć polityki do podważenia jego wyroków. Komisja Europejska to jedyna instytucja, która może odpowiedzieć na nieuzasadnione oczekiwania Moskwy kosztem przedłużenia rozmów, o ile nie zechce dążyć do porozumienia za wszelką cenę. Warto przypomnieć, że rekordowe zapasy w magazynach do dyspozycji Gazpromu w Europie oraz na Ukrainie sugerują gotowość stron do przedłużonych rozmów w sezonie grzewczym.
Próba druga: Berlin
Druga próba to działania parlamentu niemieckiego, który jest zobowiązany do transpozycji zrewidowanej dyrektywy gazowej. Nowa regulacja ma podporządkować wspomniany Nord Stream 2 przepisom antymonopolowym, a przez to zmniejszyć ryzyko wykorzystania tego gazociągu do celów politycznych. Konieczność dostosowania projektu do prawa unijnego oznaczałaby, że Gazprom nie może jednocześnie zarządzać infrastrukturą i słać nią gazu, a zatem wymagałaby zmiany prawa rosyjskiego dającego mu monopol na eksport oraz wydzielenia nowej spółki mającej zostać niezależnym operatorem. To dla Nord Stream 2 strata czasu i pieniędzy, więc z pomocą przychodzi mu koalicja rządząca w Niemczech, która zamierza ratyfikować nowelę dyrektywy gazowej ze zmianą zapisu opisującego jakie inwestycje mają jej podlegać. Pierwotnie miała objąć wszystkie projekty nieukończone przed 23 maja 2019 roku. Takie projekty, a więc w praktyce – właśnie Nord Stream 2, nie mogłyby liczyć na wyłączenie spod tego prawa. Koalicja chciałaby zmienić ten zapis i dopuścić możliwość wyłączenia projektów znajdujących się w trakcie realizacji.
(…)
Cały komentarz tutaj.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!