W grze Władimira Putina z Aleksandrem Łukaszenką nie chodzi o natychmiastowe przejęcie Białorusi, tylko o wytłumaczenie, w tym też i swoim obywatelom, dlaczego Białoruś nie zasługuje na zachowanie dotychczasowego poziomu rosyjskiego wsparcia finansowego – pisze Andrzej Poczobut (na zdjęciu).
Ze zdziwieniem czytam alarmistyczne teksty o tym, że za chwilę Białoruś zniknie z mapy Europy, że Putin połknie Łukaszenkę. Na razie, nic nie świadczy o tym, że Moskwa i Mińsk wyszły poza tradycyjny spór handlowy pomiędzy dwoma państwami-korporacjami.
Rosja nie ma już możliwości wspierania Białorusi na dotychczasowym poziomie. Chce więc ograniczyć dotacje, ale przyznać się do tego nie może. Świadczyłoby to o jej słabości. Wizerunkowo odpowiedzialność za ograniczenie dotacji łatwiej zrzucić na Aleksandra Łukaszenkę, który w myśl rosyjskiej narracji nie chce głębokiej integracji i dlatego powinien być ukarany.
By osiągnąć ten propagandowy cel, Kreml wystawia Białorusinom rachunek, który jest dla nich nie do przyjęcia. Wrzutka „Kommiersanta” z szeregiem gospodarczych żądań jest więc tylko wygórowaną ofertą handlową. Przy czym Moskwa nie liczy na to, że Łukaszenka przyjmie jej propozycje. Nie zamierza też stosować wobec niego jakichś dodatkowych retorsji (poza ograniczaniem dotacji ). Po prostu zaciskanie pasa Rosjanie i prorosyjskie lobby w postradzieckich krajach mają wziąć nie za oznakę gospodarczej słabości Rosji, tylko za przemyślaną politykę zagraniczną.
W ten sposób zamiast haniebnego wycofywania się, Władimir Putin pozoruje atak.
W mojej ocenie, dopóki Białorusią rządzi Łukaszenka (który jest i nie zważając na wszelkie kłótnie pozostanie gwarantem rosyjskich interesów na tym terenie, bo po prostu taką ma mentalność „Moskwa moja stolica”, „Puszkin mój poeta”) żadnych agresywnych scenariuszy Rosja rozgrywać tu nie będzie.
Po co?
„Jabłko dojrzewa. Przyjdzie czas i samo spadnie ono w ręce. Nadarzy się sytuacja i najwyżej trzeba będzie troszkę potrząsnąć drzewem, tak jak było na Krymie, a lud sam będzie się garnął do Rosji” – taką moim zdaniem logikę działań przyjął Kreml na białoruskim kierunku.
Łukaszenka mentalnie nie jest gotów oderwać się od Rosji. 25 lat wszak budował „drugą Rosję” – z lepszymi drogami, bez uciążliwej i zauważalnej nawet przez zwykłych ludzi korupcji, jeszcze bardziej wierną wspólnej sowieckiej spuściźnie.
A teraz co?
Owszem, są propozycje „miękkiej białorutenizacji” czyli de facto zostania Wielkim Księciem Litewskim. To może i byłoby atrakcyjne dla Łukaszenki. Ale co on ma zrobić z białoruskimi kołchozami i niedochodowym przemysłem? Kto je weźmie na swoje utrzymanie? Zachód? Nie żartujcie! Dopóki nie ma reform gospodarczych, żadnej alternatywy dla Rosji na Białorusi nie ma. Czy ktoś rzeczywiście wierzy, że Donald Trump podejmie decyzje o dotowaniu Białorusi? Najwyżej w Mińsku powstanie Trump Tower. I tyle.
