Nie można odmawiać rosyjskojęzycznym Ukraińcom patriotyzmu. Jednak sytuacja, w której komik przez większość czasu antenowego mówi po rosyjsku, a do tego „zdarzają” mu się wstawki świadczące o sceptycyzmie wobec integracji europejskiej, musi być dla walczących na EUROmajdanie głęboko frustrująca.
Chciałbym podzielić się kilkoma uwagami odnośnie I tury wyborów prezydenckich na Ukrainie.
Po pierwsze, chodzi mi o niedojrzałość polityczną (nie mówię na razie o poglądach, ale o brakach „warsztatowych”): przypadek komika Zełenskiego (na zdjęciu) jest aż nadto krzykliwy. Ktoś, kto nie przyjeżdża na debatę prezydencką, tłumacząc się, że ma w tym czasie koncert, zasługuje tylko na wzruszenie ramionami. Czy z równą dezynwolturą będzie zajmować się sprawami publicznymi, przede wszystkim rosyjską agresją? Takie pytanie musi sobie postawić każdy, kto myśli w kategoriach prawdziwie politycznych.
Po drugie, mam wrażenie, że myli się dłuższą obecność w polityce z przynależnością do oligarchii: tu wymowny jest przykład „chadeckiego” kandydata Anatolija Hrycenki, który, owszem, dostał ok. 7% głosów i z wyborów na wybory zdobywa coraz więcej, ale nie jest to na razie siła zdolna zmienić oblicze ukraińskiej polityki. Moim zdaniem po części dlatego, że został zaliczony do tych, „którzy już byli”.
Po trzecie, pokutuje typowa dla młodej demokracji obietnica nagłej, całościowej zmiany. To prawda, że Poroszenko – bo o niego tutaj chodzi – ma swoje interesiki w Rosji, Krymu i całego Donbasu nie odwojował. Ale trzeba patrzeć na sprawy realistycznie: czy w sytuacji, w której a) Rosjanie kontynuują wojnę hybrydową, b) zachód kwęka, że Ukraina zbyt wolno się rozwija, a USA nie robią dla Ukrainy wszystkiego, co by mogły, c) polski rząd pod naciskiem środowisk narodowych ma problem z odgrywaniem roli adwokata; znalazłby się kto mądrzejszy? Przecież Ukraina przetrwała, dozbraja się, podpisała umowę bezwizową, budżet się nie rozleciał, niektóre – to oczywiście słowo-klucz – skandale korupcyjne zostały nagłośnione, powstał odpowiednik naszego CBA… To nie jest nic.
Po czwarte: transparentność władzy. Wiem, że to brzmi niemalże, jak żart, ale z tego, co wiem od znajomych Ukraińców, zarówno Tymoszenko, jak i Zełenski siedzą w kieszeni u oligarchy Kołomojskiego. Cała ta trójka jest z Dniepra. Za Hrycenką nie stoją oligarchowie, bo to nie ta liga, a za Poroszenką nie stoją – czy może inaczej: nie dyrygują. Dlatego, że on sam jest oligarchą. Notabene fakt, że Kołomojski wystawił przeciwko obecnemu prezydentowi aż dwoje kandydatów (Zełenski, Tymoszenko) świadczy dobitnie o tym, że mamy do czynienia z próbą zemsty za nacjonalizację PrywatBanku za rządów Poroszenki pod zarzutem nieprawidłowości finansowych w tej firmie kontrolowanej przez Kołomojskiego.
I na koniec, po piąte: można zżymać się na drugi punkt poroszenkowskiego programu: Armia-Mowa-Wiara, ponieważ nie można odmawiać rosyjskojęzycznym Ukraińcom patriotyzmu. Jednak sytuacja, w której komik przez większość czasu antenowego mówi po rosyjsku, a do tego „zdarzają” mu się wstawki świadczące o sceptycyzmie wobec integracji europejskiej, musi być dla walczących na EUROmajdanie głęboko frustrująca.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
fot. Maksym Stojałow, CC BY-SA 4.0
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!