Jeszcze w tym tygodniu do Mińska przybędzie doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton. Będzie to pierwsza wizyta na Białorusi wysokiego rangą urzędnika amerykańskiej administracji w tym stuleciu.
Czy przyjazd amerykańskiego polityka oznacza to, że Stany Zjednoczone chcą zbliżenia z najbliższym sojusznikiem Rosji – Aleksandrem Łukaszenką?
„Traktowanie jej (Białorusi) jako czarnej dziury i ignorowanie jej, to porażka. Nie doprowadziło to do postępu w zakresie praw człowieka”, cytuje magazyn Foreign Policy słowa Michaela Carpentera, byłego zastępcy sekretarza obrony USA ds. Rosji, Ukrainy i Eurazji.
Wizyta Johna Boltona w Mińsku będzie pierwszą wizytą przedstawiciela rządu USA na Białorusi na tak wysokim szczeblu w XXI wieku. Prezydent Bill Clinton spędził sześć godzin w Mińsku 15 stycznia 1994 r.
W marcu i lipcu 2019 r. Białoruś odwiedził zastępca asystenta sekretarza stanu USA George Kent. W sierpniu dwudniową wizytę na Białorusi złożyła delegacja Kongresu USA.
Autorzy materiału w Foreign Policy, powołując się na anonimowe źródła w amerykańskim rządzie oceniają, że misja Boltona ma wywołać zaniepokojenie Kremla.
Kilka dni temu Radio Svaboda poinformowało, że uzależniona dotąd od rosyjskich surowców Białoruś, zamierza po raz pierwszy kupić od Stanów Zjednoczonych ropę naftową.
Według replyua.net, po zakończonej wizycie w Mińsku doradca prezydenta USA uda się do Kijowa. Według politologa Jewgienija Magdy, z ukraińską administracją będzie rozmawiał min. o sprzedaży akcji Motor Sich Chinom, a także innych kwestiach bezpieczeństwa.
oprac.ba
1 komentarz
Jarema
27 sierpnia 2019 o 12:17Ciekawe, jakie wnioski wyciągnie Polska? Dalej będzie wspierać demokrację na Białorusi, czy Łukaszenkę, aby tylko trzymał się z dala od Putina? Tylko jak to powiedzieć pani Romaszewskiej ?