Stojąca na czele administracji prezydenta Białorusi Natalia Kaczanowa zapowiedziała, że do 30 procent zostanie zwiększony kontent programów w języku białoruskim w państwowej telewizji. W rozmowie z dziennikarzami mówiła, że zadanie takie zostało postawione przed państwowym nadawcą przez rząd.
Ale krótko trwała radość tych, którzy liczyli na zwrot w polityce tożsamościowej Białorusi, bo słowa szefowej administracji Aleksandra Łukaszenki szybko sprostowała jego rzeczniczka Natalia Ejsmont.
W komentarzu dla Radia Svaboda stanowczo podkreśliła, że słowa Kaczanowej zostały źle zinterpretowane przez dziennikarzy, i że nie chodzi o programy w języku białoruskim, tylko wyprodukowane na Białorusi.
„W ustawie o mediach – powiedziała, chodzi o 30 procent „narodowych treści” – filmów i audycji wytworzonych na terytorium Białorusi (a nie w języku białoruskim). Oczywiście w kontekście tego „można liczyć, że język białoruski będzie wykorzystywany częściej”.
Poproszona o sprecyzowanie, czy jakieś kwoty procentowe materiałów w języku białoruskim zostały wyznaczone, odpowiedziała krótko: „Oczywiście że nie, nie!”.
Kresy24.pl/ba
1 komentarz
Seker
30 stycznia 2019 o 15:14Tylko że sam baćka nie zna białoruskiego – posługuje sie dialektem.
Pamiętam czasy (jeszcze 7-8 lat temu) gdy prace naukowe na filologii białoruskiej w Mińsku pisali po rosyjsku.
Trochę za późno się obudzili z krzewieniem białoruskiego.