Wyliczenia strat i wnioski, które wyciągnęli dziennikarze programu „TNS.Tiżen” są przygnębiające. Antyterrorystyczna Operacja na wschodzie Ukrainy (ATO), przeciwko wspieranym przez Rosję nielegalnym formacjom wojennym, które zajęły część terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego, rozpoczęła się 8 kwietnia 2014 roku, po aneksji Krymu przez Rosję. Przez ten czas wojna przybrała postać konfliktu pełzającego, a początkowa fala patriotyzmu zmieniła się w apatię i zmęczenie. Ukraińcy zaczęli też o niej zapominać.
Po początkowych niepowodzeniach i bolesnych stratach – porażki w kotłach w Iłowajsku i Debalcewie, strata samolotu transportowego „Ił” z oddziałem desantowym, oraz długo bronionej reduty na lotnisku w Doniecku, ale także zestrzelenie przez Rosjan pasażerskiego „Boeinga” z trzystoma pasażerami na pokładzie – sytuacja na froncie uległa stabilizacji. Mimo to każdy dzień przynosi informacje o nowych stratach.
Ich ogólny bilans wygląda następująco: Ukraina nie kontroluje 7% swojego terytorium z 13% ludności kraju. Dane dotyczące liczby przesiedlonych różnią się. Według danych Ministerstwa Terytoriów Okupowanych liczba uchodźców i tymczasowo przesiedlonych wynosi ok. 400 tys. osób. Z kolei organizacje międzynarodowe szacują ją na ok. 2 mln uchodźców. Z tych raportów wynika też, że zniszczeniu uległo ponad 40 tys. domów, szkół i szpitali. Nie ma dokładnych danych dotyczących zaginionych – oficjalne statystyki mówią o ponad 400 osobach, natomiast międzynarodowy komitet „Czerwonego Krzyża” szacuje, że jest ona czterokrotnie wyższa. Poraża liczba zabitych – 13 tys. osób, z czego 4-5 tys. to ukraińscy wojskowi.
W czasie tej wojny Ukraina zmodernizowała i podwoiła liczebność swojej armii – do 255 tys. żołnierzy. Ukraińscy dziennikarze zauważają jednak, że faktyczny brak projektów mobilizacyjnych oraz rzeczywistych reform dotyczących wojska nie napawa optymizmem.
– Trudno zmobilizować ludzi, jeśli mówi się im, że jutro będzie tak jak dzisiaj. Trzeba im mówić, że nie będzie, jak dotychczas, potrzebujemy waszej pomocy i wysiłku. Gdyby tak się stało, poziom mobilizacji i zaangażowania byłby znacznie większy – wyjaśnił indagowany na tę okazję ekspert od spraw wojskowych Jurij Butusow.
Na inny aspekt zaniedbań państwa w tej kwestii zwraca uwagę Siergiej Miszczenko, były wojskowy, uczestnik Antyterrorystycznej Operacji na wschodzie Ukrainy. „Ten zamrożony konflikt będzie się tlił i rozprzestrzeniał coraz dalej. Gdybym widział zdecydowane działania, albo przynajmniej poszukiwanie ich, z miejsca pojechałbym na front. Ale po pięciu latach zdałem sobie sprawę, że rozwiązanie tego problemu nie nastąpi za pomocą siły. Strony będą się starały ze wszech miar rozwiązać konflikt pokojowo. Oddziały ochotnicze będą stopniowo rozformowywane” – zauważył.
W swojej analizie dziennikarze „TSN.Tiżen” zwracają uwagę na z pozoru osobliwy paradoks, który ma przemożny wpływ na nastroje społeczne. Podczas 5 lat wojny w Donbasie konflikt ten nie został oficjalnie uznany przez Ukrainę za wojnę. „Mówi się nam, że inaczej trudno byłoby uzyskać międzynarodowe pożyczki i pomoc, gdy w kraju toczy się wojna, i w Donbasie nie ma żadnej operacji antyterrorystycznej, lub – tak jak w ubiegłym roku – działań zjednoczonych sił [w 2018 roku ATO została zakończona, a nowe działania wojenne odbywają się pod nazwą „operacji wojskowej połączonych sił zbrojnych” – red.]. Chociaż tuż przed wyborami w końcu dowiedzieliśmy się, jaka jest rzeczywista sytuacja militarna – to wojna ograniczona: geograficznie – do kilku obwodów, czasowo – do miesiąca. Wprowadzenie ograniczonego stanu wojennego [przez prezydenta Poroszenkę 28 listopada 2018 r. – red.] nie zmieniło nic w sytuacji, poza podejrzeniami o próbę politycznej machinacji. Nie pomogło to marynarzom zatrzymanym przez Rosjan po próbie przedostania się ich na Morze Azowskie. A wojna, mimo chwilowej zmiany nazwy, w wojnę się nie przeistoczyła. Pozostaje więc – trwająca nie-wojna, którą będzie niezwykle trudno zakończyć, albo nawet się jej nie da zakończyć” – skonstatowali.
– Tymczasem praktycznie straciliśmy już Morze Azowskie. Blokada portów spowodowała ogromne straty dla przemysłu w regionie, a międzynarodowi eksperci w zeszłym roku oszacowali je na kwotę 100 mld dolarów. Tyle kosztuje już Ukraińców pięcioletni konflikt. Chociaż nikt nie wyliczył ile kosztował ich ból, żal i nienawiść – podsumowali.
Opr. TB, https://tsn.ua
fot. Wikimedia Commons, CC
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!