To, że w obecnej sytuacji czas pracuje w interesach Moskwy ujawniła fala prorosyjskich nastrojów w latach 2014-2015. Wtedy antyukraińska propaganda która lała się z ciągle dominujących na Białorusi rosyjskich stacji telewizyjnych, rykoszetem uderzyła w Białorusinów. Z dnia na dzień Putin zdetronizował Łukaszenkę odbierając mu tytuł najpopularniejszego polityka na Białorusi. Rzeczywistość w ten sposób zemściła się na Łukaszence. Jego polityka tożsamościowego wychowywania nie Białorusinów, tylko „Rosjan lepszej jakości” sprawiła, że zamiast starego terminatora, ci nagle zażyczyli sobie też terminatora, tylko bardziej nowoczesnej konstrukcji.
Dobrze, a na co liczy Łukaszenka? – zapytacie. Aleksander Grigoriewicz jest dobrym taktykiem. Wie też, że świat jest zmienny. Dla niego najważniejsze jest utrzymanie władzy tu i teraz. Jutro sytuacja może się zmienić.
W uzbeckim i tadżyckim folklorze jest taka postać: Hodża Nasreddin. Bohater wielu bajek. Kiedyś naobiecywał on emirowi Buchary, że jeżeli ten słono mu zapłaci, to za 20 lat nauczy swego osła rozmawiać.
– Samobójca – mówili mu, a ten tylko się śmiał.
– Za dwadzieścia lat ktoś z nas na pewno umrze – albo ja, albo emir, albo osioł – odpowiadał Nasreddin.
Łukaszenka wierzy w cuda. Kiedyś w czasie kolejnego kryzysu powiedział, że wierzy, że na Białorusi są złoża ropy – należy tylko dobrze poszukać. No to szukają. Dlatego jest oczywiste, że nie wyklucza on scenariusza z rosyjskiej bajki, gdzie dobro, a Łukaszenka nie ma wątpliwości, że jest on właśnie dobrem, otrzymuje wsparcie z najbardziej nieoczekiwanej strony.
W końcu w historii jego rządów był on już uważany i za największe zagrożenie dla niepodległości Białorusi, i za jej największego i najbardziej skutecznego obrońcę. Był „ostatnim dyktatorem Europy” i osobą która za chwile miała zorganizować „okrągły stół”, by przekazać władze demokratom. Dostosowywał się do różnych światowych układanek i szczęście zazwyczaj mu sprzyjało. I chociaż pole manewru, rzeczywiście się kurczy, na razie nie jest to ten moment, kiedy Aleksander Łukaszenka znalazł się pod ścianą.
Andrzej Poczobut
2 komentarzy
WRON
19 września 2019 o 20:47Zgoda, zasadniczo słuszne oceny i wnioski, tylko czy można z pewnością stwierdzić, że Moskwa nie uznała, iż jabłko już dojrzało, po tylu latach dojrzewania.
bkb2
20 września 2019 o 14:00W Polsce pod koniec lat 80-tych kiedy ZSRR broniło się przed rozpadem ze 150 000 agentów na początku lat 80-tych przybyło agentury do 200 000 SB – eków pod koniec lat 80-tych. Na Białorusi co trzeci mieszkaniec był uwikłany i jest do dzisiaj w służbach reżimu Łukaszenki… Kim jest jakiś kmiot Andrzej Poczobut który nie wiadomo dla kogo pracuje lekceważąc śmiertelne zagrożenie jakim jest podpisana umowa Rosyjsko- Białoruska… Polska dzisiaj musi zrobić wszystko aby przyciągnąć jeszcze więcej Białorusinów do Europy i jeszcze więcej przygotować infrastruktury dla podjęcia współpracy gospodarczej i dostarczania surowców na Białoruś. Nie wykluczone że Polska podpisze dwustronną umowę na dostarczenie gazu na Białoruś w zamian za pobór energii elektrycznej z nowo wybudowanej elektrowni jądrowej w Ostrowcu na Białorusi. Nie wiem jakim cudem Polska odzyska Białoruś dla Europy ale jest to priorytet na kolejną kadencję PIS. W ostatnich dniach Rząd przeznaczył kolejne środki na budowę A2 do Białej Podlaskiej i na S19 Biała Podlaska – Rzeszów